27 sierpnia 2024 roku na Rynku Górnym odbyły się uroczystości upamiętniające 82. rocznicę pogromu ludności żydowskiej z Wieliczki. Pod tablicą pamiątkową znajdującą się na ścianie kamienicy należącej do wielickiej rodziny Schnurów zostały złożone wieńce i kwiaty....
W Historii filozofii starożytnej (t. II, s. 311) Reale cytuje fragment Państwa Platona:
„I to jest największa próba – dodałem – która oddziela natury zdolne do mądrej rozmowy [dialektyki] i niezdolne do niej. Bo człowiek zdolny do zestawień jest zdolny i do mądrych rozmów [jest dialektykiem], a niezdolny do tego – nie”.
Następnie Reale komentuje:
„Naturą dialektyka jest więc zdolność widzenia razem, to znaczy owa zdolność, którą sam Platon definiuje jako dążenie duszy do całości i do wszystkiego”.
Komentuję. Czytanie samego Platona bez oczytania się wcześniej w komentarzach to błąd początkującego entuzjasty, jako że przez niemal 2,5 tysiąca nazbierało się sporo komentarzy do tekstów Platona, ciekawszych niż one, bo od nich jaśniejszych. Komentarze te czasem przypisują Platonowi rzeczy, których on by nie pomyślał. Co chyba wcale nie jest taką wadą, jeśli abstrahować od dogmatyzmu.
Zdolność do mądrej rozmowy jest kluczem do udanych relacji międzyludzkich. Żeby tę zdolność posiąść, trzeba umieć zestawiać, w domyśle: to, co zestawić trudno. Pamiętając, że mówimy o zdolności bycia dialektykiem, chciałoby się dodać: zestawiać sprzeczności lub choćby przeciwieństwa, ale czy na pewno? Przecież jeśli sprzeczności i przeciwieństwa łatwo wychwycić, to i łatwo je razem zobaczyć i zestawić. Więc co zestawiać razem? Wydaje się, pomocna tutaj będzie fraza: „dążenie duszy do całości i do wszystkiego”. Może chodzi o zestawianie w całość jak największej ilości, najlepiej wszystkich rzeczy jakoś tam powiązanych, lecz sprzecznych, przeciwnych, różniących się, niemal zbieżnych, całkiem zbieżnych? Każde takie udane zestawienie posuwa duszę o krok ku „wszystkiemu”, w czym ostatecznie ona chciałaby się rozpłynąć. Udaje się to pewnie tylko niektórym duszom, pozostałym pozostaje dążyć do tego. Żeby dążyły, najlepiej stale, mają obiecaną nagrodę, skądś, z zewnątrz. Nagroda dla duszy (z zewnątrz), jeśli faktycznie przyznana, oznaczałaby zauważenie jej przez kogoś lub zareagowanie na nią przez coś z zewnątrz, może nawet docenienie. Ale co wtedy, kiedy nie chodzi o nic więcej niż o obietnicę nagrody, i nieważne, czy wmówionej sobie samemu czy przez kogoś wyartykułowanej? Gdyby tak było, to chyba dyskusyjne jest to, czy warto tylko dążyć bez solidnej szansy na ostateczne rozpłynięcie się we wszystkim. Pozazdrościć duszom wiedzącym od razu, na co mogą liczyć i jak z nimi będzie.
Wiesław Żyznowski
Przepraszam, ale do mnie się takie rzeczy nie lepią.
Proszę spróbować napisać taki list, chętnie przeczytam.
Pani Ulu jest Pani mądrą, utalentowaną osobą i nikt nie będzie na ten temat dyskutował.
Znać człowieka tylko na blogu to minimalna wiedza o nim.
Warto taki list napisać, przemyśleć jakie wartości moglibyśmy przekazać przyjaciołom i nie tylko. Ponieważ każdy z nas ma swoje własne przeżycia, które są przecież prawdziwe.
Co innego patrzeć na drugiego z góry, a co innego nie akceptować nieakceptowalnych przez siebie cech i zachowań albo nie zgadzać się z wypisywaniem bzdur na swój temat.
Objawy powyższych zachowań mogą wydawać sie podobne, ale one same w sobie róznią sie znacząco.
List warto przeczytać, a najlepiej umieć i mieć możliwość przeżyć to, co w nim napisane.
Puniu, Znakomita uwaga. Jest to jeden z najpiekniejszch listow napisanych w historii ludzkosci. Jezeli ktos potrafi wsluchac sie, ale jeszcze lepiej sprobuje zrozumiec slowa autora „ Stu lat samotnosci“ to bedzie w stanie zblizyc sie do definicji pojecia szczescia.
Polecam rowniez do kontemplacji madrosc buddyjska:
“A person needs just three things
to be truly happy in this world.
Someone to love,
samething to do,
and something to hope for…”
Buddha
Gabriel Garcia Marquez:
„Nauczyłem się, że człowiek ma prawo patrzeć na drugiego z góry tylko wówczas, kiedy chce mu pomóc, aby się podniósł”.
