27 sierpnia 2024 roku na Rynku Górnym odbyły się uroczystości upamiętniające 82. rocznicę pogromu ludności żydowskiej z Wieliczki. Pod tablicą pamiątkową znajdującą się na ścianie kamienicy należącej do wielickiej rodziny Schnurów zostały złożone wieńce i kwiaty....
Niedawno koleżanka mojej żony, po wypiciu może dwóch lampek wina, stwierdziła: „Nigdy nikomu niczego nie zazdroszczę”. A że ja też wypiłem trochę wina, postanowiłem z wrodzoną łagodnością podroczyć się z nią o to: „Chyba się nad tym nie zastanowiłaś, nie byłabyś tym, kim jesteś, gdybyś, zazdroszcząc innym, nie chciała im dorównać lub nawet ich przewyższyć” (pracownia architektoniczna, doktorat, mąż biznesmen, figura nie gorsza niż u większości modelek). Po wymianie kilku argumentów z obu stron uzgodniliśmy wspólnie, że czasem bywa zazdrosna, ale zawistna to nie daj Bóg.
Czytam w biografii Miłosza autorstwa Franaszka niepublikowany wiersz poety, który zaczyna się tak:
Nikt proszę pana nie wie co jest siłą
ani jaka słabość zmieni się w zwycięstwo.
To dla mnie był, wstyd przyznać, triumfalny dzień
kiedy usłyszałem, że zabił się Zbyszek.
Miłosz pisze w tym wierszu o satysfakcji, którą poczuł, kiedy się dowiedział o samobójstwie popełnionym w latach 50. przez Edwarda Kozłowskiego. Tego samego, którego jakieś ćwierć wieku wcześniej szesnastoletni przyszły poeta zobaczył przypadkiem wychodzącego z sypialni mężatki, w której kochał się na zabój w sensie dosłownym – jako że próbował się po tym zabić. Kolejny z kilku nielicznych kamyczków, które wrzucam do ogródka Miłosza. Nie podoba mi się to jego: „wstyd przyznać”. Bo jeśli naprawdę poczuł wstyd, to znaczy, że nie było w nim wystarczająco dużo archaicznej i starożytnej greckości, czego ostatnio nie wybaczam łatwo. A jeśli nie czuł wstydu tylko tak napisał, to jeszcze gorzej, bo znaczy, że chciał się podlizać, nie wiem komu.
Zazdroszczący ponoć Homerowi, i słusznie, Hezjod zawarł w Pracach i dniach intrygujący fragment:
Dwie są na ziemi boginie Eris. Jedną Eris może, kto ma rozum, chwalić, a drugą jednocześnie ganić, boginie te bowiem mają zupełnie różne natury. Jedna wspiera złą wojnę i waśń, jest okrutna! Nikt śmiertelny jej nie ścierpi, tylko w jarzmie konieczności okazuje się cześć tej ciążącej Eris, zgodnie z poradą nieśmiertelnych. Urodziła ona, jako starsza, czarną noc; drugą Eris jako o wiele lepszą wszechwładny Zeus umieścił u korzeni ziemi i pośród ludzi. Skłania ona niezdolnego męża do pracy. Gdy patrzy jeden, któremu brak posiadłości, na innego, który jest bogaty, to on spieszy podobnie siać i sadzić rośliny i wkrótce dom stawiać; sąsiad współzawodniczy z sąsiadem, który dąży do dobrobytu. Ta Eris jest dobra dla ludzi. Garncarz czuje złość na garncarza, cieśla na cieślę, żebrak zazdrości żebrakom, a pieśniarz pieśniarzom.
Cytowany wyżej fragment z Pracy i dni Friedrich Nietzsche określa jako „jedną z najosobliwszych idei helleńskich, wartą umieszczenia na bramie do helleńskiej etyki”. Jest on zdania, że Grecy nie odrzucali zazdrości, jak to lekkomyślnie czynią zwolennicy „rozmiękczonego pojęcia współczesnego człowieczeństwa”, wręcz przeciwnie: to na niej osadzała się ich ambicja, która służyła im jako napęd działań w warunkach konkurencji i konieczności zdobywania osiągnięć. I ja staram się skromnie zrozumieć i wyciągnąć z powyższego fragmentu Hezjoda więcej, niż on sam miał na myśli i rozumiał (a po nim komentujący powyższy fragment przez niemal 30 wieków).
