27 sierpnia 2024 roku na Rynku Górnym odbyły się uroczystości upamiętniające 82. rocznicę pogromu ludności żydowskiej z Wieliczki. Pod tablicą pamiątkową znajdującą się na ścianie kamienicy należącej do wielickiej rodziny Schnurów zostały złożone wieńce i kwiaty....
Wygląda mi to powiedzonko na potoczne wyjaśnienie, dlaczego jedni pracują, choć może nie musieliby aż tyle, podczas gdy inni nie pracują i nie wstydzą się tego. Od razu poczynię domorosłą dywagację o prawdziwości i rzeczywistości (czegoś). Coś jest rzeczywiste jako istniejące tak, jak jest i jakie jest. Natomiast o prawdziwości czegoś (rzeczywistego bądź nie) możemy mówić tylko w przypadku poznawania tego czegoś przez podmiot zewnętrzny (zostańmy przy ludziach). Jeśli na przykład jest sobie odległa o biliony lat świetlnych (rzeczywista) gwiazda, o której nikt nigdy niczego się nie dowiedział ani nie dowie, mówienie o „prawdziwości” czegokolwiek wiążącego się z nią jest bezprzedmiotowe z braku podmiotu potencjalnie poznającego.
Tak więc zamiast „tylko praca jest prawdziwa” może lepiej powiedzieć: „tylko praca jest rzeczywista”.
Czy nie jest tak, że niektórzy pracują i pracują, bo obawiają się, że praca jest dla nich jedynym w miarę pewnym kontaktem z rzeczywistością, jako że polega ona na zmianie rzeczywistości, cokolwiek to znaczy. Praca to wysiłek ukierunkowany na zmianę rzeczywistości materialnej lub niematerialnej, czy to zewnętrznej wobec człowieka, czy wreszcie jego wnętrza. Rąbiąc drzewo na opał, pracuję, więc mam kontakt z rzeczywistością. Tak samo pisząc wiersz, studiując Platona, odpisując na służbowego e-maila, negocjując kontrakt. Nie pracuję – więc zachodzi podejrzenie, że mogę nie mieć kontaktu z rzeczywistością – kiedy padam z nóg podczas zwiedzania muzeum sztuki choćby i nowoczesnej, kiedy oglądam telewizyjny program zamierzony na edukacyjny, czy czytam pouczającą nawet książkę lub spaceruję intensywnie po plaży.
Gdzieś w dzieciństwie lub wczesnej młodości kwestia prawdziwości i rzeczywistości niektórym stanęła na drodze i obili się o nią – lub nawet się o nią poobijali, inni zaś przemknęli obok. I tak jedni po Faustowsku „dążą, trudząc się” (aż po zaprzedanie duszy), drudzy natomiast – parafrazując Goethego – „podążają (dryfują), nie trudząc się”. Jedni i drudzy wiedzą, że ostatecznie wychodzi na jedno, ale to nic nie zmienia.
Ale może dążący pracują przede wszystkim po to, by odróżniać się od dryfujących. Dawno, dawno temu, kiedy ludzkość dzieliła się mniej więcej po równo na pracujących i nie pracujących, albo może nawet tych pierwszych było więcej, solidna, porządna praca nie nobilitowała. Zaś teraz, skoro, pogląd, że „tylko nieudacznicy wierzą dziś w pracę” (Sloterdijk) stał się masowy, czyż nie jest tak, że właśnie wiara w pracę nobilituje, jako że niepostrzeżenie stała się nie masowa, a elitarna?
Gwoli ścisłości, za dążących poprzez pracę uznaję tych, którzy z małymi przerwami na rzeczy konieczne pracują cały czas, zawsze, nawet podczas snu.
Tak na marginesie, co robić lub może czego nie robić, żeby jedni i drudzy lubili się wzajemnie? Oczywiście, niepracujący mają więcej powodów do nielubienia pracujących. Wymuszona przez państwo redystrybucja – na szczęście tylko wymiernych i łatwych do przewłaszczenia – rezultatów, łagodzi nieco ich ból, ale: czy wystarczająco? Trzeba chyba to zostawić tak, jak jest. Pracujący mając swoją pracę i rezultaty są rześcy, nie pracujący mając ochotę na cudze rezultaty są gnuśni; jest trochę sprawiedliwości na świecie.
Wiesław Żyznowski
SBHD1U cfnpkyaibnan
“Do pracy-praca, by sie zmartwychwstalo”. Aby rozwinac te mysl warto przeczytac niektore poematy oraz medytacje jakie napisal Jan Pawel II , Karol Wojtyla podczas pracy w zakladach chemicznych Solvay, potem kamieniolomach na Zakrzowku, w koncu podczas pracy w oczyszczalni sody na Borku Faleckim. Ciezko pracujacy czlowiek- wowczas niedoszly teolog studiujacy rownoczesnie w tajnym Metropolitalnym Seminaruim Duchowm w Krakowie. Tylko slepcy mogli nie zauwazyc, ze mysl tego czlowieka przrasta prace w kamieniolomach. A mysl moze miec moc wieksza niz praca tysiecy rak. Wystarczy posluchac jego wiersza “Tworzywo”, aby zrozumiec jak rozwiazuje sie mysl czlowieka nawet w kamieniu.
