zyznowski.pl - wydawnictwo i księgarnia online

W porównaniu z młodymi ludzie starsi i starzy cieszą się rozlicznymi przywilejami życia. Z niektórych chętnie by zrezygnowali. Na przykład wiedzą już, kim zostali w życiu albo czego już nie będą musieli przeżywać. Można by tak długo, ale ja chcę o rzeczy znanej może też tylko starszym, lecz takiej, która raczej cieszy lub co najmniej ciekawi. Chodzi o czas, który jakby nie minął, kiedy spotyka się po latach kogoś, z kim kiedyś miało się dłuższą i w miarę emocjonalną relację w sensie: inną niż najbardziej powierzchowną (i naprawdę niekoniecznie męsko-damską, w takiej chyba jest wręcz na odwrót, zwłaszcza jeśli potem przyszli ci następni lub te następne). Najlepiej to wychodzi z kolegami z lat szkolnych. Spotykam kogoś po 20 latach i dosłownie w pierwszych sekundach spotkania wchodzę z nim w relację, jaką mieliśmy wtedy i która od tamtego czasu przetrwała jakby zamrożona. Ten sam język, ton, gesty, powiedzonka; wracają miny, zwroty i akcent od dawna nieużywane. Aż dziw, że się zachowały. Co ciekawsze, to samo co dawniej traktowanie z wyższej albo z niższej pozycji, ta sama śmiałość, poufałość, szacunek albo pobłażliwość, czasem lekceważenie. A może najciekawsze w tym wszystkim jest to, że obie strony zawsze zachowują tak świeżą i niezatartą pamięć tej relacji. Świadczy o tym przecież obustronność tego natychmiastowego dopasowania, jakkolwiek specyficznym czy nawet śmiesznym nie byłoby ono po latach. Mamy więc chyba tyle szufladek w pamięci, ilu ludzi spotkaliśmy, ile książek przeczytaliśmy, być może w ogóle na ilu rzeczach się skupiliśmy. Tym samym, ku chwale starszych i starych: ich wielowarstwowość nie może być porównana z małowarstwowością młodych. Co nie zmienia faktu, że lepiej być młodym itd. Ale i samo pojęcie kwiatu wieku się rozszerzyło, teraz obejmuje ono już chyba pół wieku: od jakichś 16 do 65 lat, potem tylko 10 nijakich lat, a potem starość i związana z nią wesołość.
Wiesław Żyznowski

Koszyk0
Brak produktów w koszyku!
0