27 sierpnia 2024 roku na Rynku Górnym odbyły się uroczystości upamiętniające 82. rocznicę pogromu ludności żydowskiej z Wieliczki. Pod tablicą pamiątkową znajdującą się na ścianie kamienicy należącej do wielickiej rodziny Schnurów zostały złożone wieńce i kwiaty....
Nie zamierzam wypisywać ku (swojej) pamięci tego, co mi się przydarzyło w mijającym właśnie roku, czy w mijającej dekadzie. Wiele z tego odnajdę gdzie indziej w razie potrzeby. Zostają tysiące maili, które otrzymałem i napisałem, tysiące notatek rozrzuconych po folderach na dyskach komputerowych, po corocznych kalendarzach, po marginesach książek, do których zaglądałem. Na tychże dyskach i na tradycyjnych negatywach zostają tysiące zdjęć, które zrobiłem i setki tych, na których wystąpiłem. Zostaje kilkadziesiąt nakręconych domowym sposobem kaset video. Zostaje praca magisterska z filozofii i indeks z ocenami, który do niej doprowadził. Zostają gotowe teksty, czy to te, które zamieściłem na stronie internetowej, czy w książkach, które wydałem, czy te, które zamierzałem lub zamierzam jeszcze opublikować. Zostaje wreszcie pamięć o mnie u ludzi, w których świadomości zaistniałem.
Każdy wie, że z wiekiem poczucie czasu się zmienia tak, jakby płynął on coraz szybciej. Powiedziano i napisano o tym sporo. Ja robię rozróżnienie między życiem a przeżywaniem oraz między życiem przez siebie kontrolowanym a życiem przez siebie niekontrolowanym. W dojrzałym wieku żyjemy jak wcześniej, ale coraz mniej przeżywamy. Przeżywanie bierze się z osobistego stykania się z rzeczami nowymi, zdumiewającymi, ciekawymi, a tych w dalszych latach życia często zdarza się mniej. Z biegiem przeżytych lat opanowujemy sztukę reagowania i kontrolowania tego, co się wokół nas dzieje i tego, co nas dotyczy. Niby dobrze, ale brak oporu rzeczy, które kontrolujemy zmniejsza stopień ich przeżywania. Wczoraj obejrzałem film zatytułowany Mr. Nobody. Pokazuje on między innymi świat przyszłości, w którym ludzie osiągnęli nieśmiertelność, innymi słowy nauczyli się kontrolować swoją umieralność. Właśnie umiera ostatni śmiertelnik, czyli ostatni człowiek niekontrolujący swej śmiertelności. I co mówi niemalże na sam koniec? „To najszczęśliwszy dzień w moim życiu!”. W dzieciństwie mało kontrolujemy, wszystko wokół oporuje względem nas, daje znać o sobie, ale przez to nas dotyczy, dotyka, jakby interesuje się nami. W dorosłości kontrolujemy zdecydowanie więcej, to jest radzimy sobie z oporowaniem rzeczy i ludzi. Nie poddajemy się im, ale tym samym one i oni nie dają się nam przeżyć. A to, czego nie przeżywamy zaciera się szybciej w naszej świadomości i pamięci, nie pozostawia w nas śladu. Ile pamiętamy po latach z mozolnych górskich wycieczek, a ile z wygodnych podróży samochodem? Poczucie upływu czasu jest inne w przeżywaniu życia, a inne w życiu życiem.
Spisuję spontanicznie rzeczy, które w mijającej dekadzie dały mi godny szacunku i zapamiętania odpór. Sen. Żona, kiedy wychodziła ze mnie gburowatość. Budowa domu. Córka, kiedy nie doceniałem wystarczająco jest atrybutów i atutów. Test na inteligencję. Starszy synek, kiedy nie poświęcałem mu uwagi tak, jak on chciałby. Żona, kiedy po raz pierwszy pokazała mi się ze strony, której istnienie przyszło mi nieoczekiwanie docenić. Młodszy synek, kiedy nie chciał, żebym zjadał (ale zarazem nie zjadł) jego ucho. Napisanie tekstów zdatnych do publikowania. Kurs i egzamin z ontologii u prof. Szymury. Lektura tekstów filozoficznych, między innymi Metafizyki Arystotelesa, Teorii Sprawiedliwości Rawlsa, fragmentów Fenomenologii Ducha Hegla, Bycia i Czasu Heideggera. Kilka biznesowych zapętleń. Szczyty słowackich Tatr, kiedy z nich schodziłem, zamiast zbiegać.