Eris może się manifestować w człowieku w dwójnasób. Jako Zawiść pragnąca gorzej dla bliźniego owego człowieka, i jako Zazdrość pragnąca dla niego lepiej. Hezjod odrzuca zawiść – tak jak wspomniani wyżej koleżanka żony i Miłosz we fragmencie wiersza, natomiast zazdrość chwali – podobnie jak wielu z tych, którzy zastanowili się nad nią chwilkę. Z dwóch odsłon należących do bogini Hezjod odrzuca jedną, a akceptuje drugą. Hezjod nie chce całości Eris tylko jej połowę, podczas gdy postać bogini, by być sobą, musi być cała i tożsama z samą sobą. W innym miejscu Pracy i dni Hezjod pisze: „Głupcy, nie wiedzą, o ile połówka jest większa niż całość”. Spotkałem się z kilkoma różnymi interpretacjami tego słynnego zdania. Ale nie z takim, które by je łączyło z cytowanym wyżej fragmentem na temat Eris w celu określenia chłopo-poety Hezjoda jako pierwszego moralisty osiągającego swe cele moralne przez minimalizowanie. Lecz mnie chodzi tu o coś innego. Czy można chwalić zazdrość, a ganić zawiść? Można. A czy można bywać zazdrosnym, nie bywając zawistnym? Chyba można, tak jak można ludzi zawsze kochać, nigdy nie nienawidzić albo zawsze tylko karmić, nigdy głodzić. Ale czy trzeba unikać zawiści, bywając zazdrosnym?
Jeśli chodzi o mnie, to życzę pod określonymi względami źle lub jak najgorzej: moim konkurentom w biznesie, firmom wdzierającym się na polski rynek kosztem graczy lokalnych, i bardziej bezinteresownie – wszystkim politykom, biznesmenom, działaczom, aktywistom i innym zmieniaczom świata, którzy ten świat moim zdaniem pogarszają lub pogorszyliby, gdyby mogli, wszystkim leniom niepolepszającym świata, mimo że mogliby to robić i wielu innym, których nie wymienię. Mam też nadzieję, że tych, którzy mi życzą źle, jest wielu i mają się dobrze, bo może to choć w części z pobudzenia przeze mnie. Liczę też oczywiście na to, że ich złe życzenia względem mnie się nie spełnią, choćby dlatego że świat napędza to pierwsze, nie to drugie.
Jeśli Hezjod nie zazdrościł Homerowi, to powinien był. Może wtedy nie tylko by się bardziej zbliżył pod względem poetyckim do Homera, ale też wyzbył się naiwności, której tamten nie miał. Homerowi nie przyszłoby do głowy pozbawiać Achillesa, Hektora, Menelaosa i innych bohaterów swych poematów zazdrości, zawiści, nienawiści, złości, wściekłości, zajadłości, zapiekłości. Homer ma całość, Hezjod jakieś połówki.
Wiesław Żyznowski
Hat Yai, Tajlandia, 3 czerwca 2011 r.
P.S. Azjaci, których poznałem, w większości uśmiechają się w reakcji na wszelką informację, jaką im obwieszczasz. Mówisz im, że urodziło ci się zdrowe dziecko, uśmiechają się. Mówisz im, że poważnie zachorowałeś, uśmiechają się. Mówisz im, że wygrałeś milion dolarów na loterii, uśmiechają się. W Polsce jest to bardziej skomplikowane. Raz wypada zrobić smutną minę, ciesząc się po cichu, innym razem wypada zrobić wesołą minę, smucąc się po cichu. A często trzeba robić minę zarazem smutną i wesołą, smucąc się i ciesząc w środku, ale odwrotnie niż prezentowana właśnie mina. W przeciwieństwie do Azjatów podejmujemy się rzeczy niemożliwej do doskonałego wykonania. Swoją twarz można nauczyć wyrażać wiele, ale oczy już mniej.
Św. Augustyn: „Mogli ci, mogły te, dlaczego nie mógłbyś i ty, Augustynie”. To też chyba jakoś powiązane z tą dobrą zazdrością.
„Gdybym nie posiadł obszernej wiedzy o tym,
co nazywa się dumą, pychą albo próżnością,
Mógłbym brać poważnie widowisko kończące się nie tyle
opadnięciem kurtyny, ile gromem z jasnego nieba.
Ale komizm tego widowiska jest tak niezrównany,
że śmierć wydaje się niestosowną karą dla nieszczęsnych lalek,
za ich gry samochwalstwa i wiarołomne sukcesy.”
