27 sierpnia 2024 roku na Rynku Górnym odbyły się uroczystości upamiętniające 82. rocznicę pogromu ludności żydowskiej z Wieliczki. Pod tablicą pamiątkową znajdującą się na ścianie kamienicy należącej do wielickiej rodziny Schnurów zostały złożone wieńce i kwiaty....
Pomyślałem tak podczas lektury nowatorskiej co do wywodu i arcyciekawej w odbiorze książki zatytułowanej Praktyka polityczna. Od „Państwa” do „Praw” Platona. Nawiązuję do rozdziału pod tytułem „Test sprawiedliwości”. Autorką wyrafinowanych przemyśleń, prowadzących czytelnika (mnie na pewno) do nowego spojrzenia na myśl polityczną Sokratesa i Platona, jest znawczyni filozofii antycznej Dorota Zygmuntowicz.
Na swój użytek można łatwo przetestować poziom własnej moralności. Wyobraź sobie, że możesz sprawiać, że stajesz się niewidzialny i nikt się o tym nie dowie. Będąc niewidzialnym, możesz robić, co ci się żywnie podoba w sposób całkowicie niezauważalny dla nikogo, zupełnie bezkarny i nie ponosząc konsekwencji. Wreszcie twoje czynności mogą się zgodzić całkowicie i zupełnie z twoimi skłonnościami. Czy wykorzystałbyś to? Co zrobiłbyś będąc niewidzialnym i bezkarnym? Czy są to rzeczy, których nie życzyłbyś sobie wobec siebie ze strony innych, niezależnie od tego, czy są widzialni, czy niewidzialni? Jeśli tak, to twoja moralność nie jest jednakowa wobec wszystkich podmiotów (obiektów), lecz chwiejna.
Dorota Zygmuntowicz pisze o „moralności (naturze) gygesowej”, nazwaną tak od imienia Gyges. Dotarł do nas zróżnicowany przekaz na jego temat; piszą o nim między innymi Herodot i Platon. Trzonem historii Gygesa jest nieuprawnione zdobycie przez niego pięknej kobiety i władzy dzięki temu, że stawał się w odpowiednich momentach niewidzialny. Robił tak wbrew zasadzie, którą sam głosił: „niech każdy patrzy na to, co do niego należy”. Gyges sięgnął nieuprawnienie po coś najwyższego dla niego, bo mógł to zrobić. W serialu telewizyjnym, który mogą pamiętać moi rówieśnicy lub starsi ode mnie widzowie, zatytułowanym Randall i duch Hopkirka, wymieniony duch sięga niżej od Gygesa. Wykorzystuje swoją niewidzialność, by pomagać koledze rozwikływać zagadki kryminalne. Wątek ten pojawia się też u Tolkiena, ale jest tam już zupełnie rozmemłane wykorzystanie niewidzialności. Jeśli się nie mylę, polega na sięganiu po nią w chwili zagrożenia dzięki, kluczowemu dla całej historii, pierścieniowi, choć nie robi się tego zbyt często, bo jest to złe.
Zbiorowego spełniania marzenia ludzi o byciu niewidzialnymi dopatruję się we współczesnych rozwiązaniach demokratycznych. Wybieramy indywidualnie władzę w sposób niewidzialny dla nikogo. Władzy niby nikt nie lubi, ale obywatele w większości – jeśli nie wszyscy – życzą sobie, by czyniła ona wobec innych to, czego nie chcieliby względem siebie samych. Pieniądze wydawane publicznie są dobre, byle nie z moich podatków. To, co nowe, bywa dobre pod warunkiem, że wysilają się inni. Przywileje dawane przez władzę są złe, z wyjątkiem tych dla mnie. Wybrana w niewidzialny sposób władza zwalcza wiele objawów niewidzialności swoich obywateli. Pesele, nipy, spisy, sprawozdania, monitoringi, podsłuchy, donosy. Władza, nie dość, że wybrana niewidzialnie, to i w niewidzialny sposób sprawują ją ludzie w ramach różnych kolegiów, komitetów i organów. Widzialny obywatel odpowiada osobiście, niewidzialna władza ma odpowiedzialność urzędową lub polityczną – to jest niewidzialną. Wszak spełnia ona za nas jedno z naszych skrytszych marzeń o byciu moralnymi po swojemu i niestosowaniu się do głoszonych przez siebie zasad.
Wiesław Żyznowski
ps.ale jak to ta niewidzialności chęć z moralnościa związana! czy z niej-może wynika-i to co z sama chęcia sie robi ?bo mozna za nia iść i realizować na różne sposoby. a mozna nie iśc za tym..pozostając moralnie czystym nawet w my slach.
..myśle..że chwilowa,casowa,czy częsta – chęć bycia niewidzialnym-czy tez tylko podswiadomie pojawiająca sie nie jako pragnienie nawet,ale mysl co byłoby gdyby??/gdybym mogła niewidzialna być??etc. -rodzi sie bez naszego udziału (jesli chęc zdrowym przejawem mysli tylko)
a rodzi się z podświadomości w której tysiące lat zakodowały i lęk ogromny/i strach ,który to każdemu znany w dziejach był jako alternatywa dla życia..
