27 sierpnia 2024 roku na Rynku Górnym odbyły się uroczystości upamiętniające 82. rocznicę pogromu ludności żydowskiej z Wieliczki. Pod tablicą pamiątkową znajdującą się na ścianie kamienicy należącej do wielickiej rodziny Schnurów zostały złożone wieńce i kwiaty....
Obejmuję umysłem i sercem całe Twoje dotychczasowe życie. Wpływa to znacząco na mój stosunek do Twoich kolejnych Urodzin. Medytując nad – wydawałoby się trójwartościową – kwestią, czy życie człowieka nadaje samo sobie sens, czy sens nadano mu wcześniej czy później, Twoje zaistnienie i istnienie pozwala mi uciec od trójwartościowości tak w moim obrazie świata, jak i stosunku do Ciebie. To dzięki Tobie – i obecnie jeszcze wyłącznie Tobie – skłaniam się w tej jakże ważnej ogólnej kwestii ku wielo-wartościowaniu.
Znam wydarzenia, które doprowadziły do Twojego przyjścia na świat, te pamiętane, niepamiętane, jawne, niejawne – do ujawnienia, niejawne – do nieujawnienia. Znam różnego rodzaju zbiegi okoliczności, które gdyby się zmieniły o (warkoczy) włos, to ciekawe, czy i jak zaistniałby taki ludzki byt jak Monika, zdaje się ostatni raz w swoje Urodziny, Żyznowska. Świat bez Moniki jeszcze Żyznowskiej potoczyłby się torem przez nią niezaznaczonym. Dla mnie byłby to świat prostszy, czyli gorszy.
O zaznaczenie się Ciebie w świecie chodzi teraz, na te Twoje Urodziny, na które jeszcze wiele więcej możesz, niż chcesz. To nie takie trudne zrównać „chcieć” z „móc”, „móc” nawet łatwiej niż „chcieć”, „chcieć” wymaga wyobraźni i wysiłku umysłowego, „móc” wymaga zaledwie realizacji. Powiedzonko „łatwiej powiedzieć niż zrobić” jest głupiutkie, jak potoczne powiedzonka w większości, chyba że chodzi w nim tylko o to, że łatwiej nazwać, niż zrobić. Otóż wypowiedzieć często trudniej, niż zrobić. Nie robimy wiele, bo z różnych względów nie wypowiadamy tego w odpowiedni sposób. Więc wypowiadając się tutaj, liczę, że od tej pory będziesz wypowiadać się jeszcze bardziej w taki sposób, by realizować jeszcze inaczej niż dotychczas, a przecież do tej pory nie było bynajmniej nijak czy byle jak.
Kto był Ci rodzicem w dziecięctwie i młodości, tej liczonej przed dwadzieścia ileś, nie może byś feministą zgadzającym się z pierwszą bodaj przesłanką doktryny feministycznej, według której płeć się bierze z kultury, a nie z natury. Dziewczyńska byłaś jeszcze przed urodzeniem, a tym bardziej zaraz po, potem i do dziś. Twoja dziewczyńskość w moich oczach to Twoje bezustanne, mozolne, aczkolwiek natychmiastowe, często niemal niemożliwe godzenie dobrego dla Ciebie z dobrym dla innych, a także leciutkie jak mgiełka mieszanie porządków racjonalnego z emocjonalnym, za którym to mieszaniem nie potrafię nadążyć i go zgłębić. Z wiekiem coraz bardziej żałuję, że dziewczyńskości nie rozpracowywałem tak konsekwentnie, jak to robiłem z innymi dziedzinami, bo to pierwsze przyniosłoby mi chyba więcej niż to drugie.
