27 sierpnia 2024 roku na Rynku Górnym odbyły się uroczystości upamiętniające 82. rocznicę pogromu ludności żydowskiej z Wieliczki. Pod tablicą pamiątkową znajdującą się na ścianie kamienicy należącej do wielickiej rodziny Schnurów zostały złożone wieńce i kwiaty....
Czytam w Wikipedii na temat falsyfikacjonizmu Poppera. Filozof ten wprowadził pojęcie falsyfikowalności jako kryterium podziału wiedzy na naukową i nienaukową. U podstaw tej hipotezy legło pewne założenie. Żadna wiedza nie może być weryfikowalna, to znaczy nie da się udowodnić jej prawdziwości, stąd kryterium weryfikowalności nie jest odpowiednie do uznawania danej wiedzy za naukową bądź nienaukową. Natomiast odpowiedniejszym kryterium do tego jest falsyfikowalność – w sensie wskazania (przez jej twórcę, ale nie tylko) takiej sytuacji, warunków czy doświadczenia, które by daną wiedzę obalało. Zgodnie z tym, wiedzę na temat płaskości ziemi można było uznać w swoim czasie za naukową, gdyby zawierała warunek obalający (falsyfikujący) ją, to znaczy wskazywałaby doświadczenie dowodzące jej niepłaskości, dajmy na to: ukazujące jej kulistość sfotografowanie ziemi z kosmosu. Doświadczenie falsyfikujące daną wiedzę – więc nadające jej status naukowości – nie musi spełniać wymogu wykonalności w momencie zgłoszenia go. Tak jak sfotografowanie ziemi z kosmosu było niewykonalne tysiące lat temu, kiedy już podano w wątpliwość płaskość ziemi (jako pierwszy spośród znanych nam zrobił to bodaj Arystarch z Samos).
Nurtuje mnie stosowanie kryterium falsyfikowalności w kwestiach potocznych, to jest nienaukowych. Być może w tym przypadku powinno się ów wymóg nazwać inaczej, niech to będzie „warunek obalający”. O ile wiem, żaden z kościołów czy wyznań nie podaje warunków obalających ich własne wierzenia. Dzięki temu na przykład niespełniający wymogu falsyfikowalności kreacjonizm, funkcjonuje w świadomości wielu ludzi na równych prawach, co ewolucjonizm. Natomiast warunek obalający spełniają np. rządy demokratyczne co do wyboru rządzącego. Kto nie uzyska większości w wyborach powszechnych, nie rządzi. Spełniają go także często instytucje demokratyczne i mechanizmy wolnorynkowe. Dotacji rolnych nie dostanie ten, kto ma mniej niż 1 ha gruntu. Biletu w kinie nie kupi ten, kto nie zapłaci za niego 30 zł i tak dalej. Gwoli ścisłości, wspomniane instytucje spełniają określony warunek obalający najczęściej na dany moment, natomiast niekoniecznie przez dłuższy czas. Zaczynasz prowadzić własną firmę przy opodatkowaniu dochodu załóżmy 20%, ale nie wiesz, czy rząd nie zmieni tego opodatkowania za jakiś czas, podczas gdy ty zaciągniesz łączące się z tym opodatkowaniem zobowiązania, z których ten sam rząd nie pozwoli ci się wycofać wskutek zmian w opodatkowaniu. Nie możesz więc podjąć decyzji o rozpoczęciu działalności na podstawie warunku obalającego, zgodnie z którym nie będziesz rozpoczynał działalności, jeśli opodatkowanie wzrośnie w przyszłości do tylu a tylu procent wysokości dochodu.
Posługiwanie się warunkiem obalającym wygląda mi na pomocne przy podejmowaniu decyzji. Przed podjęciem każdej nieoczywistej decyzji, można próbować sobie wyobrazić, co by się musiało stać, żeby spowodować podjęcie innej decyzji (lub niepodjęcie żadnej). Im większą ktoś ma skłonność do wiary w jedyną słuszność określonej decyzji, tym usilniej winien szukać warunku obalającego podjęcie takiej decyzji. Nie x, jeśli nie y. Nie podejmę decyzji o zrobieniu x, jeśli nie wymyślę sytuacji y, w której nie mógłbym (nie powinienem) podejmować decyzji x. Nie kupię tego samochodu za 50 tys. zł, jeśli nie znajdę innego samochodu, za który byłbym skłonny zapłacić 55 tys. zł. Pracodawco, proponując mi 2000 zł pensji, opisz sytuację, w której mógłbym zarobić 3000 zł. Pracowniku, chcąc podwyżki z 2000 zł na 3000 zł, podaj okoliczności, w których ta podwyżka by ci się nie należała. Namawiasz mnie do czegoś? Podaj sensowne tak dla ciebie, jak i dla mnie okoliczności, w których na pewno nie powinienem się na to zgodzić.