[Traktat teologiczny, Czesław Miłosz]
Tak, Czlowiek potrafi przeniknac Boga. Tylko taki czlowiek, ktory ma w sobie wiecej z Boga niz z czlowieka.
„Nie jestem i nie chcę być posiadaczem prawdy.
W sam raz dla mnie wędrowanie po obrzeżach herezji.
Żeby uniknąć tego, co nazywają spokojem wiary,
a co jest po prostu samozadowoleniem.”
[Traktat teologiczny, Czesław Miłosz]
PS. Czy zatem człowiek potrafi przeniknąć Boga i twierdzić czym i jak się zachwyca?
Motyl nie potrafi sie zachwycac pieknem gasienicy, bo nie rozumie. Bo nie wie, z ta pewnego dnia zamieni sie w jeszcze piekniejszego motyla. A Bog juz o tym wie i zachwyca sie tak samo gasienica jak i motylem. I taka jest jest podstawowa roznica pomiedzy Bogiem a motylem. Bog wie i rozumie a motyl nie wie i nie rozumie, jak tez nie potrafi uwierzyc ani nie potrafi zaufac.Ten sam problem ma gasienica. I gdyby sam Bog objawil sie na sciezce polnej tej poczwarce i gdyby nawet szeptal jej te wielka tajemnice w nieskonczonosc do ucha, ona tego wyznania tez nie zrozumie ani nie poslucha. Bog nie zachwyca sie tym samym pieknem co my sie zachwycamy. A to wszystko dlatego,ze “Beauty is in the eye of the beholder”.
„Miejcie zrozumienie dla ludzi słabej wiary.
Ja też jednego dnia wierzę, drugiego nie wierzę.
Ale jest mi dobrze w modlącym się tłumie.
Ponieważ oni wierzą, pomagają mi wierzyć
w ich własne istnienie, istot niepojętych.
Pamiętam, że zostali stworzeni niewiele niższymi
od niebieskich mocy.
Pod swoją brzydotą, piętnem ich praktyczności,
są czyści, w ich gardłach, kiedy śpiewają,
pulsuje tętno zachwytu.
A najbardziej przed posążkiem Matki Boskiej,
tak uformowanej, jak ukazała się dziecku w Lourdes.
Naturalnie, jestem sceptyczny, ale razem śpiewam,
pokonując w ten sposób przeciwieństwo
pomiędzy prywatną religią i religią obrzędu.
Piękna Pani, Ty, która dzieciom ukazałaś się w Lourdes i Fatima.
Najbardziej wtedy, jak mówią dzieci, zdumiała je
Twoja niewysłowiona śliczność.
Jakbyś chciała przypomnieć, że piękno jest
jednym z komponentów świata.”
[Traktat teologiczny, Czesław Miłosz]
PS. Tak, pisała Pani już o wszelakich ograniczeniach, w j. angielskim i polskim, od przodu i tyłu. Tylko nie odpowiedziała Pani na pytanie.
I chciałoby się w tym wszystkim doczytać „piękna, które jest jednym z komponentów świata”.
@ Ula
Bardzo interesujace pytanie odnosnie znaczenia modlitwy. „Kto pyta nie bladzi”, lub bladzi mniej.
Moc i znaczenie modlitwy sa olbrzymie. W zasadzie niemierzalne przez czlowieka, ze wzgledu na jego wlasne ograniczenia. Wielkim ograniczeniem dla czlowieka jest poczucie czasu i przestrzeni. Nasze zmysly nas ograniczaja, zwodza, tworza falszywe iluzje, zaklamana percepcje rzeczywistosci. Pisalam juz kiedys na ten temat w j. angielskim. Pozwole sobie jednak na powtorzenie mojej mysli w j. polskim liczac na jej lepsze zrozumienie. Bog oraz wszystko co Jego dotyczy dziala poza czasem i poza przestrzenia/materia. Bog ma opanowana sprawe czasu i przestrzeni i ja kontroluje z dokladnoscia do ulamka sekundy i ulamka milimetra lub innej mierzalnej i niemierzalnej przez czlowieka jednostki. Niekoniecznie nalezy Boskie plany poznawac. Nalezy mu tylko wierzyc i ufac. Nauka nie jest w stanie na obecnym etapie jak tez prawdopodobnie na etapie jaki osiagnie za kilka tysiecy lat lub nawet milionow lat zrozumiec i rozpracowac ten Plan Mistrza.