W tym czasie przełomowym dla Ciebie, kiedy zamierzasz zmienić położenie osobiste, bieg życia, sytuację rodzinną, status społeczny – życzę Ci, by Twoje dotychczasowe życie, jeśli zdaje Ci się długie, wydało Ci się krótkie po tym, kiedy przeżyjesz drugie tyle. Moja nieżyjąca Mama, a Twoja Babcia, Helena, mówiąc „poznasz, które pół dnia dłuższe”, miała na myśli gorsze dłuższe pół dnia. Ale ja to odwracam i życzę Ci, byś drugą ćwiartkę życia rozpoznała jako dłuższą niż pierwsza – w rozumieniu: więcej znaczącą, innymi słowy bardziej męczącą, skomplikowaną, zaminowaną, nieodgadnioną, nieprzewidywalną, niegładką. Od razu życzę Ci, by to samo stało się z trzecią i czwartą ćwiartką Twojego życia wobec je poprzedzających. W części pochodzisz od ludzi rozwijających się przez całe życie, co skądinąd więcej mówi o ich pochodzeniu, punkcie wyjścia i tempie rozwoju niż o tym, do czego dochodzą.
Życzę Ci, by zmiany, którym teraz idziesz naprzeciw, jeżeli już mają na Ciebie wpłynąć, uziemiały Cię – to jest gruntowały Twoją duszę w tym, co jest, a nie uskrzydlały – to jest bujały Twoją duszą w tym, czego nie ma, ale też uskrzydlały Cię – to jest wznosiły Twoją duszę ponad to, co jest, a nie uziemiały – to jest zatrzymywały Twoją duszę w tym, czego nie ma.
Życzę Ci co najmniej tyle rozumu, woli i mocy, co uczuć, miłości i szczęścia.
Tata W.
W ubieglym tygodniu rozwazalam z moja corka nad tematem relatywnosci pojecia “Good” oraz “How good is too good ?”. Oto co sie od niej nauczylam.
Moja corka szybkim ruchem reki (ze swym wrodzonym talentem artystycznym) narysowala przede mna jeden znak Chinski. Ja jako osoba raczej laicka w Chinszczyznie (ciagle niestety, choc ostatnio, tylko dzieki niej sie poprawiam) zapytalam jej co to znaczy. Wytlumaczla mi: “It means GOOD in Chinese”. Zapytalam wowczas dosc naiwnie: “So what?”
Wowczas padla odpowiedz, ktora mi wytlumaczyla pojecie” meskosci”, “dziewczynskosci” i “dobra”. Wszystko w oparciu o ten jeden znak Chinski. Tlumaczenie wygladalo dosc lakonicznie:
“Mommy look at the Chinese symbol for the English word “Good”: it contains two Chinese symbols joined together: female for a daughter and man for a son. So it means if you have a daughter and a son it means “Good”.
Ok. So what about if you have only a daughter?
My daughter smiled and said: „Well if you have only daughter than it is “Better”.
Why?
“Well, daughters cost less troubles, less problems and worries”.
Ok, I must agree. What about if you have two daughters?
Po okolo 10 sekund zastanawiania sie nad pytaniem padla odpowiedz.
“Well, two daughters would mean “The Best”. Two daughters can help each other and would have enough time to help their parents”
Ok. That is possible.
What about boys?
Moja corka narysowala przede mna kolejny Chinski znak mowiac: “Mommy look at the sign for a man or a boy. His head is made of a symbol for “Rice Field” and joined at the bottom with the sign for “Power.”
So what?
“It means boys heads are full of thoughts about food & work and his bottom part will think about power”
All right. I got it.
Faktycznie chyba zapamietam te lekcje na cale zycie. Bardzo dobra lekcja.
„Niechaj mnie Zoska o wiersze nie prosi” Wieszcz J.S.
wszystkiego dobrego dużo wierszy i jak najwięcej ducha w tej jednej rzeczy nie należy mieć umiaru co gdzie indziej grzechem wydawać by się mogło
“I opusci ojca swego i matke swoja”
Czlowiek bez opuszczenia swojej rodziny i “odciecia od niej pepowiny” udusi sie albo bedzie niedorozwinietym karlem. Nie zyska swojej tozsamosci i poczucia wlasnej wartosci. Prawidlowy rozwoj i sukces osiagnie jednak tylko wtedy kiedy chwila tego wyjscia na swiat bedzie odpowiednia. Ani za wczesnie ani za pozno.
