zyznowski.pl - wydawnictwo i księgarnia online

Mawiamy na przykład: „Kiedy będziesz na emeryturze, to zrobisz to czy tamto”, albo: „Jak będziesz zamężna, będzie to dla ciebie oznaczać jedno czy drugie”. Mój młodszy, sześcioletni synek dość często zagaduje mnie tak: „Tato, kiedy ja będę stary, to ty będziesz w grobie”, albo: „Tato, kiedy będziesz w grobie, to nikt mi nie zabroni jeździć na motocyklu tak, jak będę chciał”, albo: „Tato, kiedy będziesz w grobie, zadzwonię do ciebie”. Zastanowiło mnie, dlaczego u synka mówiącego o swoim tacie w grobie nie widać żadnego zatrwożenia, smutku, czy innej negatywnej emocji.

Myślę, że chodzi o jednoznaczne, pozbawione jakichkolwiek odcieni, a tym bardziej nie zawierające sprzeczności, traktowanie przez niego słowa być. Synek chyba myśli, że język jest na tyle uczciwie jednoznaczny, iż odnosi jedno słowo do jednej rzeczy. Zatem jeśli słyszy, że „tata jest w pracy”, albo „tata jest na spacerze”, to znaczy dla niego, iż tata w ogóle jest tu czy tam, a to generalnie nie kojarzy mu się źle. Słyszy także, że starzy ludzie po śmierci w grobie, więc wnioskuje, że tata też tam kiedyś będzie. Synek po prostu jeszcze nie wie, że słowo być oznacza czasem istnieć, a czasem nie istnieć. Jeszcze nie wie, że „jestem” może znaczyć różne rzeczy. „Jestem jakiś i mówię ci to”. „Jestem jakiś i nie mówię ci tego”. „Nie jestem jakiś i mówię ci to”. „Nie jestem jakiś i nie mówię ci tego”.

Żeby wytłumaczyć synkowi różnicę między być w pracy a być w grobie, zamierzam za jakiś czas wprowadzić do jego słownika pojęcie „bytować”. W grobie można być, ale bytować nie bardzo. Słowo być może znaczyć wiele, słowo „bytować” znaczy w moim rozumieniu zarazem być, istnieć i żyć jako człowiek.

Uff, uchwyciłem nieudolnie jeden moment z galopującego rozwoju mojego młodszego synka. On nie jest i nie będzie jak ten 2011 rok, nierozwiniętym dziecięciem, głupiutkim, naiwniutkim, które ledwo co przyszło na świat, a już z niego odchodzi do Tartaru słabnącej pamięci ludzi. Wszak pozostający w Tartarze zatrzymują się w swym wzroście i rozwoju na etapie, w którym opuścili świat doczesny. Dał się ów rok trochę poznać z kilku stron, nic więcej. Nie pamiętam tych wszystkich podobnych do niego gówniarzy, którzy kiedyś szli, a obecnie uprawiają jogging przez moje życie. Siedemdziesięciopięcioletni Iwaszkiewicz zapisał: „Przejścia z roku na rok nie odczuwam nigdy jako przełom. Nie odczuwam żadnej odmiany i tak chyba powinno być. Cóż mi rok nowy może przynieść nowego?”.

Synek będzie miał wystarczająco dużo czasu, by się stać pamiętającym wszystko obserwatorem i zasłużyć na to miano pośród tych, na których będzie mu zależeć. W tym momencie właśnie wszedł do mojego pokoju. „Akurat piszę o tobie do blogu”. Lekki wyraz próżności – taki sam jak u dorosłych – przemknął mu przez twarz. „O mnie, ale o czym?”. „Jak skończę, to ci pokażę, na razie mi nie przeszkadzaj”. Kiedy indziej powiedział: „Tato, ja zrezygnuję ze studiów”. Co on przez to rozumie? „Zrezygnuję, bo zdążę dojrzeć umysłowo już w liceum”? A może: „Zrezygnuję i nigdy nie dojrzeję umysłowo”? Około 15 minut przed tą deklaracją przysłuchiwał się, jak omawiałem z jego starszym bratem różnicę miedzy współczesnym a starożytnym znaczeniem słowa „idiota”, a także jedno ze znaczeń słowa „proletariusz”. Kiedyś idiotą był ten, kto się nie znał na niczym profesjonalnie. Teraz idiotą jest ten, kto nic nie rozumie. Proletariusz to ten, kto swej społeczności zostawia tylko potomstwo. Hm, w tym wypadku nie tylko nie wiem, kto wygrał tę rozgrywkę umysłową, młodszy synek czy ja. Nawet nie wiem, jaka to rozgrywka.