Interesujacym jest natomiast to, ze modlitwa ma wplyw na przeszlosc jak tez terazniejszosc oraz przyszlosci i wiecznosc. Nie wiem dlaczego, czlowiek nie potrafi sobie tego wyobrazic, ze Bog nie ma takich samych odczuc jak czlowiek.
Odczucia Boga nie sa kierowane takimi samymi zmyslami jak cialo czlowieka. Jego zmysly i zdolnosc postrzegania rzeczywistosci jest duzo lepsza niz ludzka. To co dla czlowieka wydaje sie byc niezwykle, osobliwe czy nawet dziwaczne dla Boga jest naturalne. Bog naturlanie zna nasza przeszlosc jak tez juz doskonale wie co bedziemy czynic w przyszlosci i jaka nas czeka wiecznosc. Nasza modlitwa z dzisiaj byla Bogu znana juz w przeszlosci i zostala zastosowana do wydarzen, ktore mialy miejsce dawno, dawno temu. Rowniez modlitwa z dzisiaj zostala juz zastosowana do naszej przyszlosci (moze to byc przyszlosc bardzo odlegla albo niezwykle bliska). Natomiast nasza gorliwosc modlitewna w przyszlosci juz jest Bogu znana i juz znalazla swoje zastosowanie. Bog nie jest ograniczony ramami czasu, wiec wie lepiej gdzie wykorzystac nasza modlitwe, wie gdzie uzyska ona najlepsze rezultaty i kiedy bedzie nam najbardziej potrzebna.
Nawet gdyby czlowiekowi musialo sie wydawac, ze jego modlitwa jest nieskuteczna i calkowicie bez znaczenia. Dlatego stare, madre ludowe przyslowie mowi: “Bog jest nierychliwy ale sprawiedliwy”. Oczywiscie znow tutaj postrzegamy zwykle ludzkie odczucia zwodzone iluzja tworzona przez nasze zmysly. Wydaje nam sie, ze Bog jest “nierychliwy”. Tymczasem On jest szybszy w swoim dzialaniu niz blyskawica. Juz zastosowal nasze modlitwy z dzisiaj jak tez te wszystkie z przyszlosci i przeszlosci. Juz je wszystkie umiescil w czasie i przestrzeni a o jej rezultatach wczesniej czy pozniej sie sami dowiemy.
Wrze w mega-ja-izmowym kotle.
Jeśli jest przestrzeń na wysłuchanie jakiejkolwiek uwagi, odsyłam ponownie do
Rz 7, 14-24 (jw).
Spłaszczanie znaczenia modlitwy – cóż to za nowe świadectwo wiary?
The main objectives in God’s plan for development of humanity are totally different than our own human objectives. God is not interested in any of the patterns in any human achievements in the development of our “Body” but in the development of our “Soul”. The greater is your Soul God will give you greater challenges because He has a trust in you and knows that you can overcome every temptation.
God wants us to live up to the potentials of our own essentially divine nature.
And we have the right to choose: either downgrade ourselves to the limited potentials of a body or elevate to the potentials of our Soul. We have been given a right to choose. And of course nobody wants to work too hard on the challenges so we pray every day: “lead us not into temptations” ( “…i nie wodz nas na pokuszenie …) but God will lead us into temptations every day anyway.
… i nie wódź nas na pokuszenie…
Tlumaczac znowu na “chlopski” ograniczony do zwyklej (a nie mistycznej) wizualnosci rozum:
Oblicze Boga w czasie Holokaustu bylo dokladnie takie samo jak w dniu 2 kwietnia 33 roku naszej ery: spocone wlasna krwia, skupione nad powierzona misja rozwoju czlowieczenstwa i nad elewacja mysli ludzkiej na wyzszy poziom, zasmucone pocalunkiem bliskiego przyjaciela wydajacego Jego cialo na smierc za 30 marnych srebrnikow (mniej niz 1 srebrnik za jeden rok zycia). Bylo takie samo jak jego oblicze w dniu 3 kwietnia 33roku, patrzace na szydzacy i drwiacy tlum, wybierajacy zbrodnie, agresje, nienawisc ponad wybaczenie, lagodnosc i milosc.
Bylo takie samo jak oblicze patrzace na zajadly, rozgoraczkowany, bezrozumny tlum wspierajacy sie nawzajem wlasna ludzka argumentacja wyboru ponizenia samego siebie przez redukowanie swojej wartosci do wartosci ciala albo nawet do wartosci materialu biologicznego i wyboru smierci zamiast zachowania stworzonego przez Boga zycia ponad wszystko. Bez dokonywania wlasnych „sztubackich” poprawek do dziel Tworcy i Mistrza (w zadnym z ich wymiarow).