Polecam trzydziesty piąty komentarz
– Pani Gawryłowa, co to jest szczęście?
– Być młodym i zdrowym.
– A jeśli ktoś jest stary i chory?
– Prosić o lekką śmierć.
Wykład to mądrość, ale my decydujemy czy warto.
Tak odczuwamy i tak piszemy. Nie mam problemu z tym: czy jest w formie wykładu czy zdawkowego: śmieszne, smutne, beznadziejne, pouczające. Zawsze wyciągam wnioski i zastanawiam się.
Miło jak ktoś napisze coś więcej
Zachodzi pytanie –
Czy słucham, wsłuchuję się jest tym samym co słyszę.
Ponieważ można słuchać, ale długa droga jeszcze do usłyszenia czegoś lub kogoś. Jeżeli już usłyszymy czy potrafimy to zrozumieć, poczuć.
Jeżeli tak to coś lub ktoś nie jest mi obojętny, a jeżeli nie to – nie słucham.
Do ostatniego zdania dodam tylko, że: więcej o swoich odczuciach i przemyśleniach oczywiście.
Chyba ktoś bardzo pozazdrościł mi tego Koncertu skrzypcowego D-dur w wykonaniu A.-S. Mutter i naprawdę słusznie.
Ale gdyby się w niego wsłuchiwał tak,jak w moją poprzednią wypowiedź, szkoda byłoby dla niego miejsca na sali, bo było wielu przed kasą, którzy pragnęli zamienić się w słuch, a nie mogli.
Bardzo sobie cenię umiejętność słuchania; jest ona niezbędna do prowadzenia dialogu. Wsłuchiwanie się w drugiego jest też ewidentnie przeniesineim skupienia z siebie na innych.
A jeśli chodzi o „Innych” (od Malosamolubnego O.), to może powinni właśnie więcej wypowiadać się o swoich odczuciach w danej kwestii, niż serwować nam wykłady.
Bardzo wyraznie mozemy tutaj zauwazyc iz w pytaniach Socratesa jest zawarty kregoslup otaczajacego nas swiata, dzwigajacy mozolnie caly ciezar zycia. Socrates zanim zadal te lakoniczne pytania spedzil godziny a moze nawet lata myslac jak je sformulowac i nawet juz znal po czesci odpowiedzi na bazie wlasnych przemyslen. Stad znajac po czesci odpowiedzi zdecydowal aby poznac i zaglebic sie w ich istote w calosci. Co go do tego motywowalo? Ja mysle to ze byl genialnym czlowiekiem i chodzaca dusza o niezwyklym formacie. Okazuje sie ze zaglebiajac sie w materie spraw zaczynamy odkrywac rzeczy zupelnie nam nieznane. Czy warto to robic? Naturalnie ze warto. Ci ktorzy tego nigdy nie robia pozostaja uspionymi we wlasnej iluzji. Niektorzy budza sie za pozno aby cokolwiek zmienic. Chcieliby wowczas cofnac czas, biec w tyl, uwierzyc w to ze jeszcze ciagle zyja a nie umarli.
Socrates nie przypadkowo zadawal te pytania tak wielu ludziom i zaczynal od tych od ktorych spodziewal sie uzyskac najbardziej trafne odpowiedzi.
Okazalo sie ze Ci od ktorych oczekiwal trafnych odpowiedzi byli w najwiekszym bledzie. Pytania te kierowal do mlodych, starych i dzieci.
W zupelnosci sie zgadzam. Tak jest najprosciej: nalezy skupic sie glownie na sobie. Ja lubie, ja uwielbiam sluchac, selektywnie, ja wlaczam i wylaczam, ja akceptuje, ja nie jestem w stanie, ja wsluchuje sie w siebie… Ja?
A co z tymi innymi ktorzy nie sa mna? Czy oni jeszcze istnieja?
Przeciez oni juz o niczym nie marza, do niczego nie daza, niczego nie potrzebuja, nic nie lubia, wszystko akceptuja. Ponadto sa zbyt zapracowani, zajeci swoimi sprawami i na nic sie nie skarza. Czasami o cos pytaja, ale ja sycze albo sie wylaczam, badz przelaczam na inny kanal
To rozentuzjazmowanie zadawaniem pytań niekiedy właśnie sprawia, że słyszymy tylko te swoje własne pytania.
Lubię, wręcz uwielbiam słuchać, selektywnie, włączam się i wyłączam. Akceptuję pewien rodzaj dźwięków i ich przekazu, a pewnego nie jestem w stanie znieść.
Ujmuje mnie wsłuchiwanie się w dźwięki natury, w żywą inteligentną rozmowę, w piękną muzykę (dzisiaj akurat w Koncert skrzypcowy D-dur Beethovena w porywającym wykonaniu Anne-Sophie Mutter w Filharmonii Krakowskiej), w słowa, przekazy i hałas dzieci, w wieczorne pogadanki-mruczanki z Mężem, w nocną ciszę domu. W niektórych sytuacjach równolegle wsłuchuję się także w siebie.