ŻYJĘ=MUSZE WALCZYC-CZUWAC-TRWAC=MYSLEĆ=BYĆ NA 100%,,a co jeśli nie zauważe??
lęk przed nieznanym,przed swiatem,zwierzętami,przed..wszystkim..ewoluował lęk,lecz chęc ukrycia siężeby nie być narażonym na zło – pozostała
nieopisana,nieuświadomiona,jak pisza znający temat z psychologii poznawczej -chęć/potrzeba bycia niewidocznym wtedy .gdy nie jestesmy wg.swojego oglądu SUPER-BEZ-RYS-USZKODZEŃ-SŁABYCH PUKTÓW
->tak wygląda zdrowa chęć bycia niewidocznym..
w inne powody nie wnikam
ale zaiste dużo lepszym staje sie życie,kiedy nie musimy tłumaczyć,chować,kręcić. kiedy zycie nasze /lub zamiary czy inne sfery udostępniane innym za naszym przyzwoleniem staja sie czytelne w mig,czy rozumiane”bez słowa”..
-kiedy nie trzeba myśleć: ..mówć?ukryć?..skłamać kiedy nie chce kłamać..ot,dylemat(myślę teraz;wtedy to właśnie odczuwałam ja np.chęć bycia niewidziana/niezauważaną..ciekawe..)
reasumując,po tej samej stronie postawiłabym krzyzyk co Urszula-
jest chęć bycia otwartym bardziej,czytelnym bardziej..w obie strony także!! o ile prostsze byłoby wszystko.
a może pozbawione tegouroku życia?? naszej ciekawości wrodzonej co by wtedy starczało?gdyby każdy czytelny był,bez cienia swojego JA ,które graniece ma nieprzekraczalne dla nikogo czasem?
z poważaniem…
Tata kupuje motor
Miłek się ekscytuje
tata wyjeżdża na wakacje
książki zaczynają się kurzyć
idzie wiosna
tata sprawdza rowery
dzieci idą do szkoły
we wsi robi się cicho
Prawo, podobnie jak demokracja sa budowane na opiniach dominujacej w danym momencie wiekszosci. Logicznym jest, ze jezeli istnieje wiekszosc majaca (wg. swojej opinii) racje, to musi istniec mniejszosc, ktora nie ma racji (rowniez wg. opinii wiekszosci). To jest baza dla niekonczacego sie konfliktu i walki miedzy scierajacymi sie opiniami. Dla mnie zabawnym jest to ze, te dwie strony sa w nieustannej walce o zwyciestwo tylko opinii a nie o zwyciestwo uniwersalnej prawdy. Jak mowi stare madre przyslowie “tam gdzie sie dwoch bije, trzeci korzysta”. W moim przekonaniu zawsze zwycieza i bedzie zwyciezac prawda (jezeli nawet to sie dzieje w sposob niepostrzegalny), ktora jest oparta o pryncypalne zasady, ktore nie ulegaja zmianom podle opinii (wiekszosci lub mniejszosci).
Stad biora sie moje konserwatywne poglady i uwielbienie dla rzeczy niezmiennych. Nie lubie marnowac mojego czasu na poznawanie rzeczy, ktore moga ulec calkowitej zmianie zanim ja potrafie je poznac i zrozumiec czy polubic.
Uwielbiam poznawanie dziedzin, ktore nie ulegaja zmianom wymuszonym przez popularne (w danym momencie) demokratyczne opinie. Np. Bog czy Matematyka nie opieraja sie na opiniach tylko na niezmiennych pryncypiach (z czym prawo i demokracja maja duze problemy bo nie potrafia ich nagiac do swoich opinii) . 5+2 rownalo sie 7 wczoraj i rowana sie tyle samo dzisiaj i bedzie sie rownalo tyle samo za kolejne 5 mln, za 5 tysiecy czy za kolejne 2 tysiace lat. Tak samo jak Bog, ktory zwyczajnie Jest. (“Jestem, ktory Jestem”). Fascynuje mnie tez Teologia, bo ta uczy relacji zmiennego czlowieka z niezmiennymi odnosnikami dla niego samego.
Zbiorowe marzenie ludzi o byciu niewidzialnymi jest podparte jakimiś badaniami czy to prywatne spostrzeżenie?
Nie wiem czy nie miałabym odwrotnego marzenia: żeby móc być bardziej widzialną.
Żeby nie musieć się tłumaczyć z rzeczy, których się nie zrobiło, z odczuć, których się nie odczuwa, z intencji, których się nie miało i nie ma, z podtekstów, o których się nie pomyślało, itp.
bycie niewidocznymnawet bezkarnym,wyjętym spod prawa,i..wszelkie inne mając narzędzia tudzież przyzwolenia i mozliwości dużo mozna zrobic zaiste. złego,dobrego,czy tak pośrodku. ktoś jednak wie że jest coś co nie da sie zwolnić ze smyczy moralności czy innej odpowiedzialności – nawet gdyby wiadomo było czy na pismie gwarantem było,że nic za to nie będzie.