Uśmiechałbyś się, gdyby Twoje dziecko, Twoja krew, uwierzyło w nazizm? A Ty nie mógłbyś nijak na nie wpłynąć – po prostu nie potrafiłbyś. A to się zdarza.
@KOIN
Ale czy uśmiechał się, patrząc na Holokaust?
@GLOVER IV
Glover-ku tlumacze Ci wielkie sparwy (jeszcze niepojmowalne przez Twoj umysl) na tzw. “chlopski rozum” abys zaczal pojmowac choc w malym zakresie. Zauwazam, ze jestes niezwykle pojetny dlatego wiem, ze To pojmiesz – pozostaje tylko do rozwiazania kwestia czasu. Oczywiscie im szybciej tym lepiej. Zakres calkowity na obecnym etapie rozwoju cywilizacyjnego jest wykluczony (niemozliwy). Wszystko jednak bedzie sie zmieniac w czasie. Jak mowi przyslowie: „pozyjemy zobaczymy”.
Natomiast porzadek zarowno w “Niebie” jak i na “Ziemi” jest dokladnie taki sam. W podstawowej modlitwie znanej (bezwiednie) 99.9% Polakom : “Badz wola Twoja jako w Niebie tak i na Ziemi” jest To sprecyzowane w sposob dokladny i bezposredni i bez cienia watpliwosci. Tak wiec, mysl ta powinna byc wszystkim bliska. Problem jest w tym, ze co bliskie wydaje sie dalekie i trudne do zauwazenia jak tez To co zbyt dobrze znane jest trudne do zaobserwania wraz z prawdziwa charkterystyka, ze wzgledu na stworzona falszywa iluzje.
Bog patrzac na nas sie usmiecha. Usmiechal sie kiedy zylismy w iluzji krazacego Slonca wokol Ziemi. Usmiechal sie kiedy rysowalismy mapy z nasza Ziemia w postaci placka niesionego na grzebietach trabatych Mamutow (przypominajacych wspolczesnych Slonii). Wierzylismy, ze tak wyglada nasza Ziemia a Bog sie usmiechal. Nawet Slonie musialy sie tlumaczyc ludziom z tego zafalszowanego ukladu zaleznosci. Bog usmiecha sie dzisiaj kiedy probujemy cos wytlumaczyc co przekracza nasz maly zwodzony zmyslami i ludzkim zaklamaniem i ograniczony ramami czaso-przestrzeni mozg.
Na domiar tego zlego, szoste zmysly maja mniejszy wplyw na juz i tak oslabiony „rozum chlopski”. Jak sam doskonale wiesz ten jest duzo gorszy niz np. “damski”. Jak Ci zapewne tez wiadomo kobieta zostala stworzona pozniej niz mezczyzna i jak wynika nie tylko z wowodow biblijnych ale i naukowych kazde kolejne stworzenie Boskie jest doskonalsze i naukowo zostalo udowodnione, ze stoi wyzej w hierarchi ewolucji. Czyli im pozniej i wyzej tym lepiej (generalnie rzecz ujmujac). Konkluzja: pospiech w rozumieniu bedzie dobry ale bycie opoznienym w stworzeniu wskazane.
@KOIN
Może i Twój ostatni wywód miałby sens, nawet gdyby miał być kompletnie fałszywy, ale z jednym zastrzeżeniem. Używasz określeń należących do porządku, który jako tako rozumiemy: „własność”, „prawo”, „nieporozumienie” do opisania porządku rzekomo wykraczającego poza ten pierwszy.
mega-ja-izm
Nie nie ma to nic wspolnego z powyzszym.
Tlumaczac na prosty chlopski rozum „WHY?” Przyczyna jest tylko jedyna: wielkie nieporozumienie miedzy czlowiekiem a Bogiem co do prawa kreowania i co do prawa wlasnosci w odniesieniu do stworzonego zycia. Bog a nie czlowiek jest kreatorem zycia i jest jego wylacznym wlascicielem. Jego plan wykracza poza ramy czaso-przestrzeni (rozumianej przez czlowieka). Czlowiek jest tylko naczyniem (calkowicie bezkreatywnym) sluzacym do bezpiecznego przechowania i przenoszenia zycia w czasie i przestrzeni. I tak jak przy kazdym innym prawie wlasnosci oczywiscie matka ma pelne prawo decyzji co do warunkow korzystania z jej naczynia ale nie zawartosci. Tak samo jak wlasciciel beczki na wino nie staje sie automatycznie wlascicielem samego wina. Rowniez, wprowadzanie jakichkolwiek poprawek do wina powinno byc zastrzezone tylko i wylacznie dla jego wlasciciela.