@ Punia
Pacyfik to wyzwanie, ale rowniez spotkanie z pieknem. Pieknem, ktore nie zostalo znieksztalcone reka czlowieka. Piekno w ktorym znajduje sie pelna harmonia wspolistnienia odmiennosci i orginalnosci. Spotkanie, ktore sklania do porzadkowania samego siebie ze soba, z otoczeniem i z Bogiem. Nie chodzi przez to o unifikacje i pozbawienie sie wlasnej odrebnosci, ale o umiejetnosc zycia w harmonii.
Zabieganie codziennoscia, zakrzyczenie i zaduszenie przez idealy otoczenia czasami gubi w nas to wewnetrzne naturalne uporzadkowanie. Skonfliktowany swiat rodzi w nas rozbicie, agresje i separacje. Natomiast zespolenie sie z pieknem stworzonym przez Boga (nie czlowieka) pomaga odbudowywac wewnetrzny lad i mimo ludzkiego zla, odnalezc dobro, ktore jest metafizycznym warunkiem piekna. Rozumieli to dobrze Grecy, ktorzy zespalajac te pojecia ukuli wspolny termin dla obu: “KALOKAGATHIA” czyli “Piekno+dobroc”. Piekno pozbawione dobra jest bezwartosciowe, rowniez dobro nie istnieje bez piekna.
Filozofowie utozsamiaja dobro, piekno, jednosc, prawde i milosc z istotnymi cechami Absolutu i Boga. Niech wiec Pacyfik bedzie miejscem spotkania sie z pieknem, ale i z dobrem, ktore bedzie nas pobudzac aby je zaniesc rowniez innym. Bowiem “Caritas ex natura diffusiva est” (Milosc z natury jest rozlewajaca sie.) Ocean uczy na sluchac Boga i rownoczesnie drugiego czlowieka. Uczy nas pokory. Nastraja do nawrocenia, przebaczenia i pojednania.
Jezeli mamy wzrok, to bedziemy przezywac przekraczajac granice doczesnosci i zanurzac sie w duchowosci i transcendencji patrzac na otaczajace nas piekno. Jezeli jestesmy slepcami to bedziemy dotykac i sluchac. Aby widziec wiecej bedziemy zamykac oczy.
«(…) Bo piękno na to jest, by zachwycało
Do pracy – praca, by się zmartwychwstało».
Cyprian Norwid
@ Krakus
Dziękuję! Ja już podróżuję z Panią od mojego pierwszego wpisu na blogu. Pacyfik – to wyzwanie.
Myślę, że w pracy jest dokładnie tak samo. Praca dla mnie jest sensem życia, uwielbiam pracować. Czy ma Pani takie wrażenie, że kończąc pracę jeszcze chciałoby się w niej zostać, popracować. Ale obserwując ludzi – są zdziwieni, że lubię pracę.
Praca dla mnie to też spotkanie z człowiekiem, który także dużo mnie uczy. Lubię ludzi, którzy ciężko pracują, posiadają wielki dorobek, pełno nagród uznaniowych a mają w sobie pokorę, z nimi najbardziej lubię przebywać.
Zapamiętałam słowa pracowitego człowieka
„widać każdy bierze z drugiego to, czego potrzebuje. Nawet jak tego czegoś naprawdę w tym drugim człowieku nie ma”
To Punia,
Which ocean do you prefer? From my place we could sail all the way to Alaska. Time required -minimum one week. You are invited!
To Glover,
Yes, I agree.
“Zero is nothing” ,but it is located on the border of negative values. When Zero becomes liability then it is worse than nothing.
Do Wiesława
Jak zwykle skazani są. Ale tylko niektórzy i bardzo często to kwestia przypadku, aczkolwiek indywidualiści dużo rzadziej.
Indywidualiści (tak jak pisałam ci, którzy w ramach wychowania ciągle się nie mieścili i ostatecznie nie zmieścili, chociaż najczęściej wiele na nim skorzystali) – czyli między innymi właśnie ci nie do końca wychowani, kiedy był na to czas, mają owe „wieczne męki doczesne” w głębokim niepoważaniu albo przewrotnie drwią sobie z nich.
Co do podwórkowców nie mówię nie. Niekiedy niektórych lubię.
Ale czyż oni nie są wychowywani? Przez podwórko właśnie?
Tak jak piszesz to, „co jest wartościowym wychowaniem jest nie do rozstrzygnięcia”.
Żal też indywidualizmu, który jest zagrożony poziomem „skutecznego dorżnięcia […] podczas wychowania”. Gdyby dotyczył moich dzieci, lub jakichkolwiek dzieci, na wychowanie których miałabym wpływ, chroniłabym go w nich jak bym mogła.
Gdybym nie musiała chronić, preferuję indywidualizm, który sam potrafi się temu dorżnięciu oprzeć.
To Krakus.
Zero is nothing. One is something. More than one – no matter how much more – is more than something. Which means: THE ESSENCE is always between one and two. Don’t you agree?
@ Krakus
Poznajemy się wzajemnie, uczymy i wychowujemy przez całe życie. Jaki naprawdę i do jakich czynów jest zdolny człowiek mówi nam jego charakter. Nie można charakteru wychować.
Możemy swoim „rozwiniętym bełkotem językowym” drugiego ukrzyżować za życia i jeszcze będzie mało.
