27 sierpnia 2024 roku na Rynku Górnym odbyły się uroczystości upamiętniające 82. rocznicę pogromu ludności żydowskiej z Wieliczki. Pod tablicą pamiątkową znajdującą się na ścianie kamienicy należącej do wielickiej rodziny Schnurów zostały złożone wieńce i kwiaty....
W Zdążyć przed Panem Bogiem autorstwa Hanny Krall po raz kolejny czytam wypowiedź niedawno zmarłego Marka Edelmana:
Słuchaj moje dziecko. Czy ty wiesz, czym był chleb w getcie? Bo jak nie wiesz, to nigdy nie zrozumiesz, dlaczego tysiące ludzi mogło dobrowolnie przyjść i z chlebem jechać do Treblinki. Nikt przecież tego dotychczas nie zrozumiał.
Tutaj rozdawali, w tym miejscu. Podłużne, rumiane bochenki sitka.
I wiesz co?
I ludzie szli, porządnie, czwórkami, po ten chleb, a potem do wagonu. Chętnych było tylu, że musieli w kolejce stać, dwa transporty dziennie trzeba było odprawiać do Treblinki – i jeszcze nie mogły pomieścić wszystkich, którzy się zgłaszali.
Owszem, my – wiedzieliśmy.
Posłaliśmy w czterdziestym drugim kolegę, Zygmunta, żeby zorientował się, co się dzieje z transportami. Pojechał z kolejarzami z dworca Gdańskiego. W Sokołowie powiedzieli mu, że linia się rozdwaja, jedna bocznica idzie do Treblinki, codziennie jedzie tam pociąg załadowany ludźmi i wraca pusty, żywności nie dowozi się.
Zygmunt wrócił do getta, napisaliśmy o wszystkim w naszej gazetce – i nie uwierzyli. „Oszaleliście?” mówili, kiedy próbowaliśmy ich przekonać, że to nie do pracy ich wiozą. „Posłano by nas na śmierć z chlebem? Tyle chleba zmarnowaliby?!”
Dla mnie kluczowe zdanie w tym fragmencie to: „Nikt przecież tego dotychczas nie zrozumiał”. Brzmi w tej wypowiedzi Edelman jak niemal nadprzyrodzone medium, borykające się z niewyrażalnością czegoś ważnego, co ma do przekazania.
Niedawno zaczęła się czwarta dekada mojego nierozumienia historii opisanej w powyższym fragmencie. Doroślały owe nierozumienia w poszczególnych dziesiątkach lat, ale wszystkie są mi nadal w jakiś sposób bliskie. Pamiętam każde z nich, włącznie z ostatnim. Z początku wydawało mi się, że gdybym ja był jednym z tamtych Żydów w getcie, na pewno nie stanąłbym po tamten chleb, tylko w najgorszym przypadku straciłbym życie zabijając przy okazji możliwie jak najwięcej Niemców (Edelman wspomina w tej samej książce o takim przypadku). Potem myślałem sobie, że nie stanąłbym po tamten chleb, ponieważ na pewno nie dałbym się w ogóle zapędzić do getta, tylko ukryłbym się u kogoś, albo uciekł za granicę. Jeszcze później moje myśli krążyły wokół robinsonad w różnych wariantach, to w mieście, to w lesie. Siła cytowanych wyżej słów powodowała, że przez dziesiątki lat wczuwałem się na niby w położenie tych ludzi, natomiast nie próbowałem nadać mu jakiegokolwiek sensu. Obecnie zastanawiam się, czy są wypowiedzi, które opowieść Edelmana unieważnia. Jeśli tak, to na jak długo. I jak określić ich rodzaj.
Wiesław Żyznowski
@ Pani Ula
„Wrocmy do <>”
First of all I would do everything possible to prevent from positioning myself or my child in the line for death. I would use my intuition. Improved intuition comes from recognition of unconscious routine and the accumulation of real-world experiences. These cues lead to the recognition of patterns, whether dangerously unknown or comfortably familiar. I would trust my own sixth sense and totally lean on Divine Mercy (since He knows much better then myself what is good for me).
„Kiedy odczuwasz kazda swoja komorka” ….
I would not worry too much about my cells, since they live their own continually renewing lives I cannot control. And interestingly enough that only cancer cells in human body never die.
Jak dla mnie, i tym razem nie.
I w ogóle nie o rację tu chodzi.
Ale o tę arcysubtelną więź z drugim człowiekiem, z Bogiem, ze światem.
Kiedy odczuwasz każdą swoją komórką, kiedy jesteś w żarliwym dialogu, kiedy słuchasz i nie obawiasz się mówić, krzyczeć, milczeć, walczyć. I kiedy nie poddajesz się sztampie.
