27 sierpnia 2024 roku na Rynku Górnym odbyły się uroczystości upamiętniające 82. rocznicę pogromu ludności żydowskiej z Wieliczki. Pod tablicą pamiątkową znajdującą się na ścianie kamienicy należącej do wielickiej rodziny Schnurów zostały złożone wieńce i kwiaty....
Zadumałem się po staroświecku nad fragmentem z Tukidydesa. Jego pierwsza część brzmi:
Napadając na miasta otwarte i założone na sposób wsi – grabili je i stąd czerpali główne środki do życia. Zajęcie to nie przynosiło żadnej ujmy, a raczej nawet trochę sławy. Świadczyć o tym mogą i dzisiaj jeszcze ci mieszkańcy lądu stałego, dla których chlubą jest zręczne wykonywanie tego rzemiosła, jak również i dawni poeci, u których ludzie stale w jednakowy sposób zapytują przyjeżdżających, czy nie są korsarzami; […]
Dalej autor twierdzi coś, co nie dawało mi spokoju od dłuższego czasu, mimo, że nie znałem tego zdania:
[…] dowodzi to, że ani zapytywani nie uważają tego zajęcia za haniebne, ani pytający nie chcą tamtych obrazić.
Najważniejszy jest łącznik „dowodzi to” między obiema częściami fragmentu.
Kiedy wybuchła afera Rywina, dowiedzieliśmy się od redaktorów Gazety Wyborczej, że Michnik nagrał rozmowę, w której Rywin składał mu propozycję korupcyjną. Pamiętam, jak czytając w grudniową noc przy świetle lampy ulicznej na rynku w Krośnie artykuł GW, który odkrywał rewelację, gwałtownie malał mój wieloletni szacunek i podziw dla Michnika. Wtedy nie analizowałem swego odczucia, ale ono we mnie zostało, prawdopodobnie na tak długo, jak będzie mi przypominane o istnieniu Michnika. Kilka lat później w żywiołowej rozmowie z kolegą, twierdzącym, że nie chciałby być zauważony przez kogokolwiek z „Gazetą Wyborczą” pod pachą, broniłem gazetę jako najlepszą w Polsce, jednocześnie lżąc Michnika. Uświadomiłem sobie, dlaczego nie spodobała mi się postawa Michnika względem Rywina.
Kontekst nagranej rozmowy, który poznaliśmy i sama rozmowa wskazują na to, że Rywin nie przyszedł do Michnika, żeby go obrażać. Skoro Rywin złożył propozycję korupcyjną, musiał wiedzieć, że ona nie obrazi Michnika i widocznie był przekonany, że Michnik nie uzna jej za haniebną. Po złożeniu propozycji, Michnik nie wydał się obrażony, choć mógłby to tłumaczyć chęcią niepłoszenia Rywina. Ważniejsze jest jednak to, że Rywina wcale nie zdziwiło, iż Michnika nie poruszyła propozycja. Rywin musiał mieć Michnika za kogoś, komu można złożyć taką propozycję, nie obrażając go i nie ryzykując, że ten o tym doniesie do prokuratury lub to upubliczni. Zaufanie Rywina było chyba nawet tym większe wobec Michnika niż mogłoby być wobec przeciętnego łapownika, ile Michnik ma od tego ostatniego większą moc upubliczniania spraw. Zapewne nie zdziwiło także Rywina przez pół roku, że Michnik nie ujawniał tego wydarzenia w swej gazecie. Jeden wart drugiego. Weźmy jaskrawy przykład. Wyobrażamy sobie brak reakcji matki na czyjąś propozycję zrobienia krzywdy jej dziecku, kiedy wiemy, że ona nagrywa rozmowę w jakimś celu. Ale trudniej sobie wyobrazić brak zdziwienia dziwną reakcją matki u tego, kto złożył taką propozycję, jeśli nie wie, że jest nagrywany. Dziś Rywin jest zabity za życia, a Michnik właśnie otrzymał Order Orła Białego.
Użyję powiedzonka mojej córki, która nauczyła się go od swego chłopaka: to nie kuriozum, to kuzorium. Prawdziwych kuriozów jest niewiele, za to kuzoriów mnóstwo. Nic nie powinno nas dziwić, ale chyba nie da się uniknąć ciągłych zaskoczeń.
Kilka tysięcy lat temu korsarstwo nie hańbiło. Polegało ono na rabowaniu i ewentualnie wyżynaniu ludzi w sposób przede wszystkim fizyczny. Wtedy tak było można i było wolno. Później rozwinęły się wszechwładne państwa i ich organy, które zawłaszczyły sobie prawo do orzekania nie tylko tego, co wolno, a co można w wymierzaniu sobie sprawiedliwości przez obywateli, ale też tego, kto ma być zhańbiony, a kto nie. Dziś korsarzy krzywdzących innych tak, jak można, ale nie wolno, państwo hańbi i zamyka do więzienia. Natomiast ci, którzy krzywdzą innych tak, jak można i wolno, pozostają nieukarani i niezhańbieni. W pewnym sensie wszyscy działający w społeczności, czy to w biznesie i polityce, czy nawet w nauce i sztuce, jeśli osiągają sukces, żywią się porażką innych, aktywnych na tym samym polu. Chyba Hegel twierdził, że państwo jako twór Boga stanowi ostatnie i najwyższe stadium rozwoju cywilizacyjnego człowieka. Dlatego nie zastanawiam się zbyt dużo nad tym, jaki jeszcze doskonalszy od państwa twór społeczny wymyślą ludzie. Ale jestem ciekaw, gdyby ów twór powstał, to jak korsarze rabowaliby i wyżynali innych. I jaką metodę stosowaliby na pozostawanie niezhańbionymi.