Jeżeli mam wybierać drogę na blogu to raczej nie samochód, gdzie kurz, gdzie krzyk, gdzie hałas. Wybierzmy się w podróż jachtem gdzie piękno, gdzie cisza, gdzie przestrzeń. Ucząc się wzajemnie poznamy co to umiar, dystans, wrażliwość. Będziemy walczyć tylko z żywiołami. A człowiek drugiemu będzie drogowskazem. Ważny będzie cel, ale ważniejsza stanie się droga, ponieważ ona prowadzi wciąż dalej.
A jeżeli zrezygnujemy z podróży to potrzebę krytyki zamieńmy na zrozumienie
„Tak więc płakać trzeba, bo widoki niewesołe, ale płaczmy inaczej, bez złości i z nadzieją w sercu”
To Glover,
Nothing – it is not a valid option. One and two ? – I do not understand your question. It could be only: the first or the second.
ALL = ONE.
To Krakus.
The main question is between one and two. More than two and less then one is nothing.
Generalnie nie lubie ludzi zbytnio wychowanych.
To tak samo jak z kwiatami. Te wychowane w cieplarni moze wygladaja na bardziej zadbane, eleganckie, kulturalne. Dla mnie malo interesujace bo nieprawdziwe. Wabiace tylko powloka uksztaltowana przez czlowieka. Wole kwiaty polne, te ktore sie same wychowaly. Te przynosza mi spokoj i koja mnie pieknem swojej wlasnej natury. Bo wychowanie to nie jest nic innego jak przeksztalcenie czy nawet zdeformowanie czyjes natury na rzecz ogolnych lub wlasnych potrzeb. Nigdy nie zrywam dla wlasnych egoistycznych potrzeb polnych kwiatow.
@ Ula
Dlatego wlasnie nie wszyscy kwalifikuja sie na kierowcow. Nie zapominajmy jednak, ze ludzie potrzebuja tez czasami obcowac z indywidualistami, filozofami, pisarzami czy artystami.
Nie mam jednak nic przciwko kierwcom, ktorzy jezdza przepisowo. Prace dobrych kierowcow tez cenie wysoko.
@ Glover
If these are only small, then I will take 2 x hundred. Please. Why? Two hundreds of small will give me a better grip to hold them all. Otherwise it will slip.
P.S. “The winner takes it all”. Cytat znanych slow. Domysl sie kto!
„Problem w tym, że kwestia, co jest wartościowym wychowaniem jest nie do rozstrzygnięcia”
Ps. Szukaj..
@Ula
Nie skazywałbym na wieczne męki doczesne wszystkich nie wychowanych, kiedy był na to czas. Podwórkowcy zaznaczają się niekiedy, choć faktycznie nic nie zastąpi dobrej kindersztuby. Byłbym zdania, że wszyscy rodzimy się indywidualitami w jakimś stopniu, więc istnieje poziom skutecznego dorżnięcia indywidualizmu podczas wychowania.
Problem w tym, że kwestia, co jest wartościowym wychowaniem jest nie do rozstrzygnięcia.
Gdybyśmy byli w stanie dopracować się przestrzegania podstawowych zasad co do cytatów i cytowania, byłoby łatwiej odnosić się zarówno do użycia ich w danym kontekście, jak też do nich samych. Bardzo często cytat jest też interesujący i chciałoby się dotrzeć do jego źródła.
Wyobraźmy sobie jazdę samochodem w sytuacji, gdzie każdy dowolnie interpretuje znaki drogowe, byłoby dużo kraks.
Chcąc ich unikać na naszej blogowej drodze, proponuję abyśmy wszyscy stosowali się do zasady, że w cudzysłów ujmujemy TYLKO słowa cytowanego tekstu (bez własnych komentarzy i dopowiedzeń) oraz że podajemy przynajmniej nazwisko jego autora bądź inne jego źródło. Dotyczy to również sytuacji gdy opisując coś własnymi słowami korzystamy z myśli innego autora.
Z góry dziękuję!
– nie zjem dwóch
– to nie są dwa, to są małe
@ Wiesław
Praca człowieka niesie ze sobą dużą odpowiedzialność. Jeżeli intensywnie pracujemy, zdarza się że rodzi w nas odpowiedzialność tak ogromną, że czujemy potrzebę uleczenia Całego Świata.
Nie wiemy co bardziej jest widoczne u człowieka „Czy żywość, z jaką czuje, że jest odpowiedzialny, czy słabość, z jaką odczuwa rzeczywistość otaczającego go świata”
Wielcy ludzie przez swoje myśli, mogą nas tak wiele nauczyć.
Będą zawsze ze mną w czasie pisania:
„Tam, gdzie poczucie odpowiedzialności „wystąpiło z brzegów” (jest przesadne), zawsze przecenia się własny rozum, własne serce, siebie, a nie docenia się rozumu i serca innych ludzi.
Sprawa właściwego widzenia tego, co jest, a co nie jest w polu odpowiedzialności, to bardzo ważna sprawa ludzkiego życia.
Dlatego winna ona być tematem częstej refleksji krytycznej”
Ps. „Gdybyż to drugi człowiek zawsze wiedział, o co mu naprawdę chodzi! Bywa niekiedy tak, że chodzi mu właśnie o to, by mu uświadomić, o co chodzi. Wtedy trzeba z cierpliwością szukać płaszczyzny porozumienia…”
Odnośnie do komentarza Wiesława
Wydaje się, że wychowywać samego siebie jest w stanie tylko indywidualista, który pomyślnie przeszedł wychowanie, to znaczy wybrał z niego co dobre, poobijał się – wzmocnił, ale się w nim ciągle nie mieścił i ostatecznie nie zmieścił.