Na koniec 2011 roku czytam drugą połowę Dzienników 1964-1980 Iwaszkiewicza. Wyborne. Co za przenikliwość przeplatana złośliwościami, jakiż język potoczysty, swobodny, bez pretensji do literackości, a jaka esencjonalność ujmowana prawie zawsze kilkoma słowami, i ten brak złudzeń. Smętność, gorzkość i cierpkość ducha rozświetlane małymi – z jego perspektywy – radościami życia.

Coraz częściej wracam do mojego starego zwyczaju wypisów z lektur. To o jeden krok dalej, niż pełne docenienie tekstu: począwszy od czytania, przez zaznaczenie, przepisanie, przetłumaczenie, skończywszy na nauczeniu się na pamięć. Wypisuję z Dzienników. „Strasznie Wajdę lubię, taki z niego pracownik – tak się do wszystkiego bierze i zaraz robi” (419). „Związunio […]. Przypis: Chodzi o Związek Radziecki. Zdrobnienie, jakiego w rodzinie Iwaszkiewiczów używało się w tzw. języku kotów, cechującym się częstym występowaniem form deminutivum, np. pusta misunia, Polska Ludowunia, kurwunia jej maciunia” (453). „Był bardzo męski, nic mnie nie kosztował, lubił miłość i był już wtedy, gdyśmy naszli na nasze sposoby, nadzwyczajnym, namiętnym kochankiem” (457). „Najbardziej straszy mnie ta pośmiertna samotność w zimnym dole, w jesienne noce… to okropne. I tak już bliskie”(562). „Ale tak samo jak w kwadransowej audiencji u papieża uderzył mnie fakt, jak bardzo zwyczajni są ludzie, którym Bóg powierzył honor Polaków”(606). „Oni należą do tej grupy ludzi jeszcze istniejących, gdzie wszystko rozwiązuje się przez śniadanie”(615). „Opiekuje się nią Marek Rudnicki, bardzo zacne Żydzisko, tylko zaraz na wszystko chce znaleźć środki zaradcze”(617).

Wcześniej czytałem kilka recenzji Dzienników, raczej zjadliwych i świętoszkowatych, wyrażających albo brak rozumienia, albo złą wolę. Że niby Iwaszkiewicz to egoista, egotyk, serwilista o złym charakterze i tak dalej. Jak gdyby pisarz tego formatu żyjący w jego okolicznościach musiał być inny niż on. Sięgam po Brzezinę, a tu słowo „zajodynowawszy”. Rozmiękczyło mnie ono i wprawiło w dobry nastrój na cały wieczór. Muszę przetrzymać to poczucie pomieszania epok przez jutrzejszego Sylwestra. Sentymentalizm Iwaszkiewicza sięgał to w przeszłość, to w przyszłość. Osiemdziesięciopięcioletni pisał w 1979 roku: „Tak mnie interesują ci przeznaczeni na rok 2000. Jacy oni będą? Komu będą wierzyć?”(582). Jestem z nim, piszącym te słowa, jestem też w roku 2000. Nic z tym nie zrobię. Interesują mnie, niemal cztery dekady młodszego na przełomie 2011 i 2012 roku, ci przeznaczeni na rok 2100. Czy urodzeni na początku XXI wieku będą wtedy jeszcze żyć? Komu będą wierzyć? Nigdy się nie dowiem.
Wiesław Żyznowski

Koszyk0
Brak produktów w koszyku!
0