Wiesław Żyznowski
W pewnym sensie wszyscy działający w społeczności, czy to w biznesie i polityce, czy nawet w nauce i sztuce, jeśli osiągają sukces, żywią się porażką innych, aktywnych na tym samym polu.
To zdanie jest dla mnie warte głębszego rozwinięcia.
Czy sukces musi żywić się porażką innych? Czy to jest sukces?
Zazwyczaj zbyt łatwo akceptujemy drapieżny kapitalizm, wyścig szczurów itp
Jeżeli są zwycięzcy to są i pokonani. Pokonany a nie wyeliminowany.
Coś co w dzisiejszych czasach niepokoi to właśnie łatwość z jaką eliminujemy przeciwników, adwersarzy.
@Krakus(ka)
Jest między nami międzykontynentalna, przedświąteczna i przednoworoczna zgoda. Można uznać za swój własny dowolny fragment Biblii w dowolnej wersji językowej. Raczej nie zaszkodzi, a może się zdarzyć, że pomoże. Trzeba tylko być ostrożnym co do pretensji do rozumienia intencji autorów. Być może oni sami, gdyby ich móc spytać, byliby ostrożni w tym względzie.
Gloverku IV, tlumaczenia Biblii sa bardzo zblizone do oryginalow. Chocaz oczywiscie, tak jak kazda inna ksiazke, najlepiej sie czyta w jezyku jej autora. Problem jednak pojawia sie nie przy czytaniu czy nawet interpretowaniu tylko przy wypelnianiu jej zasad.
Wezmy pierwsza lepiej znana (aby sie nie spierac o tlumaczenia): “Slyszeliscie, ze powiedziano: Bedziesz milowal blizniego swego, a nienawidzil nieprzyjaciela swego. A Ja powiadam Wam, ktorzy sluchacie: Milujcie nieprzyjaciol swoich, dobrze czyncie tym, ktorzy Was nienawidza”.
Slowa znam na pamiec, chociaz nie wiem kto je zapisal, wiem tylko Kto wypowiedzial. Problem: Jak je spelnic?
Nie zapominaj tez o tym, ze Biblia zostala stworzona dla ludzi, od ktorych nie wymaga sie znajomosci zadnego alfabetu. Jej zasady sa genialnie proste. Rozwiewaja w pyl wszystkie wczesniejsze standardy. Sa tak bardzo rewolucyjne, ze z jej nowej perspektywy przeszlosc wydaje sie byc wrecz barbarzynska.
Metodyczne podejście do Biblii sprawia kłopot w rozstrzygnięciu kwestii, której wersji językowej Biblii nauczyć się na pamięć. Bibliści są obecnie na etapie głebokich różnic w interpretacji tekstów uznawanych przez większość z nich za oryginalne. Pojawiają się poważni badacze i tłumacze kwestionujący większość przekazu tradycyjnych tłumaczeń. Pojawiają się głosy, że tłumaczenia zrobione przez ludzi, którzy nie wyrośli i nie pozostali całkowiecie wchłonięci przez Torę są dalekimi interpretacjami tego, co chciano przez te teksty powiedzieć. Pozostaje więc poetycka strona Biblii, jej idealnie wygładzony przez wieki język tłumaczeń.
Jedyna rzecza do czytania, z ktora warto czesto chodzic pod pacha to Biblia. Koniecznie nalezy nauczyc sie jej na pamiec zanim zacznie sie czytac wymysly Hegla. Ciekawe jak bardzo Hegel mylil sie w kwestii planow Boga? Moim zdaniem: Hegel nie mial najmniejszego pojecia o tym jakie Bog ma plany dla niego samego a coz dopiero jakie Bog ma plany dla ostantniego stadium rozwoju cywilizacyjnego.
Od wielu lat nie czytam GW i nie wiem nic na temat afery korupcyjnej Rywina. Ta jedynie przypomniala mi ksiazke Ernesta Gordona pt. “ Through the Valley of the Kwai”. Autor ksiazki podczas II wojny swiatowej byl jednym z wielu tysiecy jencow obozu pracy zorganizowanego przez Japonczykow na wybrzezach rzeki Kwai w Tajlandii. Jako jedn z nielicznie ocalalych napisal w swojej ksiazce:” najwiekszym nieprzyjacielem wiezniow w dolinie Kwai nie byli Japonczycy tylko sami wiezniowie”. 12,000 wiezniow umarlo z glodu podczas pracy przy torach kolejowych. Wsrod wiezniow zapanowaly prawa dzungli: kradli sobie nawzajem jedzenie, donosili nawzaejm na siebie do Japonczykow, aby zyskac dla siebie wzgledy. Kiedy moralnosc wsrod wiezniow dotknela najglebszego dna dwoch mezczyzn zdecydowalo cos zrobic w tej sprawie. Zaprosili wiezniow do czytania Biblii i solidarnego postepowania wg. jej zasad. Najpierw grupa czytajacych byla nieliczna. Z czasem objela wiekszosc uratowanych wiezniow.
A co na to poeci? Poeta u Miłosza nie głosi chluby krzywdzących („który skrzywdziłeś człowieka prostego…”). Ale dawni poeci, na których powołuje się Tukidydes, czy oni wskazywali na niewłaściwość uprawianego przez korsarzy „rzemiosła’?
„rzemiosła”
Tą metodą zawsze może być i zapewne będzie chluba ze zręcznie wykonywanego hańbiącego tak naprawdę przecież rzemiosła.