Warunek obalający można także próbować stosować w sprawach sercowych, jeśli chce się ryzykować racjonalizowanie ich. Nie wyjdę za tego chłopaka, póki nie wymyślę sensownej sytuacji, w której nie chciałabym być zamężna z nim. Na przykład, gdyby miał mnie zdradzać, nie chciał mieć ze mną dzieci, miał nie podawać mi śniadania do łóżka w niedzielę, krzyczeć na mnie, stać się alkoholikiem. Nie wyjdę za niego, póki nie znajdę innego, za którego także byłabym skłonna wyjść. Nie wyjdę za niego, póki nie poznam bliżej trzech chłopaków zdecydowanie atrakcyjniejszych od niego. A żebym mu uwierzyła, że mnie kocha, musi on (między innymi) wskazać sensowną sytuację, w której kochać mnie na pewno nie będzie. Nie wyjdę za niego, póki nie zakocham się w innym, bardziej niż w nim. Bo gdyby miał mnie zdradzać, zakochiwać się w innych, nie chciał mieć ze mną dzieci, miał nie podawać mi śniadania w niedzielę, krzyczeć na mnie, stać się alkoholikiem, okazać się w moich oczach nie jedynym wymarzonym do zamęścia, jawić się jako nie najatrakcyjniejszy i niekoniecznie mnie kochający, a nawet nie jako moja jedyna miłość, to co? Jeśli za niego nie wyjdę, to chyba dobrze dla niego, a na pewno dobrze dla mnie – przy tylu potencjalnych przeciwwskazaniach. Tak samo dobrze, jeśli za niego wyjdę – mimo tylu potencjalnych przeciwwskazań.
Mimo że przy stosowaniu warunku obalającego w sytuacjach sercowych, może wyjść na to, że tak dobrze, a inaczej jeszcze lepiej, miejmy nadzieję, że kandydaci do małżeństw nie są aż tak przemyślni. Inaczej Polska wyludniałaby się jeszcze bardziej. Stosowanie przez Polaków (mowa tu raczej do nich, choć to uniwersalny warunek) warunku obalającego w sytuacjach innych niż sercowe, może tylko Polskę, bardziej niż teraz, zaludniać.
Wiesław Żyznowski
Wszystkie koscioly chrzescijanskie w tym protestanckie, prawoslawne,katolicke (i mozna dodac dluga liste innych) naleza do Jezusa z Nazaretu. Jezus nie zapisal ani jednego swojego slowa ani nie zbudowal jednego kosciola (w znaczeniu materialnym). Jezus byl czlowiekiem o naturze Boga, stad pochodzila cala Jego wiedza na temat tworzenia meterii z nicosci. W rozmowach z Zydami, wyjasnial:
Jan 2-19-21
„Zburzcie te Swiatynie, a Ja w trzy dni ja odbuduje”
Kosciol Chrzescijanski, ktory zbudowal Jezus z Nazaretu jest gigantyczny i pelen splendoru. Jest on zdecydowanie najbardziej uniwersalny, powszechny i apostolski.
Do Metaanarchisty Ontologicznego
Widzisz, niby wszystko jest tak jak piszesz. I niby się zgadzam.
Kościół jest jak Mąż. Ktoś go zdradza, ktoś odchodzi, ktoś zostaje, a jeszcze inny ktoś kocha.
Czy to jedynie „ostateczny upadek autorytetu Kościoła Katolickiego w Polsce”? A co z autorytetem Męża, Żony, Rodziny, Matki, Ojca, Córki, Syna w Polsce? Czyż nie podobnie?
Tylko co zrobić z dziecięcym odczuwaniem nadprzyrodzonego Boga, doświadczanego wszędzie: w przyrodzie, w domu, w bliskim człowieku, w kościele, … I jak podzielić się odczuwaniem Go ze swoimi dziećmi, jeśli nie przez wszystko: przyrodę, dom, bliskiego człowieka, kościół, …
Musze sie przyznac, ze nie mam pojecia co sie dzieje obecnie w polskim kosciele katolickim. Niemniej mysle, ze niewiele nowego, bo polski kosciol katolicki zbyt szybko sie nie zmienia i nie liberalizuje. Co swiadczy o nim dobrze. Np. obecnie anglojezyczne katolickie tlumaczenie Mszy Sw. (USA, Kanada, Australia) jest poprawiane aby wrocic do znaczenia slow jakie bylo zawarte w pierwotnych pismach lacinskich (bez zmian i znieksztalcen).