Chciałbym się wywnętrzyć z wrażeń z upływu czasu, które mam w wieku 47 bez mała lat, bym zapamiętał je na przyszłość. Rok teraz wydaje mi się krótszy niż w dzieciństwie, ale nie dramatycznie krótszy, jako że szukam rzeczy i ludzi, którzy chcieliby okazać mi zainteresowanie przez dawanie mi odporu. Mimo walki o czas nasycony odporem otoczenia, każda następna dekada życia ucieka mi około dwukrotnie szybciej niż poprzednia, co na razie równoważy lepsza pamięć dekad późniejszych. Póki zmogę, chyba nie pozwolę poszczególnym latom stać się niczym miesiące, czy, nie daj Bóg, tygodnie, choć chciałbym tego. Marzę o miesiącu, a jeszcze lepiej o roku, który upłynąłby mi jak chwila w bezruchu. Na razie odczuwam szlachetny bezruch tylko raz w roku, dokładnie o północy w Sylwestra, kiedy świat (w danej strefie czasowej) jakby na chwilę staje. Już Platon chwalił bezruch. Najszybciej zlatują mi grudzień i styczeń, widocznie ze względu na sąsiadowanie z ową chwilą bezruchu. Najszybszy w spędzaniu wydaje mi się czas wakacyjny, zwłaszcza ten wyzuty całkowicie z obowiązków, włącznie z codziennym myciem. Należę do podgatunku ludzi o skłonnościach do patrzenia na wszystko z perspektywy dłuższego czasu, stąd cieszę się szczególnie, kiedy mogę się skupić na czymś, aż po zatrzymanie się czasu. Mam większy sentyment do tego, co się stanie długo po mojej śmierci, niż do tego, co się wydarzy jeszcze podczas mojego życia, dlatego że tego pierwszego się nie dowiem, a tego drugiego pewnie tak. Nadal zwiększam i chcę zwiększać szybkość działania. Cenię sobie bardzo czas spędzony na zabawie z moimi synami; jej przebieg umyka mojej pamięci praktycznie na bieżąco. Lubię też inne rzeczy, o których pamięć mi umyka; niektóre z nich robię z żoną, inne z przyjaciółmi lub z kolegami, jeszcze inne sam.
Właśnie weszli do mojego pokoju obaj synkowie. Starszy (którego nie ma kto zabawnie nazwać) mówi – „za dużo psujesz oczy”, a młodszy, zwany przez starszego między innymi Minigostkiem, dodaje – „napisałeś byle co”.
31 XII 2010, godz. 15.33.
Wiesław Żyznowski
AZ2qeV zkilfwraifru
At last! Someone who udnestrnads! Thanks for posting!
@ astronom
Teraz tak wszystko zaplatales, ze wogole nie wiem o czym piszesz. W kazdym razie chodzilo mi tylko i wylacznie o wydarzenia, ktore mialy miejsce 21/22.12.2010 – dzien, w ktorym Slonce gorowalo na NAJDALEJ wysunietej szerokosci geograficznej, na ktorej moglo gorowac w zenicie (nic nie mialo to wspolnego z odlegloscia na orbicie). Wydarzenie to zbieglo sie z rownoczesnym cakowitym zacmieniem ksiezyca. W rachube nie wchodzily “okolice punktu” i w rachube nie wchodzily czesciowe zacmienia.
Natomiast to pelnego zrozumienia mechaniki ukladu Zemi i Ksiezyca bardzo duzo nam brakuje. Piszac o ukladach Ziemi i Ksiezyca , nigdy nie zapominaj Slonca (bo ono we wszelkich ukladach jest najwazniejsze). I tylko iluzorycznie dla ludzi krazy wokol Ziemi i Ksiezyca.
@krakus(ka)
Rzecz w tym, że to co się działo na niebie pod koniec ubiegłego roku nie jest żadnym szczególnym „UKŁADEM”. Zaćmienia Księżyca
(a nie „zaćmienia”) są same w sobie zjawiskiem dość powszechnym, co oczywiście w niczym nie umniejsza ich wagi. Podobnie
wydarzenie się zaćmienia w okolicach punktu przesilenia (a nie „przesilenia”) także nie jest niczym egzotycznym – w ciągu
kolejnych kilkudziesięciu lat zdarzy się to co najmniej kilka razy (np. w roku 2029, 2048, 2056 itd.)
Przewidywane czasy zaćmień i innych zjawisk zachodzących w bezpośrednim sąsiedztwie Ziemi dotyczą w równym stopniu każdej jej półkuli.