Jak się już choć trochę w coś wsłucham lubię pomyśleć nad pytaniem, chociaż nie zawsze je zadaję.
Natomiast jest kilka rodzajów dźwięków, po zasłyszeniu których syczę albo się wyłączam, bądź przełączam na inny kanał.
Filozof zdaje sobie sprawę, jak mało wie. Właśnie dlatego ciągle poszukuje prawdziwej wiedzy.
Czy filozof zatrzymuje się tylko przy wybranych
Myślę, że nie
Zadać pytanie i na nie odpowiedzieć to łatwe i trudne.
Ale co będzie z tymi, którzy o nic nie zapytają?
Może będzie im łatwiej
Wydaje się, że filozoficzne pytania jest tak samo trudno zadawać jak na nie odpowiadać. I jedne i drugie wymagają znajomości tematu.
Łatwiej na pewno jest zadawać szkolne pytania na temat filozofii.
Ale zaznajomionym z tematem zazwyczaj nie bardzo się chce na nie odpowiadać. Od tego są szkoły.
„Łatwiej jest zadawać filozoficzne pytania, niż na nie odpowiadać. Dzisiaj każdy człowiek musi znaleźć swoją własną odpowiedź na te pytania”.
Studiowanie tego co wymyślili inni ludzie, może okazać się pomocne w formowaniu naszego własnego poglądu na życie.
Dlatego miłe jest, jak filozof potrafi na każdy temat rozmawiać. Nasz profesor musiał długo myśleć (patrzyłyśmy – czy nie zasnął na wykładach), ale kiedy rozpoczynał rozmowę to zadziwiał.
W konkluzji: Bardzo trafnym jest spostrzezenie Wieslawa (wpis glowny) iz Dusza (REALM OF FORMS) dazy nieustannie do laczenia fragmentow w calowsc. Caly Universe jest zbudowany z malych czastek laczacych sie ze soba w nieustannej fuzji. Naturalnie nie zawsze osiagajacych perfekcje (ale to glownie ze wzgledu na calkowity brak perfekcji i istniejace nierownosci w swiecie materialnym). Czasteczki (PARTICULARS) z zalozenia nie sa zdolne do laczenia sie bez narzuconego kierunku. Wynika to z tego, ze Swiat Duszy (Realm of Forms) ma pelna wiedze natomiast czasteczki z natury fragmentaryczna. Innymi slowy potrafia jedynie operowac w ramach okreslonego, narzuconego schematu i fragmentu. Czasteczki maja rowniez duze ograniczenia w zrozumieniu swiata duchowego ze wzgledu na limitacje im dostepnych zmyslow.
Simple are Socrates’ questions but answers are more difficult. We are all born with knowledge of the forms. Because we were once presented with them, we are now able dimly to recollect what they are like.
In order to begin to recollect more clearly we must shun the senses (which reveal only an illusion) and apply our powers of reason. In philosophical inquiry we ultimately can produce true knowledge: knowledge of the forms. According to Plato ONLY THE FORMS ARE ETERNAL AND UNCHANGING. PARTICULARS COME AND GO.
In Plato’s Dialogues, Socrates wanders around Athens engaging all in
philosophical debate. Most of the time he starts with a question, asking: „What is beauty?, ”What is justice?”, „What is friendship?”, „What is courage? “What is love?” putting these questions to people who think they know the answers.
But do they know?
I know „Love” and „Friendship”.
„Beautiful” are these people who I like.
And yes, I like and believe in Socrates.
@ Czarny Anarchista
„Sokrates jest najbardziej tajemniczą postacią w całej historii filozofii. Nie napisał ani pół zdania, a mimo to należy to tych, którzy wywarli największy wpływ na rozwój myśli w Europie.
Powiadano, że dzięki przymiotom ducha był „chodzącym ideałem”.
Czy filozof współczesny wierzy, że Sokrates to Sokrates
W jaki sposób dusza troszczy się, aby była jak najlepsza
Czy filozof to – dążący do ideału
*Przepraszam, że tak późno
Nie polubiła Pani Gawryłowej?
Może to przez przypadek albo tylko przed 09:07?.
Niewierne uwielbienie M.P.?
Gawryłowa była niezła, pod pewnym względem zjawiskowa,
ciekawsza niż komentarze.
Metamorfoza.
O dziękuję Filozofio, bo martwiłam się, że ponownie Gawryłowa.
„Merkury, mistrzu w spiewie biegły, Amfion
za twoją sprawą grą poruszał skały
i dzięki tobie wyzwolone struny
lutni zabrzmiały” (Horacy)
O boscy Wiesławusie i Cz. Anarchusie!
ukojeniem dla oka i duszy
są wasze myśli bardziej lub mniej nieuczesane!
z Internetu nie przepisane.
Pod waszą nieobecność z lekka miałki kierunek objęto
o pogodzie i zdrowiu gawędę rozpoczęto.
Dobrego wina w kielichy dolewajcie!