Kto urodził się indywidualistą, to i wychowanie go przed tym nie powstrzyma, z kolei dla miększych i miękkich kręgosłupów jest ono niezbędne, często zbawienne.
Biorąc pod uwagę wychowanie, które nie jest z góry nastawione na niszczenie wartościowego wnętrza człowieka czy kompletnie jałowe – może ono wzmacniać indywidualizm.
Choć, przywołując Nietzsche’go „ man muss immer noch Chaos in sich haben, um einen tanzenden Stern gebären zu können” („trzeba mieć chaos w sobie, by narodzić tańczącą gwiazdę”).
Od tej chwili powinnismy zaczac patrzec na prace intelektualna jako wartosc. Umiec spojrzec na swoj dorobek w tej dziedzinie i odpowiednio oszacowac. Nauczyc sie oceniac ludzi nie po pozorach i wygladzie ale po tym co reprezentuja jako zespolona jednosc ciala i duszy. Mieszkajac wiele lat poza starym kontynentem dzisiaj ze wstydem patrze na brak poszanowania w tej dziedzinie wykazywany przez ludzi wydawaloby sie kulturalnej, inteligentnej,wyksztalconej, religijnej, tradycyjnej Europy. Prawda czy iluzja. Kiedy chce dotrzec do prawdy lubie opierac sie o cyfry.
Wezmy na przyklad poszanowanie dla pracy intelektualnej na rzecz rozwoju ludzkosci w dziedzinie technologii. Obecnie Europa zajmuje pierwsze miejsce na swiecie (po Chinach) w kradzierzy oprogramowan komputerowych.
Cytuje za London based Business Software Alliance: “China is only a part of the problem. Our reports estimate that piracy through Europe cost the industry about USD10.5 billion yearly. This comes despite a widespread push to curb the problem. In fact, software piracy rates actually fell in most Western European countries recently, but continue to climb up in Eastern Europe. Despite crackdowns, illegally produced software accounted to more than 90 percent of the software in Eastern European markets. In Turkey and parts of Soviet Union, piracy rates accounted for staggering 97 percent of the entire software market and a loss to legitimate manufacturers of more than USD 1 billion”
Jak na chwile obecna to tylko Ameryka Polnocna, z pelna akceptacja i zrozumieniem placi za rozwoj technologii. Natomiast swiat i zrelaksowana Europa woli isc na latwizne. Pozniej nic dziwnego, ze rozwoj technologiczny niektorych krajow jest wyzszy a niektorych nizszy. Nikt jednak nie zadaje sobie trudu aby dotrzec do zrodla problemu i raczej woli z zazdorscia wytykac palcami agresywnosc nowego kontynentu.
Ok. Bede konczyc, bo mnie znow zdyskwalifikuja z tego blogu. A ja jednak chce moja praca zasluzyc chociaz na kawalek przestrzeni.
@ Krakus
Myślę, że od tej chwili na blogu nie powinniśmy patrzyć na siebie jak na „Lucy”, ale przez pracę nad własnym umysłem dodawać wartości człowieczeństwu.
@ Punia
Wstalam dzisiaj bardzo wczesnie rano ( 5:35 am Pacific Time) aby ogladac wschod slonca (jestem wzrokowcem) uporac sie z codzienna praca cwiczac w ten sposob moj umysl oraz rownoczesnie rozwinac temat” rece pozbawione korelacji z rozumem”. W czasie wschodu slonca moje mysli sa duzo lzejsze stad lubie na rowni wieczory jak i poranki. Ponadto w ten sposob rezerwuje sobie czas nawet na spacer.
Teraz do rzeczy. Aby rece wyrazaly cos sensownego musza byc kierowane poprzez umysl. Ekspresja oraz zdolnosci rak beda odzwierciedleniem naszych umiejetnosci myslenia.
Aby to zjawisko lepiej zilustrowac wezme na przyklad Lucy – Australopithecus afarensis. Lucy zostala znaleziona w Afar Depression (Ethiopia) przez Donalda Johansona, dyrektora Instytutu of Human Origins dzialajacego przy Arizona State University oraz jego studenta z Texasu Toma Gray. Lucy miala tylko 1.1m i wazyla tylko 29kg. Rece i nogi miala identyczne z wygladem wspolczesnego czlowieka, moze jedynie bardziej masywne, co wskazuje na to ze Lucy pracowala bardziej fizycznie niz umyslowo. Posiadala nawet dobra korelacje rak z umyslem. Problem jednak dla Lucy polegal na tym, ze jej umysl byl bardzo maly. W zasadzie to byl tylko zalazek umyslu wspolczesnego czlowieka. Niemniej poniewaz posiadala umysl typu ludzkiego i wogole nad nim pracowala zaliczono Lucy w poczet ludzkosci (a nie Common Chimpanzee). Mimo malego umyslu sam jej wysilek rozpoczynajacy proces popychania ludzkosci w rozwoju i ewolucji zasluguje na duza uwage. Odtworzone cialo Lucy mozna ogladac w American Museum of Natural History w New York City. Zachecam do obejrzenia. The Beatles napisali nawet na jej czesc piosenke” “Lucy in the Sky with Diamonds”.
Tak wiec praca nad rozwojem umyslu dokonana przez tysiace pokolen sprawila, ze jestesmy kim jestesmy dzisiaj jako czlowiek.
