zyznowski.pl - wydawnictwo i księgarnia online

Film zatytułowany „Wstyd” Steva McQueena warto obejrzeć dla jednej sceny. Przystojny bohater, grany przez Michaela Fassbendera, siedzi w wagonie metra. Naprzeciw niego, lekko z ukosa, siedzi po nieamerykańsku śliczna dziewczyna, grana przez nieznaną szerzej Lucy Walters. On patrzy w jej kierunku urzekająco spokojnie, jak to sercowy zawodowiec. A ona pod wpływem jego spojrzenia i wyglądu zmienia się na naszych oczach. Sposób, w jaki krzyżuje nogi pod spódnicą – a raczej jak zostało to pokazane – jest kwintesencją erotyki. Niedościgniona mimika, delikatnie wędrujące spojrzenie i nieznaczne gesty ukazują nam czystą postać natychmiastowego i nieodwołalnego uwiedzenia kobiety. Może jeszcze Meryl Streep umiałaby coś takiego zagrać. Intrygująco poruszający – aczkolwiek jakby nieco znajomy – podkład muzyczny pomaga wczuć się w los muskający nieznających się mężczyznę i kobietę. On wybiega za nią na stacji, ale ona mu ucieka.

Nie jestem pewien, czy twórcy obrazu umieliby powtórzyć tę scenę z metra. Robi ona wrażenie tak prawdziwej a zarazem rzadkiej, że zagranej i wyreżyserowanej jakby przypadkowo. Można ją obejrzeć w internecie, ale nie od początku, pod jednym z pierwszych wywołań hasła „Lucy Walters”, choć, rzecz jasna, to nie to samo, co w kinie. W ostatniej scenie filmu bohaterowie znowu przypadkowo spotykają się w tym samym metrze. Pomiędzy tymi dwiema scenami z początku i końca filmu nie ma w nim nic szczególnego do oglądania.

Jeśli nigdy żadna kobieta nie patrzyła na ciebie tak, jak zagrała to Lucy Walters we „Wstydzie”. Jeśli nigdy żaden mężczyzna nie patrzył na ciebie tak, jak zagrał to Michael Fassebender we wspomnianym obrazie. Jeśli nigdy nie patrzyłe(a)ś na nikogo, tak jak oni spoglądają na siebie.
Wiesław Żyznowski

Koszyk0
Brak produktów w koszyku!
0