P.S. Powyzszy cytat tez jest wziety z biblii i nie jest sprzeczny z cytatem z ksiegi Madrosci przytoczonym przez pania Ule. W sposob prosty i naturalny wszystko co pochodzi od Boga jest doskonale, harmonijne i zawsze bezbledne. Nigdy sie nie kloci ze soba ze wzgledu na prawde, precyzje i prawidlowosc stwierdzen.
Mądrość Syracha 3,2-6.12-14.
„Pan uczcił ojca przez dzieci, a prawa matki nad synami utwierdził.
Kto czci ojca, zyskuje odpuszczenie grzechów,
a kto szanuje matkę, jakby skarby gromadził.
Kto czci ojca, radość mieć będzie z dzieci, a w czasie modlitwy swej będzie wysłuchany.
Kto szanuje ojca, długo żyć będzie, a kto posłuszny jest Panu, da wytchnienie swej matce:
Synu, wspomagaj swego ojca w starości, nie zasmucaj go w jego życiu.
A jeśliby nawet rozum stracił, miej wyrozumiałość, nie pogardzaj nim, choć jesteś w pełni sił.
Miłosierdzie względem ojca nie pójdzie w zapomnienie, w miejsce grzechów zamieszka u ciebie.”
Dzieci „oddają” co najmniej to co dostają a najczęściej DUŻO WIĘCEJ! Ich miłość jest bezbrzeżna, jak miłość kochanka dla swej oblubienicy, zadziwia intuicyjną dojrzałością (dotyka każdej frazy z Hymnu o Miłości), o ile nie zostanie z różnych względów zahamowana. Jest rzeczywiście niezwykle delikatna.
Krytykując miłość dzieci, krytykujemy swoją miłość do nich.
Dzieci tez kochamy, tylko inczej no i oczywiscie prawie zawsze bez wzajemnosci. Uzywajc frazy: “bez wzajemnosci’ mam na mysli ze dzieci nie kochaja nas tak samo (innymi slowy: odwzajemniaja nam sie innym rodzajem milosci). Dzieci, za to lubia duzo mowic o kochaniu, nie wiedzac jednak tak do konca co to slowo wogole znaczy. A Ci/Te, ktorzy/re szukaja rekompensaty braku mesko-damskiej milosci w dzieciach beda bardzo zawiedzeni/e. Stad obietnica” Wynagrodze Ci w dzieciach” wzbudza zawsze we mnie usmiech i niedowierzanie.
Na temat corek: inteligentnych, samodzielnych, pieknych, to cos wiem. Mowia o milosci bardzo wczesnie, co jest dobre. Wychodza za maz bardzo wczesnie, co jest zle. Niemniej kochamy je bez granic bo sa nasze. Choc wiemy, ze kiedys z wlasnej winy beda niczyje.
@Joli,
Ani milosc ani nienawisc nie jest gwarantowana. Jest za to gwarantowane zwyciestwo milosci nad nienawiscia. Glownie dlatego, ze milosc moze wszystko wybaczyc i sie nad wszystkim zmilowac (od slowa milosierdzie). To jest wielka sila. Uzywajac slowa “milosc” nie mam jednak na mysli seksu, czy zadnego ubocznego wyrobu serca lub produktu innego miesnia albo nawet roznych wydzielin calego ludzkiego ciala.
Milosc mesko-damska to zjawisko niezwykle unikatowe oraz zdecydowanie supernaturalne (ponadnaturalne).
Wydaje mi sie jednak, ze na tym swiecie nie ma nic piekniejszego niz milosc pomiedzy mezczyzna i kobieta. Rodzi sie ona bowiem z powodu ingerencji samego Boga w prawa natury. Jest ona bez cienia watpienia wieczna i do szczescia konieczna. Tak, wiec: “Szczesc Boze”
Miłość czy nienawiść jest gwarantowana w życiu?
