27 sierpnia 2024 roku na Rynku Górnym odbyły się uroczystości upamiętniające 82. rocznicę pogromu ludności żydowskiej z Wieliczki. Pod tablicą pamiątkową znajdującą się na ścianie kamienicy należącej do wielickiej rodziny Schnurów zostały złożone wieńce i kwiaty....
Heniu,
Przez 30 lat znajomości i 25 lat współpracy brałeś udział w większości ważnych dla mnie wydarzeń biznesowych i innych. Wymienię niektóre z nich. Pod Twoim skrzydłem mój brat Piotrek i ja robiliśmy pierwsze kroki handlowe, z których powstały Mercatory. Ratowałeś rankiem mojego ojca, który w nocy doznał udaru. Założyłeś i prowadziłeś przez pierwsze lata firmę Mercator Medical, czym położyłeś fundament pod dzisiejszą międzynarodową korporację. Prowadziłeś przez jakiś czas Mercator Poligrafia, co zapoczątkowało ostateczny podział Mercatorów, który wyszedł wszystkim na dobre. Zreformowaliśmy Bazę po Twoim dołączeniu do niej, co działa do dziś dość dobrze. Zbieraliśmy materiały do książek, które wydawaliśmy. Wybudowaliśmy pawilon, który nagradzano w konkursach architektonicznych i stał się znany. Kupowaliśmy nieużytki w Sierczy, by sadzić na nich lasy dla przyszłych pokoleń.
Przez ten czas poznałeś moją rodzinę lepiej niż niejeden mój bliski krewny. Nie dałoby się napisać jej porządnej historii bez Twojej osoby, co bardzo nas zobowiązuje wobec Ciebie. Poznaliśmy się także dość dobrze osobiście. W czasie współpracy na Bazie nasza relacja nabrała niesymetrycznych cech biznesowo-towarzyskich o charakterze niemal rodzinnym, choć pewnie gdyby nie biznes, wyglądałaby ona inaczej lub nawet mogłaby nie zaistnieć. Spędziliśmy wspólnie dużo czasu, nie tylko na różnych rozmowach, ale i na rozmaitych peregrynacjach po miastach i wsiach. Tworzyliśmy zgrany zespół fotograficzny, Ty lubiłeś zobaczyć kadr jako pierwszy, a mnie zostawić jego obsługę techniczną. To z Tobą pojechałem pierwszy raz w życiu w Beskid Niski, który od tamtego czasu tak mi zachodzi za skórę. Wypiliśmy też wszystko, co było naszego wspólnego. Twoje nalewki z dzikich owoców, jak dereń, tarnina, nie mają sobie równych. No i te bieszczadzkie jodły, które dowiozłeś do Sierczy na koniec, jakby na pożegnanie, podczas gdy ja chciałbym ich więcej.
Dla mnie jednak najważniejsze były między nami niektóre zdania, które od Ciebie usłyszałem, o czym wiesz, bo wspomniałem o tym we wpisie blogowym na Twoje sześćdziesiąte urodziny. W książkach przeczytałem mnóstwo mądrych i głupich zdań, ale z zasady kierowanych do wielu osób. Dlatego jako ważniejsze traktuję wypowiedzi mi dedykowane, które mnie rozszerzają. Nie każdy jest w stanie w swoich wypowiedziach być wystarczająco przenikliwym i szczerym w jednym momencie, nie mówiąc o chęci robienia tego. Spotkałem niewiele takich osób, a Ty należysz do tego grona. Powiedziałeś mi też wiele zdań sceptycznych wobec moich pomysłów, dzięki czemu albo je porzucałem, albo rozwijałem, jako że nauczyłem się oceniać Twoje oceny (:-)) – ostatecznie uchroniły mnie one przed wieloma kłopotami i przyczyniły się do licznych moich działań.
Ostatnimi czasy widziałem – zresztą sam o tym mówiłeś – że wolność zajmowania się czym dusza zapragnie nęci Cię coraz mocniej. Nic w tym dziwnego po ponad czterdziestu latach pracy zawodowej. Czuję brzemię bycia ważną częścią Twojej drogi zawodowej, czuję współodpowiedzialność za regulacje, które nie pochodzą ode mnie i się z nimi nie zgadzam. Cóż mogę zrobić poza życzeniem Ci wesołego żywota emeryta?
