zyznowski.pl - wydawnictwo i księgarnia online

Mała, od zawsze łemkowska, wioska w Beskidzie Niskim, rok 1930.

Trzydziestoletni Andrzej senior wyjeżdża do Urugwaju „na zarobek”. Zostawia dwudziestopięcioletnią ciężarną żonę Ewę. Rodzi się im córeczka Anastazja. Po kilku latach Ewa wysyła przebywającemu ciągle w Urugwaju Andrzejowi seniorowi fotografię, na której widać ją z córeczką Nastką na ręku i jego siostrę, także Ewę – wszystkie stojące w odświętnych strojach łemkowskich. On odsyła zdjęcie pokazujące go w eleganckim, dwurzędowym garniturze z ozdobnymi guzikami, pod krawatem, stojącego obok żony z córką i siostry – domontowanych fotograficznie ze zdjęcia, które one przesłały wcześniej. On stojący pewnie w czarnych półbutach na dywanie atelier fotograficznego, kobiety jakby wiszące w powietrzu nad podłogą – niedotykaną przez podeszwy ich wysokich, wiązanych butów, których para kosztuje tyle co jedna krowa, 120 złotych. Małżonkowie są młodzi, nieco pyzaci, mają życie przed sobą. W czasie wojny korespondencja z Andrzejem seniorem się urywa. W swojej nowej ojczyźnie Andrzej senior ma nową żonę i urodzonego przez nią w 1946 roku syna Andrzeja juniora. Ewa umiera w 1983 roku w Polsce, Andrzej senior w 1993 roku w Urugwaju. Kontakt między rodziną polską i urugwajską zostaje wznowiony w latach dziewięćdziesiątych.

Ta sama, od zawsze łemkowska, mała wioska, 13 września 2013 roku.

Urugwajczyk, w połowie Łemko, w jakiejś części Polak, syn Andrzeja seniora, Andrzej junior, wraz z żoną odwiedza pierwszy raz w życiu Polskę podczas zorganizowanej wycieczki. Kraków, Oświęcim i inne ciekawe miejsca. Przyjeżdżają także do rodzinnej wsi Andrzeja seniora, o której tu mowa. Chodzą po cmentarzu i wokół cerkiewki, ale mieszkająca o kilkadziesiąt kroków dalej, schorowana i niewychodząca z domu córka Andrzeja seniora, Anastazja wpierw nie chce ich przyjąć u siebie. Niedługo potem jednak się zgadza. Anastazja i jej syn Mikołaj junior, mocno dojrzały kawaler, mieszkają jako ostatni we wsi w chałupie, która – gdyby odjąć prąd, telewizor i może kilka innych drobiazgów – byłaby podobną do tej, jaką opuścił przed wojną Andrzej senior. Nie tą samą chałupą, którą opuścił, tylko przesuniętą o kilkanaście metrów dalej od strumienia i powiększoną przez męża Anastazji, Mikołaja seniora, dzięki materiałowi pochodzącemu z innej przedwojennej chyży. Przyrodnie rodzeństwo, Anastazja i Andrzej junior, spotykają się pierwszy raz w życiu. Innego rodzeństwa nie mieli. Anastazja umie rozmawiać po łemkowsku i po polsku, językiem ojczystym Andrzeja juniora jest hiszpański. Ich rozmowę przekłada tłumaczka z Sanoka, którą Andrzej junior przywiózł ze sobą. Uściski, łzy po obu stronach, wzajemne wypytywanie o całe długie żywoty, dwie godziny rozmowy. Andrzej junior i żona muszą dołączyć do wycieczki.

Andrzej junior przywiózł Anastazji i jej synowi Mikołajowi juniorowi w prezencie obrazek święty. Obiecał, że niedługo, latem, odwiedzi swoją rodzinę w Polsce ponownie.

—————————————————————-
Andrzej junior zapożyczył się u Anastazji – niczym antyteza zapośredniczająca się dialektycznie w tezie: zyskał na pochodzeniu, życiu, wysiłku i ucieczce ich wspólnego ojca Andrzeja seniora, na krzywdzie i dzielności rodziny pozostawionej na pastwę losu bez ojca. Na razie nie doszło do syntezy, która zawierając pierwiastki tezy i antytezy, zarazem znosiłaby je. Czym ona mogłaby być? Chyba tylko zniesieniem – to jest zachowującym przeszłość usunięciem – bieżących i przyszłych konsekwencji strat, które ojciec Andrzeja Andrzej wywołał swym opuszczeniem na zawsze rodziny w Polsce. Oby jego syn był słowniejszy, bardziej świadomy i mądrzejszy niż on. Bo inaczej czegoś nie wypełni w swym niezamkniętym jeszcze losie, nie przezwycięży jakiejś swej wewnętrznej trudności, nie wykorzysta w pełni osobistego zadatku, nie ujawni historycznej świadomości samego siebie i swojej rozwiniętej jaźni, czymkolwiek ona jest. Będzie tylko niczym powstała wbrew tezie antyteza, nieznajdująca ujścia w syntezie mającej stać się nową tezą.
Wiesław Żyznowski

Koszyk0
Brak produktów w koszyku!
0