Jezeli wspolczesny czlowiek odrzuci koniecznosc korelowania swoich ruchow rak z umyslem to bedzie raczej przypominal Common Chimpanzee a nie wogole czlowieka. Bycie czlowiekiem oznacza akceptacje dorobku pokolen oraz dodawanie wartosci czlowieczenstwu poprzez wlasne samodoskonalenie (oczywiscie w ramach wlasnego umyslu) i jego pozytywna kontrybucje.
P.S. Mnie Lucy tez sie podoba.
@ Krakus
Proszę rozwinąć temat ” ręce pozbawione korelacji z rozumem”
Myślę, że niektórzy tak mają, że muszą dwa razy przeczytać – co wcale nie znaczy, że będą wiedzieć…
Ps. Proszę pisać dalej, to jest Mądrość z którą nie bardzo się godzą inni
@ Krakus
Może to co Pani napisała jest prawdą
„Dwie ręce czy nawet tysiące rąk pozbawionych korelacji z rozumem nie będą dla nikogo użytecznymi a czasami mogą stać się nawet niebezpieczne”
Ps. Wybiorę jednak te gorące kraje..
( kuzyn będzie wiedział)
@ Punia
Ja nigdy w zyciu nie podejmowalam sie zadnych bolesnych prac, wiec nie wiem za wiele na ten temat. Na moje szczescie nie potrzebuje i nie musze. Pracuje zawsze tylko z tymi ludzmi, ktorych lubie, szanuje, cenie i ze wzajemnoscia. Natomiast “Love can override every pain”. Jezeli sie nie lubimy to sie rozstajemy i kazdy ponosi strate (niekoniecznie materialna); jedni krotkoterminowa a inni dlugoterminowa. Czym jest cnota jezeli ta nigdy nie zostala wystawiona na probe? O cnocie moze mowic tylko czlowiek, ktory musial dokonac wyborow – niekiedy trudnych i rezygnacji.
To czlowiek sam siebie ponizyl i wypedzil z raju nie wiedzac o tym, ze nie ma nic doskonalszego niz “Divine Intelligence, Divine Light and Divine Love”. Nie wywodze sie z rodziny religijnej. Bedac bardzo mlodym czlowiekiem przezylam nawet okres buntu i sprzeciwu. Zycie doprowadzilo mnie do osigniecia duzej wiedzy o swiecie (bez uzycia sily i wladzy), wiedzy o samej sobie, materializmu o ktorym nie marzylam i teraz jestem tam gdzie powinnam byc kiedy przychodzilam na ten swiat. Czyli koniec siegnal poczatku. Wszystko jednak zawdzieczam Bogu i ludziom, ktorych On postawil na mojej drodze w odpowiednim czasie i odpowiednim miejscu. A moja dusza blyskawicznie i wyraziscie umiala dostrzegac ich forme, swiatlo i wspanialosc z kazdej odleglosci. Moja dusza jest niezwykle czula i wrazliwa. Niektorzy tez patrza na te same rzeczy, ale widza cos innego, lub tylko widza te strone, ktora jest iluzja.
@ Wieslaw
Problem jest w tym, ze we wspolczesnych czasach kazdy uwaza siebie za indywidualiste nawet jezeli nim nie jest. Wszyscy nagle stali sie indywidualistami cierpiacymi w samotnosci. Z latwoscia mozna jednak rozpoznac czy sa prawdziwi czy sztuczni. Prawdziwy indywidualista wielkiego formatu zawsze znajdzie plaszczyzne kompromisu i porozumienia z kazdym, poniewaz nikomu nie potrzebuje udowadniac, ze jest indywidualista. Natomiast pseudo- indywidualista bedzie probowal udowodnic, ze jednak jest indywidualista i nigdy oraz z nikim nie znajdzie zadnego porozumienia. Natomiast we wspolnocie wielkich indywidualistow jest potega.
@ Czarny Anarchista
Czym dla filozofa jest praca
Parę dni temu przeczytałam
„Jako stojący na posterunku” i „nie sobie żyjący” musimy godnie i rzetelnie spełniać nasz podstawowy obowiązek – obowiązek wobec myślenia”
@ Krakus
” Praca uczy nas pokory i eliminuje pychę”
Myślę, że była (jest) także praca „niegodziwa”, która była środkiem do upokorzenia, zadawania bólu, zabijania wartości i człowieka.
Pracując człowiek, aby posiadać władzę, siłę, dobra materialne zadawał ból drugiemu a jeszcze większy sobie.
Zadziwiające i trudne do pojęcia jest to, że głównym powodem takiej pracy była Władza. Często takiego człowieka się „uwielbiało” z powodu strachu lub przez jego manipulowanie.
Idąc dalej patrząc na człowieka, który wykonuje przymusową pracę dla człowieka władzy możemy powiedzieć: jego świadomość cierpienia stała się prawdziwym bólem
Patrząc na czasy obecne, na człowieka pracującego, któremu towarzyszy ból, cierpienie, ciężki oddech:
„Jest takie przekonanie, że kto cierpi, jest wart więcej od tego, kto nie cierpi. Cóż jest warta cnota nie prześladowana? Ale skończyły się cierpienia wynikające z prześladowań. Nie ma już cierpień realnych. Mimo to potrzeba cierpień pozostała. Gdzie jest zapotrzebowanie na cierpienia, a nie ma rzeczywistego cierpienia , rośnie cierpienie iluzoryczne”
Czy zawsze można rozpoznać „tylko pracę prawdziwą” może dla każdego jest czymś innym
A może jednak samo „dzieło tworzenie” jest najważniejsze, a człowiek będzie na drugim planie
Ps. Krakus – ostatnio podziwiałam piękno przestrzeni – nieskończone, nieograniczone.