Liberalizm wbrew urojonym wyobrazeniom czlowieka nie jest niczym dobrym. “Wyzsza Ineligencja” nigdy nie byla i nigdy nie bedzie liberalna. Inteligencja ta trzyma caly swiat w ryzach tak aby istnial i byl nosicielem zycia wg scisle zaplanowanych kryteriow. Ziemia jest zmuszona do wirowania, jednak bez zadnego liberalizmu w tej sprawie, Slonce jest zmuszone do kreowania odpowiedniej ilosci wybuchow nuklearnych, jednak nie wg. wlasnego uznania tylko wg. sciscle zaplanowanych i juz zakodowanych potrzeb w czasie i przestrzeni.
Teologia (nauka o Bogu) jest najwazniejsza z wszystkich nauk jakie powstaly w dotychczasowych dziejach ludzkosci. Nauka ta wyprzedza filozofie i wszelkie nauki matematyczno-biologiczno-techniczno-technologiczne. Uczy bowiem relacji miedzy Bogiem a czlowiekiem oraz nadaje kierunek rozwoju dla pozostalych nauk.
Podstawowa roznica miedzy Bogiem a czlowiekiem jest taka, ze Bog istnieje bezwarunkowo natomiast czlowiek warunkowo. Technologia moze sluzyc czlowiekowi i zyciu, lub moze niszczyc czlowieka i niszczyc zycie. Nie robimy to co mozemy robic tylko dlatego, ze dobrowolnie ograniczamy nasza wolnosc stosujac zasady np. moralne (wg. roznych systemow).
Druga niezwykle istotna roznica pomiedzy Bogiem i czlowiekiem polega na tym, ze Bog tworzy materie z nicosci i nie potrzebuje do tego udzialu czasu. Natomiast czlowiek (jak do tej pory wg. istniejacej wiedzy) moze tylko i wylacznie przetwarzac rzeczy juz stworzone wg. wlasnych technologii, ktore na bazie wlasnych doswiadczen moze udoskonalac w czasie i przestrzeni. Im wiecej musi zmieniac i przetwarzac oznacza, ze tym wieksza byla niedoskonalosc prototypu.
@ Wiesław:
Obawiam się tylko, że Dalaj Lama jest w tej dyskusji kimś analogicznym do sceptyka (w wersji, jaka naprawdę występuje „w naturze”, nie tego wymarzonego przez filozofów), niespecjalnie zainteresowanym do przekonywania kogokolwiek do swojej religii.
Problem „warunku obalającego” pojawia się w sytuacji, gdy zaczynamy prowadzić działalność misyjną i przekonywać do swoich racji. Dalajlama jest w o tyle zabawnej sytuacji, że będąc przywódcą religijnym, pozwala sobie mówić, że ludzie Zachodu powinni raczej pozostać przy swojej religii. Wyobrażam sobie, że w duchu dodaje „z jej przedziwnymi pomysłami”, jak choćby „Kościół powszechny, apostolski…”.
@AA
To przede wszystkim Dalaj Lama powinien podać warunek obalający tego, co popiera i w co wierzy. Podanie go przez kogokolwiek innego niosłoby ryzyko zanegowania go przez tych, którzy powinni być nim najbardziej zainteresowani.
@ Ula:
Sprawa Bonieckiego jest kolejnym przyczynkiem do kwestii ostatecznego upadku autorytetu Kościoła Katolickiego w Polsce. Coraz więcej katolików się „protestantyzuje”, mówiąc „wierzę, ale nie w księży” albo „wierzę, ale nie w Kościół” etc. Coraz mniej osób chodzi do kościoła.
Z drugiej strony, ci, którzy chodzą do kościoła radykalizują się (na dobre i na złe). Coraz większy procent uczęszczających na msze przyjmuje komunię (wzrost zaangażowania w rytuał). Zarazem po stronie „hardcore’owych” katolików coraz więcej radykalnych postaw zakrawających na nową reformację. Mamy strony „patriotyczny” Kościół Toruński (zapomnieli, że „nie ma Żyda, nie ma Greka”) oraz coraz donioślejsze tęskne piania za ładem przedsoborowym (polecam w tym temacie Kronikę Novus Ordo: http://breviarium.blogspot.com/).