Wróćmy do „tej kolejki”, bo od niej zaczęłyśmy. Skąd pewność, w sytuacji gdyby ustawiono w niej Pani dziecko, że Bóg wzywa je do siebie? A może to Panią wystawia na próbę? Skąd ta pycha przyjętych dogmatów?
In the end, it’s not the years in your life that count. It’s the life in your years. God keeps for long living these who fail so they have a chance to learn and to understand. We can learn slowly going through our own painful experiences or we can learn quickly from experiences gathered by generations. Our understanding of the Divine Mercy is totally reversed.
Am I right this time?
Chłopcy, ile przeczytacie tomów napisanych przez tatę? – A co to jest tom? – pyta mniejszy. – To jedna książka. Mniejszy odpowiada: – ja zero, a większy- ja pół.
Komentarze wymieniane między K. a U. są ewidentnie ciekawsze niż sam główny wpis, co zresztą nie świadczy o nim źle.
To, że „strach nie ma najmniejszej szansy aby Panią oblecieć”, to nieprawda, bo często jest to niezależne od Pani – strach jest mechanizmem obronnym, który posiada człowiek i jeśli prawidłowo się nim posługuje, jest mu on pomocny w niejednej sytuacji.
„Bać się to nic złego.(…) Tylko ludzie głupi, pozbawieni wyobraźni się nie boją.” [Sokrates]
„Odwaga to panowanie nad strachem, a nie brak strachu.” [Mark Twain]
Natomiast zapewne, jak Pani pisze, strach rzeczywiście nad Panią nie panuje, co jest zdrowe i w zasadzie niezbędne do normalnego funkcjonowania.
Hanna Krall wypowiadając poniższe słowa:
„– Żeby się przestraszyć. Tamte historie nie zdarzyły się raz na zawsze. Jak człowiek o nich czyta, to powinien go oblecieć strach. Bo ten człowiek wcale nie jest pewny, czy wtedy zachowałby się należycie. Te wszystkie opowieści, ta Treblinka, ten Oświęcim…[…] Pan sam o tym pisze w swoich książkach: to się wciąż i wciąż zdarza na nowo.”
wskazuje na potrzebę głębokiej refleksji nad „tamtymi historiami”, które „wciąż zdarzają się na nowo”.
A gdyby w „tamtej kolejce” ustawiono Pani dziecko lub kogoś z najbliższych?
Patrzyłaby Pani na to z miłością i ufnością?
Nie miałaby Pani się czego obawiać?
@ Pani Ula
Strach nie ma najmniejszej szansy aby mnie obleciec. Strach nade mna nie panuje. Ja nigdy niczego nie czynie z powodu strachu tylko z powodu milosci i ufnosci. A Milosc mi wszystko wybaczy. Jutro jest dzien Milosierdzia Bozego i dzien beatyfikacji wspanialego Polaka spod Krakowa. Co za dzien!!!
Tymczasem dopoki jestem na tej Ziemi pragne tylko celebrowac: zycie, piekno, dobro, prawde, milosc a potem z ufnoscia ustawie sie w kolejce po jeszcze wiecej (po duzo wiecej). Nad smakiem w ustach w chwili smierci nie bede sie zastanawiac. Bede z ufnoscia przechodzic na te lepsza strone zycia wspolczujac tylko tym, ktorzy beda ciagle musieli stac dluzej w kolejce.
Czy mam sie czego obawiac?
Nie ma Pani racji.
Powinna się Pani tej kolejki przestraszyć, powinien Panią oblecieć strach!
Hanna Krall napisała nową książkę „Biała Maria”.
W wywiadzie z Wojciechem Tochmanem tak się wypowiada:
„- W książce Barbary Engelking „Jest taki piękny słoneczny dzień…” jest prawdziwie współczucie dla ofiar. Są ostatnie słowa Żydów, którzy idą na śmierć. Po co mamy o tym czytać i wyobrażać sobie, jaki smak w ustach czuli chwilę przed śmiercią?
– Pyta pan, po co mamy o nich pamiętać? Po co współczuć?
– Pytam, po co mamy wyobrażać sobie ich ostatnie chwile.
– Żeby się przestraszyć. Tamte historie nie zdarzyły się raz na zawsze. Jak człowiek o nich czyta, to powinien go oblecieć strach. Bo ten człowiek wcale nie jest pewny, czy wtedy zachowałby się należycie. Te wszystkie opowieści, ta Treblinka, ten Oświęcim…
– Auschwitz
– Dawniej się mówiło Oświęcim. Może być Auschwitz, jak pan woli. Pan sam o tym pisze w swoich książkach: to się wciąż i wciąż zdarza na nowo.”