nieograniczone zastępy chceń
bo-mi-się-należenie
ja-izm
skromność w niełasce
obowiązkowa szczęśliwość
pycha
Correction: „In USA alone more than 3,000 (three thousands) unborn babies are killed per DAY”! Why do we allow this to happen? WHY? We hold the power to spare their lives, to spare for them 5 or 6 more months and let them be born!!!
Is this too much?
And use our energy to love and to preserve life. So, the question is: WHY don’t we use this power??? WHY???
God „is the source of everything” in the true and absolute sense that everything that „is” (existence) comes from and has its being from God.
So God is the source of all that is and all that He creates is good. Given those huge truths (that include mystery because we with our finite capabilities cannot totally understand God „things” that are infinite in their nature) we need also recognize that we are not able to fully understand them because we do not (cannot) understand the whole of God’s plan for now, future and infinity. What we may think is good for us is not necessarily known by God the same way.
Let’s take an example. The loss of innocent human lives in the present modern time is much greater than during Holocaust. In USA alone 3,000 unborn babies are killed per week (more than 1mln a year). How many in a global scale? We can’t even count them, because of poor statistics in different regions of the world. It is much greater life loss and more barbaric than any war in the world in the history of humanity could generate. God encourages life, creates life and the mother has her choices (as do we all and those influencing her). What can be more barbaric than killing innocent and defenceless children? Which is being done and promoted by many who call themselves “intelligent beings” living in modern societies, and who are trying to justify these barbaric decisions and actions with claims that it is a women’s right to kill her unborn child.
We hold the power with our decisions and actions to make positive change: To safe-guard and preserve life. So, the questions of “WHY” still go to humans not to God, because God’s choices are different and always good. Evil is the absence of good. With regard to people, it is a defect or corruption caused by man’s free will to choose.
If God is the source of everything, is He the source of the Holocaust, death of innoccent children and the immeasurable whole evil on earth in the whole history? And – you are right with this question – WHY?
@ Glover IV
Gloverku, it is always good to hear from you. „OF WHAT???” – It is very easy question.
God is the source of everything.
More difficult question goes to you: WHY?
@ KOiN
God is the source of what?
Wherever there is pure Love and Goodness there is God alive. God is the source.
„As it was in the beginning, is now, and ever shall be, world without end”
Wybieram, od dziecka, Boga żywego (czegóż mam się lękać). Wybieram i dobrze i źle, różnie, jak człowiek. Mam wrażenie, że woli słuchać o moich słabościach, jakby z dialogu z nimi rodziła się siła.
Yes, try to choose the right door! Do not worry too much if these are opened wide or closed. It won’t matter if you can not fit through.
So as you may see the final result of our perseverance is depended only on our right choice and the right choice is depended on our state of mind. You can try to fit through too small door or bend your thought.
However, the choice again is yours.
Gdyby jednak odnieść się do zacytowanych słów w sposób bardziej zniuansowany i niesztampowy, można by wbrew pozorom zawęzić zbyt szeroko otwarte wrota i otworzyć je tym, którzy w tych szerokich wręcz by się nie zmieścili.
Positive and negative energy in the world is very real (the same real and powerful as forces of gravity).
If you will allow yourself to be involved with a destructive, negative energy you will continue to bring only destruction and sorrow. It is how the law of an attraction and laws of nature work. We can use our energy to hate or to love, to satisfy our greed or generosity to satisfy our anger or gentleness, justice or mercy, trust or suspicion, apathy or fervor, to resist temptations or to feed our human weaknesses. We have a right to choose and the right choice – it is what decides about our entire life and even our eternity.
Dlaczego ludzie tracą energię na wmawianie innym i sobie, że potrafią czynić samo dobro?
Św. Paweł, List do Rzymian (Rz 7, 14-24)
„Skłonności upadłej natury
14 Wiemy przecież, że Prawo jest duchowe. A ja jestem cielesny, zaprzedany w niewolę grzechu. 15 Nie rozumiem bowiem tego, co czynię, bo nie czynię tego, co chcę, ale to, czego nienawidzę – to właśnie czynię. 16 Jeżeli zaś czynię to, czego nie chcę, to tym samym przyznaję Prawu, że jest dobre. 17 A zatem już nie ja to czynię, ale mieszkający we mnie grzech.
