27 sierpnia 2024 roku na Rynku Górnym odbyły się uroczystości upamiętniające 82. rocznicę pogromu ludności żydowskiej z Wieliczki. Pod tablicą pamiątkową znajdującą się na ścianie kamienicy należącej do wielickiej rodziny Schnurów zostały złożone wieńce i kwiaty....
Za tymi banalnymi słowami może ukrywać się wielka siła – wszystko zależy od sytuacji, w jakiej do mnie przyjdą. Nie wniosą zbyt wiele, gdy padną w obliczu uczucia, które znam już z przeszłości, zwłaszcza jeśli znam je dobrze. Załóżmy, że rozzłościłem się, na to ktoś do mnie: „Zapamiętaj to uczucie”. I co? I nic, bardzo dobrze znam ten stan, zaznałem go już tysiąc razy. Ale weźmy inny przykład: jestem studentem i pierwszy raz w życiu czekam na korytarzu na decyzję komisji egzaminacyjnej – jeśli zdałem, zostaję na studiach, jeśli nie, wyrzucają mnie. Gdybym nie musiał siedzieć tam długo, miałbym do czynienia tylko z tymi odczuciami, które miały do mnie przyjść w takiej sytuacji jako pierwsze: może byłaby to właśnie złość na siebie, a może strach przed tym, co dalej w życiu bez ukończonych studiów, pewnie też wstyd przed znajomymi. Ale oczekiwanie przedłuża się, przedłuża się na tyle, że po tym, jak zmęczyłem się tymi pierwszymi emocjami, później nawet nimi nieco znudziłem, do głosu dochodzą coraz to inne myśli i odczucia. Odczucia pozwalające mi rozwarstwić tę jednoznaczną – na pierwszy rzut oka – sytuację. A może to dobrze, że nie skończę tych studiów, bo inaczej do końca życia musiałbym pracować w zawodzie, który w czasie kilku lat studiów przemienił się z ciekawego w nieciekawy? Dyplom tego wydziału generalnie ułatwiłby mi życie, ale być może spocząłbym wtedy na laurach. A tak będę się pewnie trudził i trudził, ale ostatecznie być może właśnie to mnie spełni i zbawi (emfaza nie moja, tylko z Fausta Goethego: „Kto stale dążąc, trudzi się, tego wybawić możem”). A może niespodziewanie przyszedł czas na rozpoczęcie innych studiów – jeśli tak, szkoda czasu na kończenie starych. Bo w końcu gdyby one były dla mnie wszystkim, nie doszłoby do tej komisji i nie siedziałbym tu teraz. I tak oto odwracam sytuację jej podszewką na wierzch. Taką podszewkę sytuacji widzę i wyczuwam po raz pierwszy w życiu. Profesorowie siedzący za ścianą zaczynają mi być sympatyczni, a ich werdykt obojętny. Chyba już na niego nie poczekam. Nachodzi mnie poczucie pogodnego wyplątania się z supełka własnej roboty, przezwyciężenia go, rozszerzenia się. Dobrze sobie zapamiętam to odczucie. Na wypadek sytuacji beznadziejnych tylko na pierwszy ogląd.
Wiesław Żyznowski
Chyba nie do końca rozumiem ideę ukrytą pod hasłem „Zapamiętaj to uczucie” skoro – jak piszesz -„A nawet nie o zapamiętanie chodzi, tym bardziej nie o uczucie”. Jeśli masz na myśli ciche postawienie sie w poprzek zastanemu porządkowi – to nasuwa mi się na myśl tylko jedno – co to za bunt, o którym nikt nie wie? Co do oswojenia – to faktycznie jest to możliwe – i nawet tak jak piszesz – jeśli oczywiście dobrze zrozumiałam – pewnego rodzaju „nauczenie” się oswajania różnych sytuacji, ale dla mnie jest ono zdecydowanie bardziej możliwe do spełnienia przez akceptację zastanego porządku niż przez jego zanegowanie.
Sytuacje nie są ani pozytywne i przyjemne ani negatywne i nieprzyjemne, tylko takie, jakimi je widzimy, droga Anno. A jak je już jakimiś widzimy, to na niektóre z nich reagujemy, na inne nie. „Zapamiętać uczucie” można sobie każde, nawet takie, które zasługuje na wzmiankę na kursie, mnie jednak chodzi o zapamiętywanie czegoś „niezapamiętliwego”. A nawet nie o zapamiętanie chodzi, tym bardziej nie o uczucie – tak się tylko mówi – tylko o bezkarne, bo wewnętrzne zanegowanie tego, co wydaje się oczywiste. To ciche postawienie się w poprzek zastanego porządku – paradoksalnie – pozwala mu się podporządkować przez oswojenie. Za każdym następnym razem jest już tylko lepiej. A różnica między oswajaniem i zapamiętywaniem to faktycznie już zupełnie inna historia.
„Zapamiętaj to uczucie” kojarzy mi sie raczej z sytuacjami pozytywnymi, które działają na nas budująco, wzmacniają naszą wiarę w siebie i wiarę w bliską, mądrą obecność różnych osób w naszym życiu. „Zapamiętaj to uczucie” w sytuacjach nieprzyjemnych lub wręcz granicznych kojarzy mi się z ostrzeżeniem w stylu: „Nie popełnij więcej tego samego błędu”. „Zapamiętaj to uczucie” w sytuacji przez Ciebie, Wiesławie, opisanej kojarzy mi się z jednym mechanizmem poznanym na błyskawicznym kursie pedagogiki i psychologii na studiach (w łącznej liczbie dziesięciu godzin). Mechanizm nazywa się „kwaśne winogrona” i polega na tym, ze w sytuacjach stresowych, takich, kiedy coś może nam sie nie udać, oszukujemy stres poprzez przekonywanie samego siebie, że nasz cel nie jest dla nas tak istotny, jak do tej pory zakładaliśmy. Poziom napięcia spada, a my zyskujemy psychiczną asekurację na wypadek niepowodzenia. Oczywiście jest też druga możliwość rozpoznania takiej sytuacji – że nagle rzeczywiście dochodzimy do wniosku, że warto przewartościować/zmienić/uporządkować swoje sprawy – a wtedy słowa „Zapamiętaj to uczucie” nie odnoszą się do sytuacji bieżącej (egzaminu), ale do poczucia oczekiwania na to, co czeka za życiowym zakrętem.
A co do trudzenia się i wątku Faustowskiego – to już zupełnie inna historia…:)