„Niewiele rzeczy w życiu ma naprawdę trwałą wartość. Jedynie wspomnienia są takim rajem, z którego nikogo nie można wypędzić”
Naczelnym problemem, który stawał przed wychowawcami przez wiele wieków, nawet jeszcze przed czasami Platona, było przezwyciężenie indywidualizmu. Wyobraźmy sobie kogoś wychowanego w niedawnych jeszcze czasach niechęci do indywidualizmu na nie indywidualistę, kto pewnie i wykazałby się dużą pracą prowadzącą do dużego dzieła, tylko nie może sobie znaleźć odpowiedniej wspólnoty po temu. Czyż nie obróciłoby się na lepsze tyleż dla niego, co dla jego wspólnoty, żeby, kiedy był na to czas, wychowywano go w ogóle nieco mniej, przez co dano by mu szansę na bycie co prawda gorzej wychowanym, ale za to ciągle wychowującym samego siebie indywidualistą?
@ Punia
Praca uczy nas pokory i eliminuje pyche. W wyniku pracy nad soba samym zauwazamy wlasna niemoznosc i malosc. Paradoksalnie wieksza wiedza o swiecie i samym sobie prowadzi nas do wiary. Odkrywamy wowczas, ze istnieja zjawiska, ktorych nigdy nie bedziemy w stanie pojac ani zmiescic w naszym rozumie. Bo jak mozna zmiescic ocean w malej muszelce? Nie ma znaczenia jak bedziemy ciezko pracowac i probowac przelewac ocean do muszelki On nigdy tam sie nie zmiesci.
Ja jednak osobiscie lubie znalezc sie czasami w takim miejscu gdzie mozna to niepojete piekno obserwowac i koic swoje marzenia szumem nieskonczonego oceanu. Szum ten jest jak modlitwa, jak uwielbienie a moja chec jego zrozumienia jest dla mnie tez praca.
“ Natomiast my bedac bytem przygodnym jestesmy tylko czescia, a przeciez czesc nie moze zmiescic calosci, to co skonczone i ograniczone ogarnac to co nieskonczone i nieograniczone”.
@ Pani Ula
Dwie rece czy nawet tysiace rak pozbawionych korelacji z rozumem nie beda dla nikogo uzytecznymi a czasami moga stac sie nawet niebezpieczne. Prosze nigdy nie zapominac o tym, ze to rozum steruje i decuduje o kazdym najmniejszym ruchu kazdej reki. Jezeli Pani odrzuca koniecznosc posiadania “skrzydel” (tylko metafora) rozumu i wiedzy to ruchy Pani rak nie beda miec zadnej sensownej ekspresji. Ekspresja Pani rak nie bedzie przemyslanym wyrazem Pani mysli, tylko przypadkowym ruchem (jezeli taki wystapi). Delikatnosc dotyku rak bedzie tym wieksza im wieksza czlowiek posiada wiare i milosc.
Natomiast “nie zyjemy i nie umieramy na probe” JP. Nie mozna podjac proby stworzenia czegos w zyciu. Jedynie na scenie mozna zrobic powtorke. W realnym zyciu musimy z miloscia akceptowac swiat taki jaki jest (bo on jest rezultatem pracy wielu tysiecy pokolen) i jedynie dodawac jemu wartosci swoim wlasnym doskonaleniem. Dla czlowieka, dobrze jest skupic sie nad doskonaleniem intelektu, wiedzy, wiary, milosci, talentu. Wszystkie inne rzeczy szybko przemijaja i traca na wartosci.
@ Krakus
Kiedy ciężko pracujemy rozmawiamy z drugim człowiekiem
Ks. prof. Józef Tischner pisze
„Praca służy mojemu życiu i życiu mojego bliźniego.
Praca człowieka jest jak rozmowa. W zwyczajnej rozmowie słyszę ludzki głos, widzę twarz człowieka, mogę dotknąć drugiego dłonią. W rozmowie, która jest pracą, twarz bliźniego pozostaje często poza zasłoną i słowo również nie daje się słyszeć. Niemniej jesteśmy blisko siebie. Słowem ku mnie kierowanym jest dzieło jego rąk. Rozmowa nasza sięga daleko w przestrzeń i daleko w czas. Mówią dziś do mnie dziełami swoich rąk ludzie, których nigdy nie widziałem i nie zobaczę. Mówią także ci, którzy od dawna już śpią snem pokoju. Język pracy łączy ze sobą żywych i umarłych. Ukazuje on, czym naprawdę jest moja miłość bliźniego”
Dla mnie biletem wstępu do próby osiągnięcia harmonii życia jest wolność nazywania rzeczy po imieniu, kiedy nie obawiam się powiedzieć:
* że gdy intensywnie pracuję to ciężko oddycham – naprawdę nie muszę cały czas lekko oddychać, a wręcz nie lubię;
* że odczuwam ból i nie muszę, z obawy przed krytyczną oceną, mówić że wszystko tylko kocham, bo to że go odczuwam robiąc coś, nie oznacza że nie kocham tego co robię
* że nie chcę być „jak ptak i posiadać dwa skrzydła” (rozumiem metaforę), bo cieszy mnie bycie człowiekiem i że tyle można z dwiema rękami
* itd.