<gdyby aniołowie pozwolili,gdyby diabły zasnęły snem dobrotliwego spuszczając zasłonę niewiedzy na świat cały. nawet jakby Pan Bóg wziął urlop i wyjechał na florydę dając mi wolnośc od moralnośći wszelkich plemion i spoleczeństw
– z mojej własnej moralności,z mych wymagan wobec mnie (wtedy gdy inni nie wymagają,bo nie nalezy..nie chcą..nie potrzeba;czy nawet i wtedy kiedy nikt nie widzi bo jestem niewidzialnym człowiekiem. i nie dowie sie nikt nigdy wiem..i wszelkie inna mając pozwolenia wręcz na zrobienie czegoś etc.)
nawet wtedy nie zastanawiam sie co zrobić czy nie zrobić
bo w środku siedzi COŚ TAKIEGO co nie pozwala wyjśc poza pewne granice własnej/narzuconej?/niechcianej nawet ?? czy akceptowanej moralności. TE COS bardziej wymęczy niz sumienie. niz kara. niż wszystko.
ktos powiedział mi kiedyś,że" nie będzie z tego wyciągać regulaminowych konsekwencji,bo wie jak cierpię" za złamanie jakiegos tam zakazu o czym nikt inny nie wiedział. ale ja wiedziałam….
AD.filozoficznych rozprawek n.temat,uznaje teraz "filozofie stosowaną" ; czyli to co za soba niesie każda sytuacja oddzielnie – nie razem. ta sama rzecz – sprawa może miec inne oblicza-nie wdając sie w szczegóły na tym zakończę.
…………to jednak fenomen..człowiek sam dla siebie moze byc największym katem,wrogiem,jak i przyjacielem. stąd pewnie od wieków echo jakies dudni:
od siebie nie uciekniesz..(nie brzmi to;od Boga nie uciekniesz..ciekawe)
dla siebie przezroczystym byc nie możesz. czy zalezy to od moralności jednak która nosisz w sobie? tak.jak to sie wobec sibie ma,jak zależne,jakie funkcje – nie wiem jeszcze. choć moralnośc to prawo. przed nazwą PRAWO istniała moralność niezapisana;do momentu kiedy człowiek wynalazł pismo i resztę,az uznał,że zycia zasady i to co większość uważa za dobre/słuszne i nalezne wobec siebie iinnych spisac trzeba w jednym jakimś kawałku.
a moralnośc i jej rozwój nadal tkwia w nas głęboko pod ???…czymś ukryte.
pozdrawiam. beata beta k.
Podoba mi się pomysł „ty mnie nie widzisz, ja ciebie widzę”. Myślę, że usuwa on moralność ze sceny. Jeśli ktoś podgląda mnie i ja nic o tym nie wiem i podglądacz WIE, że nigdy się nie dowiem, nie widzę powodu do potępiania podglądacza. Niewidzialny człowiek jest nadczłowiekiem. Spojrzenie Innego jest niezbywalnym elementem moralności. Jestem przeciwnikiem wszechobecnej w prawie koncepcji przestępstwa bez ofiary.
W rzeczywistości oczywiście działa zasada panoptyczna, sam fakt, że mógłbym stać się przedmiotem spojrzenia Innego powoduje przymus wzajemnego odniesienia (chociaż myślę teraz o Gregorym Housie/Sherlocku Holmesie, który za cenę większej niż to zwykle konieczne alienacji zdaje się wymykać temu przymusowi – wskazówka – niedostosowanym/autystykom/psychopatom łatwiej się wypisać z różnych społecznych gierek).
Spojrzenie jest fundamentem moralnego odniesienia w całej tzw. filozofii odpowiedzialności (Levinas i spółka), podobnie u Hegla (pan i sługa splecieni spojrzeniami).
U Tolkiena niewidzialność nie jest sama w sobie zła. Mamy dobrą i złą magię. Używając złej magii (pierścień) do dobrego (jak Frodo), robimy źle (co najwyżej mniej źle). I to nie ze względu na to jaką pierścień daje władzę, ale ze względu na to, skąd ta moc pochodzi. W sumie to trochę taka rasistowska metafora – moc Brzydala (Sauron = Ohydny) jest zła bez względu na to, czy służy dobru.
A co do władzy, władza polityczna marzy o niewidzialności, ale nie jest niewidzialna. Są jednak władze prawie niewidzialne (znowu – niewidzialne = nie istnieje dla mnie). Imperatywy społecznego konsensusu, przetrwania gatunku, rodu, narodu, prestiżu… wracamy do Hegla – spojrzenie jako warunek możliwości ustanowienia niewidzialnej władzy.
Pozdrawiam