18 Jestem bowiem świadom, że we mnie, to jest w moim ciele, nie mieszka dobro; bo łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać – nie. 19 Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę. 20 Jeżeli zaś czynię to, czego nie chcę, już nie ja to czynię, ale grzech, który we mnie mieszka. 21 A zatem stwierdzam w sobie to prawo, że gdy chcę czynić dobro, narzuca mi się zło. 22 Albowiem wewnętrzny człowiek [we mnie] ma upodobanie zgodne z Prawem Bożym. 23 W członkach zaś moich spostrzegam prawo inne, które toczy walkę z prawem mojego umysłu i podbija mnie w niewolę pod prawo grzechu mieszkającego w moich członkach. 24 Nieszczęsny ja człowiek! Któż mnie wyzwoli z ciała, [co wiedzie ku] tej śmierci?”
Na podstawie odniesień przywołanych w „Drzewie życia” Malick’a.
„Love is the only bases for ALL human relationships” (JPII in Chicago). It is a matter of a soul not a body. Language and a body itself can not influent the bases. And for a soul everything is possible and well designed and always has its own perfect sense. Soul is a part of a perfect world without any limitations by itself.
Why people would want (or like) to waste their energy for anything elese then pure love? Why??? Positive or negative energy cost the same.
Jeśli Issac Bashevis Singer na pytanie, „dla kogo właściwie pisze w języku jidysz, zwykł był odpowiadać – dla duchów”, to nawet ten blog ma sens.
Obala…
W końcu trochę różnych teorii się przewinęło i ziemia przestała być płaska.
A psychizowania można nie lubić. Ale czy na pewno…[zawiść, która zresztą jest jakąś dalsza kuzynką samouwielbienia]…?
„Czego trzeba się wstydzić, czasem nam służy.” Chętnie zastosowałbym to także do zawiści, która zresztą jest jakąś dalszą kuzynką samouwielbienia.
Odnośnie do Klein. To, że bogowie greccy bywają zawistni, a zapewne nie mieli problemu z dostępem do matczynej piersi, obala twierdzenie Klein, nie dlatego, że z owymi bogami było (realnie) tak lub inaczej, lecz dlatego, że oni stanowią archetypy o wiele głębsze i starsze, to jest bardziej wiarygodne, niż jakiekolwiek psychizowanie.
Zgadzam się, o tyle odczuwamy wydaje się sprzeczne uczucia, o ile przestaliśmy być dziećmi, to znaczy staliśmy się gorsi pod tym względem.
Widzisz, ja niby też nie widzę problemu, tylko się zastanawiam, jak to się da jednocześnie? Bo jeśli kiedyś kochałam daną osobę, a potem ją nienawidziłam i jeszcze czułam zawiść albo na odwrót: kiedyś ją nienawidziłam, czułam zawiść a potem ją kochałam, to wiadomo.
Kochając, poza tym że JA kocham, to kocham KOGOŚ. Tak samo nienawidząc, zazdroszcząc, będąc zawistnym, itp. Czy w takim razie nie widząc problemu, żeby żywić te wszystkie uczucia do KOGOŚ jednocześnie, zastanawiam się, czy ten KTOŚ widzi w tym problem, czy nie widzi?
Uznaje się, że dzieci mają naturalne, czyste emocje, odruchy, zachowania.
Jak myślisz, co czułoby dziecko gdybyś okazywał mu te wszystkie uczucia jednocześnie (gdyby ktoś „analizował” to słowo, wyjaśniam że chodzi mi o okres, w którym obie osoby pozostają w tej samej relacji, np. ojciec – dziecko)?
Oklepane tematy. One mają też to do siebie, że niektórym udaje się coś ciekawego na nie powiedzieć.
Zawiść względem siebie. Czy znam coś takiego? Nie. Ale może to jest to uczucie, które dodatkowo niszczy np. młodych ludzi, po tym jak zostają kalekami po nieudanym skoku na główkę do wody, itp.
Melanie Klein. Czy chciałoby Ci się krótko napisać, co sprawia że według Ciebie jest to „bełkot”?
Miłosz – a jak z podobaniem Ci się w tym wypadku: „trzeba się wstydzić”?