W obliczu możliwej dzięki rozwojowi mediów permanentnej socjologiczno-dziennikarskiej penetracji rzeczywistości, Watykan może co najwyżej starać się utrzymywać pozory spójności doktrynalnej, rytualnej etc. Radykalnie zmieniają się status i warunki możliwości przetrwania scentralizowanych kościołów i „Jeden, Święty, Powszechny, Apostolski” ma za dużo grubych przymiotników, co najmniej o 3. Instytucja papiestwa, symbol jedności jest kompletnie skompromitowana. Wspólnota mistyczna („święty”) jest niepolityczna, trudno z tym dyskutować ale też niewiele z tego wynika. „Powszechny”, to jakiś żart. Na „Apostolski” – za dobrze znamy historię.
Popper nie raczył zauważyć, że falsyfikacja ma de facto te same problemy logiczne, co weryfikacja. Jedynie dzięki przyjęciu tzw. „zdrowego rozsądku” (angielskie common sense bardziej oddaje to, o co chodzi) wydaje nam się, że łatwiej falsyfikować, niż weryfikować. Niestety, zdrowy rozsądek jest raczej łatą na sceptycyzm, niż jego odparciem (oczywiście, nikt nie jest sceptykiem w sensie – reprezentantem stanowiska sceptycznego, więc sceptyk nie jest zainteresowany byciem odpieranym).
Co do Kościołów i warunków obalających, o ile dobrze sobie przypominam, Dalaj Lama powiedział kiedyś, że jeśli nauka sfalsyfikuje tezy jego religii, zmieni ją. W razie potrzeby poszperam w poszukiwaniu tej wypowiedzi, ale jestem przekonany, że takie było znaczenie jego słów.
Można by także odwołać się np. do dyskordianizmu. Święta księga dyskordian wręcz zobowiązuje swoich wyznawców do odrzucenia wszystkiego, co w niej napisane (tu też niestety przytaczam z pamięci). Ale to paradoks myśli religijnej, przy którym Dalaj Lama prawdopodobnie uśmiechnąłby się mądrze (mądre uśmiechy – najbliższy punkt sztuki życia do opanowania ;)).
Myślę, że posługiwanie się „warunkiem obalającym” jest prawomocne, ale nie wyczerpuje kwestii racjonalności rozumowań potocznych.
KOIN wierzy i ks. Boniecki wierzy.
Jedna jest osobą świecką, drugi zakonnikiem.
Niejednemu przedstawicielowi polskiego Kościoła najprawdopodobniej bliżej byłoby do KOIN niż do ks. Bonieckiego.
Kto kogo bardziej przekonuje… m.in. też do Boga?
Tygodnik Powszechny:
„W odpowiedzi na głos naszych Czytelników i dużej części opinii publicznej, którzy wzburzeni decyzją władz zakonu Marianów zakazującą ks. Adamowi Bonieckiemu publicznych wystąpień, przygotowaliśmy naklejkę – znak solidarności z Księdzem i symbol walki o wolność wypowiedzi” – czytamy w oświadczeniu redakcji „Tygodnika Powszechnego”.
Naklejka będzie dołączona do najbliższego wydania „Tygodnika Powszechnego”, który specjalnie z tego powodu będzie dostępny w kioskach już we wtorek 8 listopada. – Przyspieszamy wydanie pisma o jeden dzień, w tej sprawie otrzymujemy wiele listów od naszych czytelników, nie możemy czekać – powiedział portalowi Gazeta.pl Michał Okoński, zastępca redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. – Nie będzie to specjalne wydanie, ale w piśmie znajdzie się obszerny blok materiałów poświęconych sprawie ks. Bonieckiego – dodał.”
Może ktoś chciałby się przyłączyć i poprzeć CZŁOWIEKA, nie wiernego…
Jak miło, że jeszcze ktoś w coś wierzy. Takie osoby powinny mieć ulgi podatkowe oraz inne przywileje nadane przez społeczeństwo. Sól naszej ziemi.
