27 sierpnia 2024 roku na Rynku Górnym odbyły się uroczystości upamiętniające 82. rocznicę pogromu ludności żydowskiej z Wieliczki. Pod tablicą pamiątkową znajdującą się na ścianie kamienicy należącej do wielickiej rodziny Schnurów zostały złożone wieńce i kwiaty....
Słowo „zawód” sięga czasów starożytnych; nawiązuje do zajęcia, z którego się żyje, historycznie niosąc podwójną konotację:
– pracy będącej powołaniem, z której wykonawca nie chciałby rezygnować,
– pracy będącej koniecznością, z której wykonawca mógłby zrezygnować.
Obecnie pierwsze znaczenie wygląda trochę starożytnie, dominuje to drugie. Dla większości ludzi, którym zwyczajowo życzy się powodzenia „w życiu osobistym i zawodowym” praca zawodowa jest dodatkiem do życia prywatnego. O powołaniu przebąkuje się jeszcze w przypadku twórców, wykonawców wolnych zawodów, kapłanów. Nie wchodząc w zawiłości historyczne, różnica między utożsamianiem zawodu z życiem a traktowaniem go odrębnie bierze się z różnic światopoglądowych, które kształtowały się przez setki czy tysiące lat. Jako że owe różnice biorą się z poglądów o świecie, za nic w świecie nie przekonają się do siebie wzajemnie należący do odrębnych obozów (pracy). Jedni o drugich myślą w najlepszym razie pobłażliwie, w najgorszym – czytelnik zechce sobie przypomnieć samemu, co myśli w takich przypadkach. Obok emocji występuje często zdziwienie: Jak on/ona tak może (marnować życie)? Przeciwstawienie obu obozów bywa raz twórcze, raz destrukcyjne.
Traktować pracę zawodową jako powołanie, to wykonywać ją tak, jakby się było do niej powołanym przez: Pana Boga, samego siebie, własne uwarunkowania, państwo, innego człowieka.
Na dobrą sprawę pracując dla pracodawcy jest się przez niego niejako powołanym, co czyni taką pracę nieco paradoksalną: jak w obliczu powołania (z natury dalekiego od ekonomii) działać ekonomicznie (co jest najczęstszym wymogiem), czyli osiągać cele możliwie najmniejszym nakładem środków – w ogóle, więc i swoich osobistych ?
Traktować pracę zawodową jako niechcianą konieczność, to przyznać się choćby przed sobą do tego, że jest się do czegoś przymuszonym. Że częściowo nie osiągnęło się jeszcze osobistej wolności, mimo że jest ona normą. To granie roli człowieka wolnego, który bywa zniewolony pracą.
Wolność to, według Hegla, uświadomiona konieczność – tym samym konieczność, której powinno się chcieć. Przestaje zniewalać praca, której wykonawca uświadomi sobie konieczność jej wykonywania.
Wiesław Żyznowski