Nie widzę problemu w tym, żeby jeden człowiek miał i wykazywał się naraz miłością, nienawiścią, zawiścią, zazdrością, i wszelkim innymi uczuciami względem jednej osoby lub różnych osób. Miłość względem siebie samego wydaje się ważna, choć to oklepany temat. Natomiast Twój wpis dał mi do myślenia na temat zazdrości i zawiści względem siebie. Znamy powiedzonko: „sam sobie tego zazdroszczę” lub lepiej: „sam sobie siebie zazdroszczę”. Mam wrażenie, że każdemu zdarza się tak pomyśleć, a może nawet poczuć. Ale co z zawiścią względem siebie? To już trochę wyższa szkoła jazdy. Znasz coś takiego?
Wypowiedzi Klein nie komentuję, bo to jakiś bełkot według mnie.
Miłosz – miodny cytat.
„Eris może się manifestować w człowieku w dwójnasób. Jako Zawiść pragnąca gorzej dla bliźniego owego człowieka, i jako Zazdrość pragnąca dla niego lepiej.”
Zaintrygowało mnie w Twojej charakterystyce manifestacji Eris w człowieku użycie słowa „bliźni”.
Pierwsze moje skojarzenie z tym słowem to przykazanie miłości: „będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego” (w tym wypadku: bliźniego swego tj. każdego człowieka), które wg wywodów we wpisie zapewne miałoby szansę zostać przypisane zwolennikom „rozmiękczonego pojęcia współczesnego człowieczeństwa” i raczej byłoby w kontrze do obydwu połówek Eris z „Pracy i dni” Hezjoda.
Ogólnie bliźni kojarzy się natomiast z kimś bliskim, pokrewnym.
W związku z powyższym Twojemu opisowi przypisałoby się raczej to ogólne znaczenie, a podążając za wymienionymi argumentami, Zawiść i Zazdrość miałyby de facto oddziaływać w obrębie danego człowieka i jego bliźnich czyli bliskich. W tym samym obrębie co Miłość.
Fryderyk Nietzsche w „Tako rzecze Zaratustra” pisze: „Miłujcie sobie bliźniego jak siebie samego – ale bądźcie mi wpierw takimi, którzy miłują samych siebie […].”.
A jak to jest w takim razie z miłowaniem samego siebie i jednoczesną zawiścią pragnącą gorzej dla bliźniego, czy są możliwe?
A może zawiść wobec bliźniego jest powiązana z niedostatecznym miłowaniem siebie?
Melanie Klein, brytyjska psycholog, w pracy „Zawiść i wdzięczność” doszła do następujących wniosków:
„Gdy mówię o wrodzonym konflikcie między miłością i nienawiścią, chce przez to wyrazić, że zarówno impulsy destrukcyjne jak i zdolność do miłości są uwarunkowane w pewnym stopniu przez konstytucję oraz, że występują indywidualne różnice w ich nasileniu. Zewnętrzne okoliczności mogą je wzmacniać. I tak bez wątpienia na skutek ciężkiego porodu, niewystarczającego karmienia, i prawdopodobnie w wyniku
nieprzyjemnych doświadczeń podczas stadium prenatalnego destruktywne impulsy, lęk prześladowczy, chciwość i zawiść są intensywniejsze.
Chciałabym w niniejszej pracy zwrócić uwagę na określony aspekt najwcześniejszego związku z obiektem [symboliczną piersią matki] i procesu internalizacji. Myślę o wpływie zawiści na rozwój zdolności bycia wdzięcznym i szczęśliwym. Chciałabym postawić hipotezę, że zawiść na tyle włączona jest w trudności dziecka na ile ma ono uczucie, ze odmawiająca pierś zachowuje dla siebie wstrzymywane zaspokojenie.
Zawiść, zazdrość i chciwość muszą być odróżniane od siebie.
Zawiść jest to nieprzyjemne uczucie, że inna osoba posiada i rozkoszuje się (używa) czymś, co jest warte pożądania, przy czym zawistny impuls zasadza się na tym, aby to zabrać lub zniszczyć.
Zawiść ogranicza się do stosunku obiektu do tylko jednej osoby i nawiązuje do
najwcześniejszego, wyłącznego związku z matką.”
PS.
Czesław Miłosz — Nieobjęta Ziemia
„Nie mógłbym tak długo obywać się bez uznania ze strony bliźnich, poza małą garstką wybranych, gdybym nie miał uznania dla siebie. Stąd morał, że czego trzeba się wstydzić, czasem nam służy.”