Słowa „interes” i „interesowność” są chyba nieprzypadkowo powiązane językowo ze słowem zainteresowanie, bo czymże jest to ostatnie, jeśli nie przede wszystkim czyjąś mojoscią nakierowaną na […]. Więc miłować bezinteresownie coś ze względu na samo to, a nie ze względu na siebie – to być zainteresowanym tym czymś, innymi słowy: mieć interes własnej swojości przeniesionej na to coś. Bezinteresowne zainteresowanie to jak nieżelazne żelazo lub niedrewniane drewno. [Kolega Cz. Anarch. już będzie wiedział, kogo tak nietaktownie parafrazuję]
Nie wiem, dlaczego akurat tą definicję mądrości mielibyśmy przyjąć?
Ale załóżmy, że zgadzamy się – mądrość to umiejętność korzystania z wiedzy. Po pierwsze, miłośnik mądrości to nie to samo, co posiadacz mądrości. Po drugie, z umiejętności korzystania z wiedzy nie wynika korzystanie z wiedzy. Po trzecie, jeśli dążymy do mądrości (jakkolwiek rozumianej) czy też inaczej, miłujemy ją nie ze względu na nią samą, lecz ze względu na jej zastosowanie, przestajemy być filozofami, jeśli za filozofa uznać bezinteresownego miłośnika mądrości.
@ Czarny A.
Zatem filozofia to bezinteresowne umiłowanie mądrości. Zachodzi pytanie, czy mądrość jest bezinteresowna, czy interesowna. Jedna z jej definicji brzmi: umiejętność wykorzystania wiedzy. Wykorzystanie wskazuje na interesowność, instrumentalność, w tym wypadku względem wiedzy, co, gdyby się zgodzić z ową definicją, zabarwia mądrość interesownością. Więc gdyby filozofia była bezinteresownym umiłowaniem interesownej mądrości, może służyć jako środek.
Miniscenki pani Gawryłowej nadają sie na komiks – taki najlepszy – bo smutnoprawdziwy.
Czarny Anarchisto – to Ci się udało z tym sabotażem:) Też mi to przez myśl przeszło:)))
@ Punia
Sokrates: „Bo przecież ja nic innego nie robię, tylko chodzę i namawiam młodych spośród was i starych, żeby się ani o ciało, ani o pieniądze nie troszczył jeden z drugim przede wszystkim, ani tak bardzo, jak o duszę, aby była jak najlepsza: i mówię im, że nie z pieniędzy dzielność rośnie, ale z dzielności pieniądze i wszelkie inne dobra ludzkie i prywatne i publiczne”
(Obrona Sokratesa – przeł. Witwicki)
„Prawdziwy filozof ignoruje wszystko co skierowane jest na ciało i z nim związane. A całą uwagę, według myśli Platona, skupia na duszy i jej potrzebach.”
Jaki jest współczesny prawdziwy filozof
@ Wiesław:
Filozofia dla wielu jest była środkiem ku rozpłynięciu się i środkiem w ogóle. Jeśli jednak filozofia jest „środkiem” to nie jest filozofią. Bo filozofia to jako przyjaźń czy też umiłowanie jest bezinteresowna. Podobnie, gdy filozof nie potrafi oprzeć się pragnieniu skoku w mistycyzm przestaje filozofować (vide ostatnia teza z „Tractatus…” Wittgensteina).
@ Dorota:
Krótko i wybiórczo. According to Plato nie można powiedzieć, że posiadamy duszę. Bo according to Plato dusza jest uwięziona w ciele (patrz: Fedon).
Czy tylko ja mam wrażenie, że ostatnie komentarze to rodzaj intelektualnego sabotażu?
– Pani Gawryłowa, do ilu lat można balować?
– Do ilu można, nawet do 101.
Our beliefs change, of course. We may believe that Paris is in Germany, and then later on we believe it is in France. But genuine knowledge can’t change in this way. Plato argues that if knowledge cannot change, then TRUE KNOWLEDGE must be of what is UNCHANGING. As the world reveled to the senses is in a constant state of change so the senses cannot provide us with knowledge. True knowledge can only be of the unchanging REALM OF FORMS.
So how we acquire knowledge of this higher realm?
According to Plato, each of us possesses an immortal SOUL. This soul was once acquainted with the realm of the forms.
Ms.Glover,
GOOD always can be BETTER and THE BEST. So your “good” it is only your believe and imagination of “good” but not the true knowledge of what “good” means.
Czy to prawda, że ludzie budując swoje szczęście na nieszczęściu innych potrafią odróżnić co dobre a co złe
– Pani Gawryłowa, pani nie wie, co dobre.
– Nie zal mi.
Tak też myślałam, że to lekarz rodzinny. Przeprowadzi wywiad z pacjentem a następnie napisze skierowanie do specjalisty.
Pani Glover z chorobami to nie jest tak łatwo. Nawet rodzina, czy ktoś niezwykle interesujący nie pomoże, jeżeli sama Pani nie będzie umiała sobie z nią poradzić.