Może się oczywiście zdarzyć, że interesującego nas zjawiska z jakiegoś miejsca nie da się obserwować (bo np. Księżyc jest aktualnie
po prostu pod horyzontem) ale nie oznacza to, że na obu półkulach obowizują jakieś inne prawa przyrody.
Piękno nauki polega zaś m.in. na tym, że astronomowie z Polski, NASA lub dowolnego, innego miejsca na świecie uzyskają w tej sprawie
identyczne wyniki bo posługuja się tymi samymi, znanymi prawami natury i identyczną matematyką, szczególnie w sprawie tak dobrze zrozumianej jak
mechanika układu Ziemia-Księzyc.
Większy Smyk: VAT domowy jest niższy niż ten w sklepach. Smyk Podwodny tego nie słuchał.
@ astronom
Nie chodzilo o „zacmienie” ani „zimowe przesilenie” tylko ten konkretny UKLAD, ktory mial miejsce 21/22.12.2010. To precyzyjne i zamierzone ulozenie sie wielu zjawisk i zdarzen w czaso-przestrzeni. Jak wspominalam obliczenia zostaly dokonane przez ludzi z NASA (dotyczyly tylko i wylacznie tej strony Ziemi). Oczywiscie wyliczenia astronow z Polski beda zupelnie inne. Nie tylko ze wzgledu na roznice w czasie i przestrzeni.
@ krakus(ka)
Doskonale rozumiem zachwyt i uwielbienie ale żeby było ono pełne i oparte na mocnych podstawach dobrze by jednak było pozostać w zgodzie z faktami. Tym bardziej, że rzeczywistość i to co nam oferuje sama przyroda jest zwykle znacznie piękniejsze niż chwytliwe wyliczanki jak rzadkie są niektóre zjawiska, które można czasem znaleźć w prasie.
Aby zaszło całkowite zaćmienie Księżyca on sam oraz Ziemia i Słońce wcale nie musza się ustawić na jednej linii z dokładnościa do ułamka sekundy. Rozmiar cienia Ziemii jest wystarczający aby pomieścic tarcze Księżyca nawet jeśli to tej linii jej sporo brakuje.
Ostatnie zaćmienie wcale nie miało miejsca 372 lata temu a nastepne na szczęście nie zajdzie za kolejnych 465. Jak łatwo sprawdzić nastepny raz będziemy się tym zjawiskiem cieszyć już 15 czerwca i na dodatek będzie ono dłuzsze niż to grudniowe.
Winter solstice (czyli po polsku mówiąc po prostu przesilenie zimowe) nie ma zaś nic wspólnego z tym, w którym punkcie orbity znajduje sie Ziemia tylko z tym jak jest ona zorientowana wzgledem Słońca.
Dość zabawne jest, iż w okolicy przesilenia zimowego Ziemia znajduje się właśnie NAJBLIŻEJ a nie najdalej naszej dziennej gwiazdy. I mogę zapewnić wszystkich, że dokładnie tak samo będzie za rok a nie dopiero w roku 4010.
Płatne usługi doradcze, jak sama nazwa wskazuje nie są radami w przytaczanym znaczeniu, tylko usługami i oczywiście trzeba z nich korzystać w biznesie i nie tylko.
Po RADĘ natomiast: zagłębiać się w siebie, trudzić się, przełamywać przyzwyczajenia, pytać właściwych ludzi, doceniać odpory, podejmować wyzwania, zbliżać się do swoich śliskich krawędzi, przebijać balony, nieustannie uczyć się chodzić o własnych siłach, a tym samym stawać się nieocenionym doradcą.
@ Staszek
In the past many important advances has been made by young scientists who carried out experiments that old scientists said already that “it would not work” (“old” not by age only length of their work). So you may try to make some experiments with your balloon and see for yourself if you could walk without it. Let us know results when you have testing completed to your satisfaction or when you found the answers.
@ Ula
Madrosc Syracha is great however not commercial. When you are working toward the solution of the problem, it always helps if you know the answer. To be successful in resolving the problem you need to know the right answer ahead of others and ahead of time. It is OK to ask advisors and let them benefit from you as long as you benefit more.
In any case, thank you for sharing with us this fragment of Syracha’s wisdom. Human ability to sharing is proving that life shouldn’t be lived as series of endings, but rather as the beginnings of greater strength. If that strength is constructive and creative (not destructive) then everybody will benefit.
MĄDROŚĆ SYRACHA
„Każdy doradca wysoko ceni swą radę,
a przecież bywa i taki, który doradza na swoją korzyść.