Lubię przeczytać, co ktoś naprawdę czuje, jak np. w ostatnim wywiadzie z Andrzejem Stasiukiem:
„Mówią w okolicy, że do ludzi to pan nie jest.
– Nie jestem fanem spotykania ludzi, nie czuję takiego zobowiązania. Filozofia spotkania nigdy do mnie nie przemawiała. Czasami przez tygodnie nie spotykam nikogo poza Moniką i Tośką.
Nie na darmo wyprowadziłem się tutaj. To nie jest fiu-bździu, że sobie chciałem pokowboić w Bieszczadach, tylko potrzebowałem samotności, żeby nie być rozpraszanym. Prawdziwa wolność jest samotnością. Bez poglądów, bez niczego. Pustka. I definiujesz swoją samotność wobec świata, wobec śmierci.
Ja to lubię, tak jak niektórzy spełniają się w nieustannym kontakcie, w życiu w centrum, w rozmowie. Rozumiem ich, ale wolę spotykać myśl drugiego człowieka w jego dziele niż osobiście, że się tak wyrażę. Znam więcej książek niż ludzi i jest mi z tym dobrze.”
@ Punia
Milosc podobnie jak Wiara czy specyficzny Talent jest darem bogow. Dla kazdego jest inna. Nie ma dwoch identycznych i nie moze jej czlowiek stworzyc sam z niczego. Jest nam dawana tylko po to abysmy mogli sie wspierac, uzupelniac, tworzyc wspaniala harmonie zycia, utrzymywac balans energii. To wlasnie z powodu milosci do kogos, czegos lub siebie samego pracujemy (jestesmy wogole aktywni). Kazda z tych ekspersji milosci jest dobra jezeli jest szczera. Jezeli nic i nikogo nie kochamy to odpoczywamy na tapczanie, w fotelu, lub na jakiejs wygodnej lezance.
Jezeli czlowiek pracuje intensywanie nad czyms to znaczy, ze zostal obdarowany miloscia. Warto jednak ustalic podmiot tej milosci. Ludzie kochaja psy, koty, konie, seks, alkohol, papierosy, latwizne, jedzenie, telewizje, czyjes portfele itd. Sa ludzie, ktorzy sprowadzaja milosc do jednego zainteresowania a czasami pewnej kompilacji zainteresowan. Milosc lub jej brak nadaje ksztalt naszemu zyciu. Milosci nie da sie latwo „przeprogramowac”. Niektorzy „odgrywaja milosc” tylko po to aby osiagnac to co faktycznie kochaja. Natomiast zycie i czas wszystko z latwoscia weryfikuje. Bo „Life’s a dance not a dress rehearsal”. I jezeli istnieje milosc to nie odczuwa sie zadnego bolu tylko przyjemnosc i lekkosc. Bol moze jedynie intensyfikowac te przyjemnosc poprzez sile kontrastu.
Kazda praca jest rzeczywista i ukazuje kim jestemy i do czego zmierzamy. Kazdy, kto zostal obdarzony przez swoich bogow: Miloscia, Wiara i Talentem bedzie ciezko pracowal.
@ Krakus
Mój Przyjaciel, który bardzo ciężko i dużo pracuje napisał do mnie „…dużo pracuj… „. W tym samym dniu skończyłam czytać książkę W. Bonowicza „Tischner” (wspaniała książka).
Te dwie osoby pozwoliły mi napisać na temat „bólu pracy”.
Jeżeli „praca boli” to miłość, wytrwałość pracy pozwoli znieść – ból.
Ponieważ jak Pani pisze „ważnym jest abyśmy mogli lekko oddychać”
Ks. prof. Józef Tischner był wspaniałym, kochanym Człowiekiem. Dlaczego ludzie swoim „jadem” chcą go krzywdzić…
Przynosił dobro, mądrość, mówił:
„Osądzamy, zanim jeszcze zdołaliśmy zrozumieć.
Ludzie nie potrafią siebie zrozumieć, nie są w stanie siebie wysłuchać”
Moim zdaniem:
Praca nad samym sobą, to „Najtrudniejsza Prawdziwa Praca”
Pozwole sobie dodac jeszcze jedna mysl:
Odwracajac te wspaniala, madra i logiczna teze: „
„Czlowiek jest jak ptak ma dwa skrzydla”.
Jezeli ma tylko skrzydlo wiary, ale nie ma wiedzy to tez daleko i wysoko nie poszybuje. Jan Pawel II w swojej encyklice „Fides et ratio” podobnie ujal relacje rozumu i wiary przyrownal ja do zjawiska „Pluc Zycia”. Z jednym plucem tez mozna zyc, ale co to za zycie. Natomiast zyjac tu na tej Ziemi nie mamy wyboru musimy oddychac od pierwszej chwili az do ostatniej. Waznym jest abysmy mogli lekko oddychac.
@ Punia
„Milosc to jedynie prawdziwa, rzeczywista i sensowna sprawa na tym i tamtym swiecie. Dla milosci warto duzo poswiecic, by zyskac wszystko!” Milosc jest rdzeniem wszystkiego. Wszystko inne jest tworzeniem iluzji i zywieniem tej iluzji.