– Pani Gawryłowa, co tam u Pani w sprawach męsko-damskich, znalazł się ktoś interesujący?
– Przestałam szukać, zima się kończy.
– Jaki to ma związek z zimą?
– Jak to jaki? Przecież już się kończy palenie w piecu.
Punia is correct.
Endorphins are very helpful in overcoming the pain. Do you ever wonder why you feel better after a long run, a roll in the hay or a good laugh? It’s not just because you’ve relieved exercise guilt but it has a scientific explanation. It comes from a release of endorphins.
Endorphins are neurotransmitters produced in the brain that reduce pain.
I also would like to add that pain it is a sensation most directly related to safety and survival and more then 90% of all our touch receptors are attuned to pain.
Even the firing of pain can also trigger receptors that reflex that respond to a danger before the sensation even reaches the brain. The receptors are able to send a message which travels only as far as the spinal cord before a message is sent back, causing you to move away from the source of a danger. The same message eventually reaches the brain, which can allow or override the reflex.
In conclusion the brain is the most essential in the determination of all types of sensations, which we can feel or allow from the outside world.
Glover,
Your doctor is dumb and you should tune better your brain receptors before medicating your legs.
Sent from BlackBerry® wireless handheld
– Wysiłek fizyczny powoduje, że mózg produkuje substancje chemiczne zwane ENDORFINY – powodują obronę przed bólem, podnosi na duchu;)
Przychodzi pewna pani do lekarza.
– Pani doktor, nogi mnie bolą.
– Pani Gawryłowa, panią bolą, mnie bolą, w tym wieku muszą boleć.
Może na tym blogu tak nam dobrze, ponieważ spotykamy mądrych i wspaniałych ludzi – nawet mają cierpliwość nam odpisywać.
Miało być o filozofii, a jest też o życiu.
U mnie to wszystko jakosik naroz: wiosna, zima i lato. Nie bede marudzil nic na to, ale w sercu to chyba tesknota.
Jak tak nie chcom nikogo na tym blogu to niech chocioz sami cosik piso.
Przysiyngom nie wiedziolem ze blog moze istniec bez pisania. Ale to ino mojo logika, ale jo teroz to juz wiem ze mojo logika to zodno logika na przeciwko tych innych logik.
A ja jeszcze się nie pożegnałam. Tylko nie dopisałam, że „ja już na blogu piszę ostatni raz, tak późno o 1:20”.
Nie jestem taka, aby wpisywać się na blogu bez zaproszenia.
Panie Malozdolny za dwa dni wiosna, a u nas w Polsce pada śnieg. Nie wiem jak u Pana?
A jo nie powiedziol, ze te zdjyncia coscie to zamiescili som z moji wioski, tylko ze mnie barz do serca przypadly. Krajobraz zdenka podobny do nasych podgorskich wsi.
W której wsi w Beskidzie Niskim rozmawiają po góralsku?
Aha jesce jedno. Te zdjyncia z Beskidu Niskiego coscie zamiescili na Wasy stronie to mnie barz do serca przypadly. To tak jakby czastka mojego malego dziecinstwa powrocila.
Odnosnie wpisu Pani Uli.
Z pozegnaniami i powrotami to tak jest. Moja kochano babcia Helenka caly cas zegnala mojego kochnego dziadka Franka, jak wychodzil do baru jej slodkimi slowami“ Ty ta sie przyczolgosz spowrotem pod wiecor przyczolgosz. Przyczoglosz sie, ale jo cie do cholpy dzwiami nie wpusce“. Prowde godala, dziadek wrocol spowrotem czolgajac sie na kolanach (i bron boze nie az z takiego wielkiego szacunku). Drugo czesc pogrozek sie nie zgodzala, bo ona cholpe otwierala. A pijok z niego nie byl i dobre robotliwe chlopisko a i tak sie klocili do konco zycio. Jak posedl z kolegami na piwo raz na trzy miesiace to na pol roku mieli o czym godac. Tematy to takie blahe mieli ze nawet zodnego nie pamietom bom ich nie sluchol. Jo myslol, ze to teroz w ty dobie to sie pozmienialo.
„Forum internetowe” to jo nie wiem co to znacy. Ale w internecie to jo nie widze nicego zlego. Szybko sie wysylo, na poczte nie trza chodzic, papieru zuzywoc, to i lasy beda duzej stoc. A powiem Wom na niektore pisania to skoda by bylo nawet tych drzew marnowac.
Panie Wieslawie, jo to barz szanuje te wszystkie Wase wpisy i ksiazki. Moze tak dobrze jak tutoj inni nie rozumiem ale szanuje i doceniom. Skoro sie pytocie gdzie sie po gorolsku naucylem to powiem, bo to nie jakos wielko tajemnica. U nos u dziadkow “na gorce” to sie godalo ino po gorolsku. Jo do czwortego roku zycia tom nawet malo wiedziol, ze inno mowa istnieje. Dopiero jak zesmy sie przeniesli pod miasto (7 km od cyntrum) na “swoje” to dopiero uslysolem te inno bardzi pansko mowe.