Natomiast na temat szczescia czy zjawiska pozornej przypadkowosci zdarzen nalezy rozmawiac zawsze tylko z samym Bogiem. To jest jedyna kwalifikowana Osoba do tego typu rozmow (od ktorej cos nowego mozna sie ciagle nauczyc).
Myslac o przypadkowosci w swiecie czesto przywoluje sobie na pamiec obraz Jana Matejki pt: ” Astronom Kopernik czyli rozmowa z Bogiem” , olej na plotnie 1873r. Pieknie zobrazowane rozmowy pomiedzy Bogiem a polskim astronomem w ciemnosciach okrwajacych sfery niebieskie nad Krakowem. Limitowne doswiadczenia wyciagniete z mojego relatywnie krotkiego zycia nauczyly mnie, ze w boskich planach nie ma zadnych zwyklych przypadkow (w malej, w duzej skali czy iluzyjnym dla nas chaosie). Bog nigdy sie nie myli ani nie musi sobie w liczeniu pomagac kalkulatorem, czy jakimkolwiek innm ludzkim wynalazkiem. Bog nie posiada tez ograniczenia czasowego (przeszlosc, terazniejszosc, przyszlosc dla Niego jest zawsze ta sama). Stad Jego praca obliczeniowa to prosta figlarna zabawa. A to co my nazywamy szczesciem jest Jego wiadmoscia z usmiechem w naszym kierunku.
Ludzie maja stworzona iluzje przypadkowosci i chaosu (Iluzja nie jest jednak prawda). Ta zluda istnieje tylko po to aby nas nie rozpraszala zbytnio mysl o rzeczach gwarantowanych. A takich jest bardzo,bardzo wiele.
Najbardziej gwarantowana rzecza w swiecie jest smierc, ktora czyni z zycia rzecz wartosciowa.
Zamerykanizowany i zmodernizowany „BirthDay” po macoszemu obchodzi sie z dusza. Nie potrafi zrozumiec, ze cialo, jest tylko bezuzytecznym zbytkiem jak wiele innych zbytkow, ktore chwilowo lubimy. Ogladamy je, dotykamy, uzywamy, potem sie dzicinnie szybko nudzimy i zostawiamy. Kazdy bowiem zbytek jest uciazliwym ogarniczeniem i obciazeniem dla duszy. Jednak ludzkosc bardziej dba o cialo niz o dusze. A tak przynajmniej z ostroznosci, rozumnosci i rozwagi powinna dbac o obie czesci swego istnienia. W zdumienie wprawia mnie tez handel miloscia, ktora jest tworem bezcennym, cudownym, magicznym, nieodgadnionym, niezglebionym, jedynym, nieprzymijajacym, wiecznym. Dziwi mnie jej tania wymiana na chwilowe uczucia. Wazne jednak aby miec pokusy, bo te czynia nas szlachetnymi.
W sprawie urodzin to nie dam sie „zamerykanizowac”. Nigdy nie obchodzilam i nie bede obchodzic dnia urodzin. Niektore narody nawet nie maja odpowiedniego slowa aby precyzyjnie okreslic narodziny czlowieka wiec uzywaja okreslenia: „BirthDay” myslac naturalnie o momencie wyjscia na swiat (poprzez brzydsza czesc ciala) nowego czlonka spolecznosci ludzkiej. A to jest przeciez najgorsza, najbardziej bolesna i dosc upodlona czesc naszego stworzenia. Rozumiem aby celebrowac dzien swego poczecia (czesc najprzyjemniejsza, szybka, bezbledna, superinteligentna, zwycieska). Dla tych lubiacych rzeczy bardziej wizualne to wybralabym na celebracje dzien nadania imienia. Chwila wspaniala, czysta, obmyta, wyniosla, piekna, swietlana ,ktora wpisuje nas bezpowrotnie w wiecznosc. Imie przetrwa zdecydowanie dluzej niz cialo. Stad logicznym jest aby imie szanowac bardziej niz cialo.