Po niemal dwudziestu latach od odejścia z Mercator Medical pamiętają Cię tam nie tylko najstarsi pracownicy, ale i wiedzą o Tobie młodsi, którzy usłyszeli o Tobie od pierwszych. Z Bazy jeszcze nie odszedłeś, a już mówi się o Twojej legendzie. W Twojej pracy zawodowej, której byłem świadkiem, odcisnąłeś osobiste piętno, zostawiłeś trwałe ślady po sobie, zrobiłeś swoje. Idź więc swoją drogą ku zasłużonemu spokojowi, szczęściu, błogości i heglowskiemu czy buddyjskiemu zlaniu się Ciebie jako podmiotu z ukochanymi przez Ciebie przedmiotami w świecie. Potrafisz tworzyć pierwsze przesłanki dla wartościowych trwałych rzeczy, więc twórz je jeszcze.
Dziękuję za tę drogę, na której się spotkaliśmy i którą wspólnie przeszliśmy. Dziękuję za wszystko. Obyś zażył dużo nowego dobrego.
Wiesław Żyznowski
panie Wiesławie strata nie jest pana , ona należy do innych.
pan ma zysk , nawet w obliczu śmierci innych.
To jest zysk .
Tak było.
Tak jest.
Trucizna rozlała się po rzece i popłyneła do morza. Teraz morze jest zatrute. Historia została utrwalona w tekscie.
Ciekawe, sprawa się rypła po latach. Takie sprawy nie znikają same. Teraz zdałem sobie sprawę że ten układ z przeszłości pomiedzy wspólnikami był dziwny. Jezeli to jest prawda to PŻ stracił dużo ,bardzo dużo. Prezes spółki giełdowej a tu coś takiego. Nie mógł działać sam, nusieli być ksiegowi, prawnicy ,zarządy. Panie Wiesławie jeżeli to jest wszystko prawda to pana pisanie na tym portalu jest nic nie warte, nie jest pan obiektywny ,to jest porażka.
Super strona panie Wiesławie, niestety zapomniał pan opisać siebie i swój przypadek złego człowieka. Postawił pan w negatywnym świetle wielu Polaków, nawet rodziców pan nie oszczędził. Kiedyś w Niemczech na szkoleniu poznałem pana brata, byliśmy tam dwa tygodnie, wystarczająco dużo czasu popołudniami, aby trochę poznać człowieka. Wiem dokładnie, co pan mu uczynił, pracowałem w pana firmie, znam księgową, wiem dokładnie. Proszę opisać jak pan przejął aktywa brata, jak pan go okradł oraz pozbawił wpływu na firmę. Potem przez wiele lat nadal pan to czynił, wypłacał pan sobie pieniądze a jemu raczej nie. Pamięta pan wyjazdy z Małgorzatą Kegel w celu lokowania pieniędzy za granicą? Wszyscy wiedzą, że w tym całym procederze od początku pomagała panu Małgorzata Kegel. Panią Kegel jak pamiętam zatrudnił brat, no cóż . Mało tego przez wiele lat obmawiał pan brata za jego plecami psując mu reputacje pomimo tego, że to dzięki niemu zarabiał pan pieniądze. Mało panu było? Kiedyś Henryk Ostrowski, którego pan tak hołubi w chwili słabości opowiedział mi o Bodzanowie i panu. O tym jak brat załatwił panu pracę i pokazał jak zarabiać można pieniądze. O tym, że cały biznes wystartował dzięki bratu i jego pieniądzom. O tym, że bez niego nie byłby pan tym, kim jest. Okradł pan przyzwoitego i wiernego człowieka, który uczynił wiele dobrego dla pana. Pan to dobrze rozumie, ponieważ doktorat zobowiązuje.
Pozdrawiam
Jurek
Był tu mój komentarz. Czynów z przeszłości nie sposób zmienić.
Jestem zmuszony zaprzeczyć informacji dotyczącej mojej osoby. Nigdy nie pobierałem żadnych nauk od Pana Henryka Ostrowskiego a w szczególności nie uczyłem się od Niego handlu. Jestem wdzięczny Panu Henrykowi Ostrowskiemu za pomoc, jakiej udzielił mojemu Ojcu, to jest wielka wartość.
Piotr Żyznowski
Szanowny Panie Wiesławie,
ja znam Henia dopiero od roku, ale już mógłbym napisać o nim równie dużo ciepłych słów, które Pan napisał w swoim liście. Gratuluję współpracy z tak wspaniałym człowiekiem, jak również napisania tego bardzo miłego wyznania na forum publicznym. Jestem pewien, że Heniu przekazał innym pracownikom swoje wartości i życzę całej firmie, aby pozostały one z Wami na jak najdłużej.
Z poważaniem
JM