Godali wtedy ze zaciagom tym obcym akcyntem z gor. Jo to wtedy nie wiedziol o czym oni godajo, bo mnie sie wydawalo ze moja mowa bardzij swojsko i polsko niz ichnijszo. Ale tak mnie zezdziwiali ze uwierzylem w to ich godanie i w pierwszy klasie podstawowej tom sie do nikogo nie odzywol i zajol bardzi matematykom, rysunkami i robotami recznymi. A jak juz skapowalem o jaki im akcent chodzi tom sie musiol ucyc innego jezyka.
Puniu nigdzie nie odchodz, bedzie nam Cie brakowac. Stroniczke tom worto cytac a casami tyz cosik napisoc. Skoro sie tu tak przepychajo to juz tyz za duzo nie bede pisol, ale muse Wom powiedziec zem sie niemiara od Wos wszytkich sie naucyl. Ta zdolny nie jezdem, ale jak tak casami czlowiek cosik poduma, posucho, pocyto to sie i naucy.
Wzniośle brzmią subtelne, skromne słowa, ale pod warunkiem, że ich idea jest czysta, w przeciwnym razie stają sie pruderyjne.
Gdyby mnie Pani szanowała, nie uważałaby Pani że zadowalają mnie „złe rzeczy pisane przez Panią”.
Proszę nie mieć do mnie pretensji, to nie ja wyszukałam Panią na jakimś forum internetowym, a jesli Pani zdecydowała się zaistnieć na blogu, na którym ja regularnie piszę i na którym nie dosładzamy sie zbytnio nawzajem, to zapewne mogła Pani wyobrazić sobie różne scenariusze.
A ponieważ z naszym blogiem żegna sie Pani już po raz trzeci czy czwarty, zapewne powróci Pani jak nie drzwiami to oknem.
Pani Ulu bardzo Panią szanuję i nie napiszę nic złego, co by Panią pewno zadowoliło. Komentarze należy czytać wiele razy, aby wyczytać w nich to co napisane.
Także nie bądźmy cyniczni dla nieobecnych Wielkich tego Świata.
Ponieważ na blogu piszę ostatni raz moim obowiązkiem jest zaproponować Pani coś bardzo subtelnego (aby nie napisać pouczającego).
Kiedy Pani decyduje się na wpis, czy też komentarz proszę myśleć zawsze o tym, że na przeciw Pani jest druga osoba, nie pusty gabinecik. Jeżeli już sobie Pani to wyobrazi proszę pisać, ale przed każdym napisanym zdaniem, proponuję „chwilę ciszy” nie „chwilę chaosu”.
Jeżeli odpisze Pani za rok lub dwa lub zaraz. Nic to.
Z wielką przyjemnością będę czytać na blogu, myślę że będzie przekazywany z pokolenia na pokolenie.
Życzę Wszystkim powodzenia
Odmienne zdanie jest jednym z istotnych elementów tego blogu, rozszerza nas nawzajem, pobudza, daje do myślenia.
Z przyjemnością przeczytałam Pani („Pana”) pierwszy (góralski) komentarz do tego wpisu, który zapewne nie powstałby w takiej formie, gdyby nie dylematy, o których pisze Pani powyżej. Dodał on fajnego kolorytu blogowi.
Masz racje Puniu. Nie wiem dlaczego ale jakos latwo jest mi sie z Toba zgadzac. Cale zycie uczymy sie i odkrywamy cos nowego. Jest to proces, ktory trwa nieprzerwalnie od chwili urodzenia az do ostatniego dnia na tej ziemi. Ja bardzo czesto wsrod radosci zycia popadam w smutek. Chyba jednak to dobrze, bo nie jest mozliwym rozroznienie smutku od radosci, jezeli nie doznalo sie obu stanow ducha. Tak samo jest z szacunkiem. Nie mozemy wiedziec co to jest uznanie czy szacunek dopoki go nie doswiadczamy.
Ostatnio myslalem aby sie podzielic moimi spostrzezeniami z filmu ” The curious case of Benjamin Button”, ktory przyznam sie obejrzalem z polecenia na Waszej stronie. Za co jestem bardzo wdzieczny, bo przypuszczalnie inaczej nawet nie zwrocilbym uwagi na ta ekranizacje malej nowelki F. Scott Fitzgeralda (a faktycznie jest to znakomita metafora, ktora warto znac).
Jednak boje sie podzielac moimi filozoficznymi wywodami na ten temat, aby nie wypasc na tle Wszystkich jak polglowek i niepotrzebnie rozbawic publicznosc. Ja czasami mam odmienne zdanie (ale to tylko w odniesieniu do tych, ktorzy mysla inaczej (za co ja ich wcale nie winie). Niemniej generalnie uwazam ze nalezy korzystac z istniejacej wolnosci slowa i wypowiadac tylko swoje wlasne poglady a potem liczyc na laskawosc cenzury i pozostawic ocene innym. Wypowiadanie wlasnych pogladow jest trudne bo pociaga za soba odpowiedzialnosc za wypowiedziane slowa, ale jest sluszne bo reprezentuje nas samych.