Pamiętam małą uśmiechniętą dziewczynkę z kucykami czesanymi przez Mamę ( która poświęciła jej znaczną część swojego życia). Dziewczynka miała wtedy pięć lat Tata dla niej nie miał czasu ciężko pracował, jednak nie zapominał o niej. Zawsze opowiadal o niej czule i z ojcowską Miłością niezdarnie szedł z nią przez kolejne lata…
Dziewczynka nagle stała się samodzielną kobietą, dla której świat otworzył swoje serce. Dzisiaj Tata chciałby tak wiele dla niej, ale zawsze może tak jak dawniej, tylko bardziej, bardziej być obecnym…
W dniu urodzin Moniczko (Moniś- jak mówił Tata) życzę najpiękniejszych chwil w życiu. Bliskich, którzy będą wtedy gdy się wydaje, że nikogo nie ma. Aby uśmiech towarzyszył przez całe życie jak tej małej dziewczynce z kucykami, która wtedy nie wiedziała, że w przyszłości będzie taka szczęśliwa …
Wiesławowi Ż, na urodziny Córki, kolejne z nielicznych pozostałych dwudziestych którychś.
Obejmuję umysłem całe swoje dotychczasowe życie i nie wpływa to jeszcze na stosunek do moich kolejnych urodzin – każde kolejne są znakiem upływającego czasu i nadzieją na zmianę. Chcę wierzyć, że mojemu życiu nadaję sens zarówno ja jak i ludzie życzliwi i bliscy wokół mnie.
Znam wydarzenia, które doprowadziły do mojego zaistnienia – te jawne, do ujawnienia i pamiętane. Pozostałe są chyba nie dla mnie, choć tak dla mnie ważne. Nie znam dobrze zbiegów okoliczności, które mogłyby doprowadzić do mojego niezaistnienia – chcę wierzyć w przeznaczenie, że gdyby te okoliczności się zmieniły o (warkoczy) włos i tak bym zaistniała.
„Chcieć” z „móc” ciągle się u mnie nie zrównuje, mam wrażenie, że więcej chcę niż mogę i ciągle liczę, że to się zmieni. Wyobraźni mi nie brakuje i chciejstw różnorakich, realizację ciągle postrzegam jako trudną. To chyba znak mojego pokolenia myśleć, że okoliczności zewnętrzne wpływają na niemoc realizacji. A być może nie wypowiadam tego, czego chcę w odpowiedni sposób?
Dziewczyńskości mi nigdy nie brakowało, niektórzy to dostrzegali, inni chcieli wierzyć, że można tę dziewczyńskość przemienić w chłopięcą dzielność. Ci, którzy próbowali tego drugiego, nie mieli sukcesów. Porządki emocjonalny z racjonalnym mieszają mi się tak nieustannie, że czasem muszę przystanąć na chwilę, aby siebie samą zgłębić. Mnie prawie zawsze się udaje, innym mówię – niech niezgłębialne pozostanie niezgłębionym i delikatnie radzę akceptować i kochać mnie taką jaka jestem.
Czuję, że to dla mnie przełomowy czas bo zamierzam zmienić w moim życiu wiele tego, do czego zdążyłam się przyzwyczaić. To, co już przeżyłam zdaje mi się krótkie i małe w obliczu tego co przede mną, w tym nowym wydaniu. Druga ćwiartka życia z pewnością będzie skomplikowana i nieodgadniona, ale pełniejsza niż pierwsza, bardziej intensywna, i nadająca sens komuś poza mną. Zmiany naprzeciw którym idę uskrzydlają mnie ponad tym co było i zostawiam za sobą a gruntują w przekonaniu o wadze tego co ma nastąpić.