To wlasnie samo w sobie, ze ludzie nawet w Getcie ciagle zachowali umiejetnosc odpowiedniego ustawienia sie w kolejce swiadczy o tym, ze nie utracili swojej duszy i serca. Na tym polega ludzka szlachetnosc i cala odmiennosc czlowieka od wszystkich innych stworzen na tej Ziemi.
Czy nie mam racji?
Wszelkie odmienne od czlowieka stworzenia nie potrafia ustawiac sie porzadnie czworkami w kolejce do chleba lub czegokolwiek innego.
Czy ustawienie się w kolejce po śmierć ma w sobie coś z ludzkiej szlachetności?
Miewa w wyjątkowych sytuacjach, jak choćby w przypadku Maksymiliana Kolbego.
Ale nie w sytuacji, którą opisuje Edelman.
Kazdy chce zyc dlugo, ale nikt nie chce byc starym. Kazdy chce jesc, tylko nikt nie chce stac w kolejce po chleb.
Jak rozwiazac ten problem??..
A przeciez samo ustawienie sie w kolejce tez ma w sobie cos z ludzkiej szlachetnosci.
Czy to coś istotnie zmienia w naszej (każdej trochę innej) pamięci o tych zamordowanych ludziach z getta, że ktoś inaczej się na ich temat wypowie, czy nawet nada inny sens ich położeniu? Ich obecność w getcie i ustawianie się w tamtej kolejce było samo w sobie przerażające i nie do rozumienia.
Czy są wypowiedzi, które wypowiedź Edelmana unieważnią?
Edelman wypowiadał się o ludziach, którzy zostali zamordowani ok. 70 lat temu. Nie otrzymali szansy zaprezentowania swoich kolejnych odsłon, ani opowiedzenia o swoich motywacjach. Zastygli w oczach, m. in. Edelmana, stający bez zrozumienia w kolejce po tamten chleb. I tu już nie będzie żadnych zmian.
Może i są lub były oczy, które widziały to ich STANIE w zupełnie inny sposób, ale czy to coś istotnie zmienia? Coraz mniej jest żyjących świadków ustawiania się w tamtej kolejce, coraz mniej ludzi, którzy czują prawdziwy ból kiedy myślą o getcie, coraz mniej…
Wspominajac Marka Edelmana interesujacym jest, ze dopiero pod koniec zycia do wczesniej wyznawanych przez niego najwiekszych wartosci :” zycie” i” wolnosc” dodal trzecia najwieksza tj.”milosc”. “I byla milosc w Getcie”.
Komentujac te ksiazke w ostatnich wywiadach swojego zycia Edelman powiedzial: “nienawidzic jest jest latwo”, “zabic czlowieka jest latwo” , za to “kochac” i “ocalic” jest bardzo trudno. Ja mysle, ze Bog potrzebowal jeszcze jednego swiadectwa od Marka Edelmana, ale juz sie nie doczekal, bo zajelo Edelmanowi zbyt dlugo dochodzenie do tej prawdy: ”I byl Bog w Getcie”.
Remember, before we speak, it is necessary that we listen, and only then from the fullness of our heart when we will speak God will listen. It is guaranteed. People in the Getto had all the information provided, but did not believe it, understand it or knew how to use it. The easiest way it is always to put a blame for everything on God. We all have many questions to God. But had we have spoken once directly to Him? Have we received HIs answer?
Keep in mind; courage is what it takes to stand up and speak, but also courage is what it takes to sit down and listen. Courage it is the most important human quality, because it is the quality which guarantees all others.
Humans do not have enough courage to admit the most noticeable truth about themselves. We all need to learn humility and acceptances of humiliations. The greatest humiliation is to know that you are nothing. If you do not have a heart and soul than you are only dust and water. But this you come to know only when you face God in prayer. We need a prayer to achieve a total interior silence. In silence we are able to find new true energy and true unity with other human beings and unity with God. This energy will help you to do things right, to do things well. This energy is a real power which you can rely on all the time without any failures.
As I mentioned before: Love, Compassion, Faith are the most wanted commodities in the modern world. Not a bread or a gold. When I use a word “Love” – I am not writing about “Sex” -this one is very cheap and can be found anywhere – especially in great abundance in the most inhumane places. If human beings could generate more of the above mentioned commodities and share with each other then the world would be a better place. The question is: Are we able to make the world a better place for our children and children of our children? Do we have anything truly valuable to offer or to share or to pass forward?