Dla mnie bylaby to bardzo wielka strata gdyby przestala istniec ta strona.
Nie zapominajmy rowniez o Cz. Miloszu, ktory byl zablokowany w Polsce przez cenzure przez wiele lat, chociaz moim zdaniem byla ona dla niego bardzo niesluszna i niesprawiedliwa. Ale to tez wymagalo tolerancji i rozdzielnosci pogladow aby tak to widziec i zrozumiec.
Blogu nasz kochany, miej do nas cierpliwość i nie przejmuj się !!!
Naprawdę robimy postępy, tym razem nawet nikt nie zaproponował, żeby „uczcić pamięć o” Platonie i Realem „chwilą ciszy”.
Panie Wiesławie czas zamknąć blog.
Ponieważ na blogu cały czas coś nowego o duszyczkach pisze, także one same piszą o sobie i innych, poruszane są różne tematy. Częściej jest to tak mądre, że każda chce napisać coś mądrzejszego. I dobrze jest mając „zdolność widzenia razem”, każda ma „zdolność oddzielnego zdania”. Prowadzi to do dobrych relacji a dusza wciąż odkrywa na nowo.
Nie zapominając o dobrych relacjach mam na myśli także szacunek. Czy to nie jest tak, że troszkę szacunku do odmiennego zdania innych – zachęci do następnej ciekawej rozmowy.
A Małozdolny Ocenzurowany ma rację: o dusyckach my nic nowego nie napisali. Kiedy już napiszemy, nic tylko przyjdzie zamknąć blog, a może nawet całą stronę. Chciałbym być dwujęzyczny, nawet tak. Czy to odmiana góralskiego?
Odnośnie do wypowiedzi Uli. Myślę, że zdobycie każdej wartościowej zdolności wymaga zaprawy zarówno gabinetowej, jak i pozagabinetowej. Nawet podnoszenie się w logice, wydawałoby się sztuce najbardziej gabinetowej z gabinetowych. Teoria/praktyka, praca/odpoczynek, czytanie/pisanie, mówienie/milczenie – świętość tego typu dwójek jest niepodważalna. Co nie znaczy, że wielu osiąga równowagę.
Odnośnie do wypowiedzi Cz.An. Napisałem: „…nazbierało się sporo komentarzy tekstów Platona, ciekawszych niż one, bo niż one jaśniejszych”, co przecież nie jest uogólnieniem: „ciekawszy, bo jaśniejszy”, tylko mówi o pewnych – niech będzie: konkretnych – tekstach. Twierdzenie, że powinno się czytać filozoficzne teksty źródłowe (klasyczne) bez przygotowania się do nich dzięki lekturze komentarzy jest zakamuflowanym stwierdzeniem: „Ja jestem tak inteligentny, że nie potrzebuję na początek komentarzy”. I nawet jeśli w czyimś przypadku tak jest, ze skromności nie powinien tego mówić na głos. Skądinąd, jeśli początkujący entuzjasta nie wie, które komentarze należy czytać (co zresztą, tak ujęte, brzmi śmiesznie samo w sobie), to skąd będzie wiedział, które dzieła czytać. Przecież lektura wielu z nich jest dziś stratą czasu z uzasadnionych przyczyn. Co do rozpłynięcia się we wszystkim, osobiście filozofię postrzegam jako środek ku temu celowi, niemniej z wyrozumiałością patrzę na tych, dla których jest inaczej.
Ocytaliscie sie ludziska tych ksiazek ocytali. Ale powiem Wom co innego jest ksiazke wymyslic i napisac a co innego skomentowac. A teroz w tych nasych casach to kazdy cos krytykuje, komentuje, ale malo kto pise ksiazki, bo to nima komu cytac. A to nudne jak flaki z olejem, a to balamutne. Jo to nawet nie wiedziol, ze Platon byl literatem. Jo myslol, ze ino filozofem. Z tego co wycytolem o Platonie to on tylko opowiadol a inni go spisywali. Oj porobilo sie porobilo na tym swiecie. O dusyckach to nic nowego nie napisaliscie. Tak zawse bylo i bedzie, beda takie dusycki co cosik tam robia, do cegosik daza, zabiegajo, nie wiedza co sie z nimi stanie a te inne juz wsystko z gory maja zaplanowane i wiedza na co moga licyc. No to wicie jak juz tak z gory wsystko wiedzo to nie musa sie o nic starac. Znom takie dusycki ze jak sie zapaco w telewizor to nawet nie wstano zeby chocioz sprobowac przeleciec 100m w 10 sekund. Nie to zeby nie byly zdolne, ale nie wiedza, ze to staranie jest kozdemu potrzebne jak powietrze. Jak casami widze takie dusycki co to sie nic nie starajo to mnie zaroz sily opadajo. Smiszne? Tak myslolem, mialo byc smiszne.
