zyznowski.pl - wydawnictwo i księgarnia online

Pitagoras podobno „mówił, że życie jest podobne do święta ludowego; jedni idą na nie, żeby wziąć udział w igrzyskach, inni – żeby handlować, a jeszcze inni, i to najlepsi, jako widzowie”.

Każdemu chodzi o to, by być lepszym od znanej mu reszty ludzi pod jakimś względem, a robi to sposobami, na jakie go stać. Wśród nieskończonych podziałów tego, czemu oddają się ludzie, rysuje się jeden z ważniejszych: praca i zabawa. W czasach Pitagorasa życie było tylko podobne do święta ludowego, dziś w erze nowożytnej, kiedy wszystko stało się „bardziej”, innymi słowy stało się bądź obrazem, bądź parodią samego siebie, życie nie jest jak święto ludowe, lecz jest świętem ludowym. Więc praca bywa często gorzej albo lepiej znoszonym środkiem do upragnionego celu: do zabawy, czyli rozrywki.

Dzisiejszy zachodni świat dzieli się – było tak zawsze – na elitę i lud. W związku z tym, że już mało kto jest uformowany przez jakiś autorytet, niezależnie od tego, jak mu się wydaje, kryteriów podziału na elitę i lud jest bez liku. Postrzegani tak czy owak przez innych a uważający samych siebie za takich czy owakich, bogaci a biedni, wykształceni a prości, uprzejmi a chamy, twórcy a odtwórcy, rządzący a rządzeni, słuchani a słuchający, pracujący a leniący się, bawiący się a nie bawiący, dawcy a biorcy budżetowi, itd. Nawet ci godzący się, że należą do ludu, nie martwią się tym zbytnio, byle tylko udawało im się przechytrzyć innych. Przechytrzenie to w najprostszej postaci polega na otrzymaniu jak najwięcej (zabawy) w zamian za danie jak najmniej (pracy). Taka jest chyba istota współczesnego homo ludens! Uprzedzając argumenty o „poniżających pracach, które przecież ktoś musi wykonywać”, pytam: Czy nie jest tak, że z perspektywy szerszej niż krajowa, do wykonywania każdej pracy znalazłby się ktoś naprawdę chętny, i czy wykonujący przez dłuższy czas pracę poniżającą, nie pracują dość dużo lub dość dobrze, by się z niej wyzwolić?

Ktoś przechytrza świat: dużo się bawi, mało pracuje. Ale przecież przechytrzenie kogoś lub czegoś ostatecznie obraca się w bycie przechytrzonym. Więc jak jest w tym wypadku? Ktoś dużo się bawił, nie napracował się, więc nie odcisnął się zbytnio w świecie, było go tam mniej; świat naigrał się z niego, bo pozwolił mu żyć po nic, cenę, jaką zapłacił za wygodę było istnienie mniej. Może to tak. Robi się ze mnie coś na kształt socjalisty wierzącego w wyzwolenie przez pracę, a fuj, pomyśli ten i ów.
Wiesław Żyznowski

Koszyk0
Brak produktów w koszyku!
0