„Natomiast czlowiek powinien byc jak ptak i posiadac dwa skrzydla (wiedzy & wiary) aby sie mogl wzbic w powietrze. Jezeli czlowiek ma nawet duza wiedze na temat latania, ale nie ma zadnej wiary to nigdy nie zdobedzie wystarczajacej odwagi aby poszybowac wysoko. Bedzie tylko pelzal po Ziemi”.
Oczywiscie „latanie” jest tutaj tylko metafora.
Warto przeczytac ksiazke amerykanskiego Jezuity: „Life’s a dance not a dress rehearsal”.
A gdy nam cos przestaje wystarczac w pojmowaniu swiata i czlowieka mamy 2 mozliwosci:
1)Albo powiemy to przeciez nie ma sensu i odrzucimy wszystko
2)Albo stajac przed trudnoscia zdobedziemy sie na pytanie. Wobec tego jak?
„Skoro, pogląd, że „tylko nieudacznicy wierzą dziś w pracę” (Sloterdijk) stał się masowy, czyż nie jest tak, że właśnie wiara w pracę nobilituje, jako że niepostrzeżenie stała się nie masowa, a elitarna?”
Czy w związku z tym, ze dzisiaj za pomocą jednego kliknięcia klawisza komputera mamy dostęp do niezliczonej liczby informacji, to czy wolno nam zmieniać sens czyjejś myśli – efekt jego pracy, zniekształcać czyjeś wypowiedzi?
Jakie jest współczesne podejście do poszanowania pracy drugiego człowieka?
Kolejny rodzaj bólu.
Proponuję przywołać oryginalną wypowiedź Księdza Tischnera:
„Człowiek zbawia się nie na zasadzie ilości przeżytego bólu, ale na zasadzie miłości, która uszczęśliwia i pozwala znieść ból.”
Poniżej kontekst wypowiedzi:
Znamiennym jest komentarz Księdza Tischnera z tekstu: „Siostra Faustyna i Fryderyk Nitsche”, napisanego po nawrocie choroby nowotworowej. Pisze cierpiący kapłan o współodczuwaniu cierpień Chrystusa i o tworzonej w ten sposób wspólnocie z Nim. Pisze wprost, że wtedy można dokonać istotnego aktu ofiary i ofiarować swój ból Bogu za zbawienie świata. Ofiarować to znaczy: już się nim nie zajmować. To, co ofiarowane nie jest moja sprawą, lecz sprawą tego, kto dar otrzymał. Nie ból jest tu istotny. Istotna jest miłość, która dokonuje aktu ofiary. Człowiek zbawia się nie na zasadzie ilości przeżytego bólu, ale na zasadzie miłości, która uszczęśliwia i pozwala znieść ból.
@ Krakus
Czy to jest tak
„Człowiek spełnia się w pracy nie na zasadzie ilości przeżytego bólu, ale na zasadzie miłości, która uszczęśliwia i pozwala znieść ból”
Miłość do pracy może być tak wielka, że człowiek zapomina o sobie o innych. Praca odrywa i odsuwa od otaczającego życia. Dlatego też „tylko praca jest prawdziwa”, kiedy człowiek zachowuje „harmonię życia”
Just think about this: in the most of modern developed countries people never get paid for their pain or work but for its results. I also learned that there is nothing free and everything has its own value. Such a great values like: trust, friendship, fairness and justice can’t be earned fast. It takes a lot of time, work and effort.
Kto pracował naprawdę, wie że na finiszu to i fizycznie i duchowo (w zależności od rodzaju pracy) naprawdę boli. Nieraz na ostatnich metrach do mety po zwycięstwo biegnie się tak skrajnie wyczerpanym, aż wydaje się że wyzwoliło sie w sobie jakąś ponadludzką siłę.
A temu bólowi, naturalną siłą rzeczy, towarzyszy często radość i spełnienie, choć przegrani, których również bardzo „bolało” są raczej smutni i zawiedzeni, co nie przeszkadza im zazwyczaj z nowym zapałem wziąć się do pracy.
Na tym wlasnie cala roznica miedzy ludzmi polega. Dla jednych „praca” jest bolem dla innych swiezoscia, radoscia i spelnianiem.
Odnośnie do wpisu głównego
Praca jest podskórnie powiązana z bólem: często z bólem tworzenia, wymaga wysiłku (często twórczego), który w efekcie wcześniej czy później przynosi ból.
Ból jest prawdziwy – tym samym można powiedzieć, że praca jest prawdziwa.
Wysiłek jest ozdrowieńczy i potrzebny, pobudza, wzmacnia, ożywia. Ból zmierza w odwrotnym kierunku, a ostatecznie zabija.
Ale właśnie na tym styku wysiłku z bólem rodzi się bardzo często to, co najważniejsze: począwszy od dzieci poprzez wszelakiego rodzaju udane przedsięwzięcia na dziełach sztuki skończywszy.
The entire Life – it is continuing, never ending work: growing, thinking, dreaming, loving, carrying, holding, leading, creating art and culture, joining differences and similarities, emphasizing, discovering, starving for perfection, sharpening mind to extremes but also creating peace in united simplicity or reaching for qualities in abundance. Truly it is not important how much time we spend on working. The same way: it is not important how long we live on this Earth but which type of results we are able to achieve. If we like to feel and understand Life we need to work.