Strzeż się doradcy,
a najpierw poznaj, jakie są jego potrzeby,
– albowiem taki na swoją korzyść doradza –
czy czasem nie zyska on czegoś na tobie, jakby losem,
i aby, mówiąc ci: „Dobra jest twoja droga”,
nie stanął z przeciwka, by patrzeć na to, co przyjdzie na ciebie.
Nie naradzaj się z tym, kto na cię patrzy krzywym okiem,
a przed tymi, co ci zazdroszczą, ukryj zamiary!
[Nie naradzaj się] z kobietą co do jej rywalki,
z tchórzliwym co do wojny,
z kupcem co do zamiany towarów,
z handlarzem co do sprzedaży,
z zawistnym co do wdzięcznoci,
z niemiłosiernym co do dobroczynności,
z leniwym co do jakiejkolwiek pracy,
z okresowym najemnikiem co do zakończenia zajęcia,
z niewolnikiem opieszałym co do wielkiej pracy –
gdy chodzi o jakąkolwiek radę, nie polegaj na nich!
Natomiast z człowiekiem pobożnym podtrzymuj znajomość,
a także z tym, o którym wiesz, że strzeże przykazań,
którego dusza podobna do twej duszy,
i kto, jeślibyś upadł, będzie współczuł tobie.
Następnie trzymaj sie rady twego serca,
gdyż nad nią nie masz nic godniejszego wiary.
Dusza bowiem człowieka zwykła czasem więcej objawić
niż siedem czat siedzących wysoko dla wypatrywania.”
(Syr 37, 7-14)
Czas i ruch to trudne pojęcia. Trudne do oswojenia. Faktycznie ostatni dzień roku sprzyja zatrzymaniu czasu i bezruchowi. Dlaczego? Może chodzi o to, że jeden rok już się wypełnia, a drugi jeszcze nie nadszedł. Coś jest na rzeczy z tym pompowaniem balonika. Cały rok go pompujemy, a kiedy przychodzi ostatni dzień przed Nowym Rokiem chcemy przez chwilę odpocząć. Pochodzić bez balonika parę godzin, a może choćby parę chwil, zanim zaczniemy od nowa.
Czy jest sposób na to, żeby przestać ten balonik pompować? Oswoić swoje słabości i potknięcia. Zżyć się z nimi. Zatroszczyć się o nie i o siebie…
We are not able to change our talents, because these are gifts. We can only cultivate them and use them responsibly. If “blowing your own balloon” is the only talent you got then you should keep on blowing or choose to breathe freely. LOVE, FAITH and TIME are also gifts. We can’t exchange these gifts we can only treasure them and accept with gratitude. Interestingly the more time we have, but less love and faith, quality of our life worsen. So I think we should not worry too much about time only about its QUALITY. It is better to use some of the time given in the pursuit of happiness. The total happiness does not exist, but only a pursuit of it.
It is good to accept all life challenges with graceful heart and never give up on love and compassion. Never give up on religion. Not for God. God is present in all religions and present without any religion. However at the moment when you give up on these most fundamental basics of humanity your life become a straggle for acceptance and understanding and you will be always unhappy.
Przy codziennym pompowaniu swego balonika z poczuciem miłości, spełnienia, szczęścia, siły itp., mającego unosić nas milimetr nad ziemią, nie pomijajmy jednak naszych małości, słabości, potknięć, napotykanych odporów… Pochylanie się nad nimi, oswajanie, tulenie, docenianie, wreszcie pragnienie, może nauczyć nas przyjemności swobodnego chodzenia bez balonika.
In everything the most important is ALIGNMENT: when you know for sure that your life is on course with its purpose. When you know that you are doing exactly what you are supposed to be doing: fulfilling your soul’s intentions and your heart’s desire, or whatever you chose to call it (they are all the same things only words are different). When we align our thoughts, emotions and actions with the highest part of ourselves, we are filled with energy, enthusiasm, purpose and meaning…. When you know how much you are loved and needed then you are the most beautiful and the most powerful. And you may stumble, but will not fall. I know for sure that in every challenging experience there is an opportunity to grow, enhance your life, or learn something invaluable about yourself. Every challenge can make you stronger if you allow it. Strength multiplied is equal to real power. Let everything happen to you and do not be afraid to choose the right things. The right choices are these that come from the core of who you are and reflect all that you were meant to be. Our choices aligned with our heart and soul that is authentic empowerment.
A power that is connected to the source of all things.