Czy widzenie razem nie ma przypadkiem czegoś wspólnego ze starą dobrą empatią? Mówimy o umiejętności odczuwania na poziomie intelektu, nie uczuć? Przyznam szczerze, że rozumiem wywody Szanownych Interlokutorów może do drugiego napisanego zdania. Kiedy zobaczyłam tytuł Wiesławowego wpisu pomyślałam: „Fajnie, tym razem będzie o życiu”, a tu znowu o filozofii… Jako drobnomieszczanka z aspiracjami zostanę przy tytule (w końcu średniostatystyczny Polak czyta zwykle tylko nagłówki) i pozwolę sobie przytoczyć dowcip, który skojarzył mi się z tytułem. Mówi mężczyzna do kolegi: Moja żona skarży się że jej nie słucham… czy coś takiego.
To tyle jeśli chodzi o dialektykę dnia codziennego w wykonaniu męsko-damskim.
Zestawienie „ciekawszy bo jaśniejszy” jest nieprawdziwe i bałamutne. Jasność to święty Graal tzw. „filozofii zdroworozsądkowej” (tak zwanej bo „filozofia zdroworozsądkowa” to oksymoron), która „po owocach” sądząc w najlepszym razie trąci donkiszoterią a o najgorszym lepiej zmilczeć. Jasność warto docenić tam, gdzie jest ona możliwa i gdy ktoś dołożył starań, by jasne było to, co trudno rozjaśnić. Ale nie wszędzie jasność jest możliwa.
Dalej, problem z rozpoczynaniem czytania Platona od komentarzy jest taki, że początkujący entuzjasta nie odróżni poważnego, uczciwego komentarza przyjaciela Platona Realego od niezamierzenie humorystycznej, polemicznej interpretacji Poppera. Pomiędzy polemikę a interpretację niełatwo zmieścić uczciwość, choć, oczywiście czasem się udaje vide np. „Chora” Derridy. Dlatego być może jednak początkujący entuzjasta najlepiej wyjdzie, jeśli sam zmierzy się z Platonem czytając na początek może nie nudne jak flaki z olejem „Państwo” lecz np. zabawnego „Eutyfrona”. Pozwoli to opaść nieco entuzjazmowi entuzjasty (powiedzmy to: dialogi Platona to nie jest literatura najwyższych lotów) i spuścić nieco powietrza z nadętego Platona (powiedzmy to: filozofia Platona to nie uberfilozofia). Warto też samodzielnie przekłuć wreszcie bańkę poczucia filozofów, że wszyscyśmy z Platona i wszyscy Platona kochamy.
Co do przytoczonego fragmentu z Realego, pozwolę sobie zwrócić uwagę na osobliwość zdefiniowania zdolności jako dążenia. Zdolność przebiegnięcia 100 m w 10 sekund jako dążenie do przebiegnięcia 100 m w 10 sekund.
Dalej, ostateczne rozpłynięcie się we wszystkim to nieciekawa perspektywa dla filozofa. Co innego poeci, mistycy i inni tacy. Dużo lepszym pomysłem dla filozofa, jest wiedza absolutna jako „prawda wszystkich postaci świadomości” (Hegel), całkiem dostępna (ostatecznie ktoś tę fenomenologię ducha opisał i z tego, co wiemy nie był to anioł) i nie obiecująca dwuznacznych moralnie nagród. Drogą do tej prawdy jest, tu punkt dla Platona, właśnie znojna praca śledzenia choćby najbardziej lokalnych związków dialektycznych. Choć trudno Platonowi przypisać w tej kwestii bezinteresowność. Nic to.
Zabawne, Platon napisał, Reale skomentował Platona, Żyznowski Realego a Czarny Anarchista Żyznowskiego komentującego Realego komentującego Platona. Nic to :).
Zdolność widzenia razem? – brzmi naprawdę bardzo interesująco i jest ciekawym wyzwaniem – mam jednak wrażenie, że to w przewadze zdolność gabinetowa, wymęczona godzinami spędzonymi nad biurkiem, pustelnicza, gdzie naprzeciw ciebie nie ma żywego istnienia, z pragnieniami, potrzebami (a to istnienie niestety zamąca spokój dążenia do…).
Często ta gabinetowa zdolność jest bardzo cenna, przenosząca ludzkość w nowe wymiary. Ale to jednak zdolność widzenia razem w danym aspekcie, a nie RAZEM.
I troche jakby po przeciwnej stronie życie pozagabinetowe, bycie pod ciagłym natężeniem i napięciem z otoczeniem, akcja – reakcja, intuicyjność, odbieranie i przekazywanie bodźców.
I tworzy się samoistny, unoszący nas podział na dusze dążące do ostatecznego rozpłynięcia się we wszystkim i na dusze wiedzące od razu, na co mogą liczyć i jak z nimi będzie, pomijając szereg innych podziałów i strefę „pomiędzy”.
Czyżby jednak: albo albo?