I think that circumstances are irrelevant only the value of that confession itself. You can be found among the crowd of people and hear whispered secretly in your ear some of the greatest declarations. Extremely important is WHO and WHAT confesses and does not matter where and when.
I can’t imagine a worse case than to find yourself „alone” with someone who wants to confess something important for himself but is just not capable of doing it. Or listen to the confessions, which are irrelevant. Totally powerless.
Przypis1.
Przedmioty się zachowują tak, jak mają w zwyczaju, i wykazują brak zainteresowania naszym ogromnie waznym „ja”. Cz. Miłosz, Rosja, s.225
Sylwester spędzony w ruchu czy bezruchu a szlachetny bezruch odczuwany akurat w tym okresie to jednak dwie różne rzeczy.
Wartościowanie tych czy innych chwil spędzonych w „szlachetnym bezruchu” bądź w „calkowitym bezruchu, uwielbieniu, wdziecznosci i niewypowiedzianym podziwie dla mojego Boga” nie współgra mi z uwielbieniem jako głębszym stałym stanem umysłu, duszy, tylko raczej z uwielbieniem dla czegoś lub kogoś, co się jednak zmienia.
Od innej strony patrząc na te kwestie, dla mnie np. nieodżałowanym byłoby, gdybym w zauroczeniu niepowtarzalnym lub powtarzalnym co setki lat zjawiskiem (których też być może zdarza się wiele, tylko o nich nie wiemy), nie dostrzegła że ktoś z najblizszych, bliskich chciał akurat wtedy wyznać mi coś ważnego dla niego, albo pragnął te chwile spędzić tylko ze mną – a zdarza się, że one naprawdę nigdy już nie mają szansy się powtórzyć.
Za to w calkowitym bezruchu, uwielbieniu, wdziecznosci i niewypowiedzianym podziwie dla mojego Boga pozostawalam w nocy 21/22 grudnia 2010, kiedy Slonce, Ziemia i Ksiezyc ustawialy sie z dokladnoscia do ulamka sekundy i z precyzja do ulamka milimetra aby znalezc sie w jednej linii („Total Lunar Eclipse”). Ostatnio takie zdarzenie mialo miejsce 372 lat temu a nastepne zgodnie z obliczeniami zdarzy sie za 465 lat. Na domiar tego dobrego, niezwykle wyjatkowo zdarzenie to zbieglo sie z „winter solstice” (Ziemia znalazla sie w najdalszym mozliwym dla niej oddaleniu od Slonca gwarantujac tym samym najdluzsza noc). Wg. ludzi z NASA; Ziemia w takim samym ukladzie znajdzie sie dopiero w 4010 roku. Tak jakby szczescia mojego nie bylo dosyc, calkowicie przypadkowo w tym samym dniu duza grupa moich niezawodnych przyjaciol z trzech roznych kontynentow przyleciala do tego samego miasta aby w moich ulubionych, zimnych, cichych i zasypanych swiezym sniegiem gorach, celebrowac w duchu jednosci miedzykontynentalnej Swieta Bozego Narodzenia. Ta wlasnie noc przyniosla dla mnie najwieksze zdarzenie minionej dekady. Inne moga sie powtorzyc. Kolejne takie samo wydarzenie ma szanse zaistnienia dopiero za kolejne 2000lat. Mam nadzieje, ze grupa moich niezawodnych przyjaciol i ludzi bliskich mojemu sercu bedzie wtedy jeszcze wieksza. Kto wie? Tylko jedno jest pewne: Bog to dokladnie obmyslil i juz wie. Chociaz nie sadze, ze bedzie mi to mogl powiedzic czy wyjasnic. Wobec takiego ograniczenia mojego rozumu pozostaje mi tylko Mu zaufac. A moze ktos z inteligentnych czytelnikow tez wie i nam powie?
Sylwestry (w ruchu czy bezruchu) nie robia na mnie najmniejszego wrazenia. Istnienia ostatniego Sylwestra nawet nie zauwazylam, bo odsypialam stracone godziny snu z powodu wczesno-rannej podrozy. Sylwestry to tylko rzeczy, radosci i prawidla wymyslone przez czlowieka i dlatego sa nieistotne. Przespanie w calkowitym spokoju nawet kilku kolejnych wymeczonych Sylwestrow nie powinno przyniesc nikomu zadnej wielkiej straty. W przyszlym roku bedzie nastepny Sylwester. I co roku taki sam nastepny. Nawet wolalabym aby bylo troche mniej tych Sylwestrow. Jak na moj slaby gust jest ich o wiele za duzo.