Idea koegzystencji mezczyzny i kobiety nie jest ludzkim wynalazkiem. Tak samo jak sam czlowiek nie jest ludzkim wynalazkiem. Idea relacji jaka moze powstac pomiedzy tymi dwoma stworzeniami (kobieta i mezczyzna) nie mogla zrodzic sie w glowie czlowieka. Zwlaszcza w glowie pierwszego czlowieka. Relacja ta nie przypomina zadnej innej relacji jaka wystepuje miedzy np. innymi stworzeniami (powiedzmy zwierzetami). Relacja ta ma w sobie duzo z Boskosci. Idea ta mogla tylko i wylacznie powstac w umysle absolutnie doskonalym, Boskim. Adam kochal Ewe z roznych wzgledow. Respektowal jej wiedze bardziej niz swoja wlasna jak tez wierzyl jej bardziej niz sobie samemu i wierzyl jej bardziej niz Bogu. Pierwsza Ewa necila Adama nie tylko swoimi wdziekami (ktore przypuszczalnie podobne byly do wdziekow innych czlekoksztaltnych stworzen zamieszkujacych wowczas Ziemie), ale przede wszystkim intrygowala go swoja inteligencja. Nie nalezy jednak sadzic, ze ten byl mniej inteligentny. To jego inteligencja pchnela go w kierunku Ewy a nie w kierunku innych malpiastych. Czlowiek za wszelka cene, nawet za cene wlasnej zguby zapragnal wiedzy i zrozumienia otaczajacej go rzeczywistosci, pragnal zrozumienia przyczyny jego wlasnego istnienia, pragnal posiadania umijetnosci rozrozniania dobra i zla, pragnal poznania prawdy. Iteresujacym jednak jest to, ze Bog naklada limit na nasze mozliwosci poznawcze. Poprzeczke tego limitu podnosi bardzo wolno zarowno w czasie jak i przestrzeni. Nie naklada za to zanych limitow na glupote i niezrozumienie. Im wiecej wiemy tym mniej rozumiemy. Z coraz wieksza szybkoscia oddalamy sie od Boga, uznajac swoja iluzoryczna wiedze za prawde. Dlaczego??? Im bardziej poznajemy swiat materialny, tym bardziej zauwazamy jego niedoskonalosc i brak perfekcji. Brak perfekcji, oznacza zmiennosc, zaleznosc i koniecznosc ciaglej pracy w dazeniu do doskonalosci. W toku naszych analiz naukowaych zauwazamy, ze pewnych spraw nigdy nie pojmiemy. To nas upokarza. Pokora za to rodzi szlachetnosc. Im wiecej wiemy tym bardziej jestesmy pokorni. Tym bardziej ufamy Bogu, ktory jest doskonalosci absolutna. Doskonaloscia, ktorej egzystencja nie zalezy od swiata materialnego. Nie zalezy rowniez od nas. Jest rowniez rzeczywistoscia duzo bardziej prawdziwa i solidna niz rzeczywistosc materialna. Nie podlega bowiem zmianom i nie popelnia zadnych bledow. A my popelniamy….
Na szczęście był niejednoznaczny, przekorny, zmysłowy i miał w sobie to coś, co pociągało ludzi.
Staje mi przed oczami Maria, siostra Marty. Zmysłowa kobieta nacierająca drogocennym olejkiem Jego nogi i ocierająca je swoimi włosami.
„Urządzono tam dla Niego ucztę. Marta posługiwała, a Łazarz był jednym z zasiadających z Nim przy stole. Maria zaś wzięła funt szlachetnego i drogocennego olejku nardowego i namaściła Jezusowi nogi, a włosami swymi je otarła. A dom napełnił się wonią olejku. Na to rzekł Judasz Iskariota, jeden z uczniów Jego, ten, który Go miał wydać: Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano ich ubogim? Powiedział zaś to nie dlatego, jakoby dbał o biednych, ale ponieważ był złodziejem, i mając trzos wykradał to, co składano. Na to Jezus powiedział: Zostaw ją! Przechowała to, aby {Mnie namaścić} na dzień mojego pogrzebu. Bo ubogich zawsze macie u siebie, ale mnie nie zawsze macie.” (J 12, 1-8)
„Namaszczenie głowy znakomitego gościa należało do ówczesnych zwyczajów, ale Maria zachowała się wręcz prowokująco. Perfumy, które wylała na nogi Jezusa, miały wartość równą rocznemu wynagrodzeniu przeciętnego robotnika. Być może tak drogi olejek przechowywała jej rodzina jako symbol wysokiej pozycji społecznej. Maria swoim gestem naśladowała pokorę jawnogrzesznicy (por. Łk 7, 36-50), jakby chciała w imieniu grzeszników ukazać Mistrzowi miłość i błagać o miłosierdzie. Dom wypełniony zapachem olejku stał się duchową przestrzenią miłości. Jezus zrozumiał gest Marii. Powiedział: „Gdziekolwiek po całym świecie głosić będą tę Ewangelię, będą również opowiadać na jej pamiątkę o tym, co uczyniła.” (Mt 26, 13) W oczach biesiadników Maria popełniła karygodne marnotrawstwo i skompromitowała się do końca, odkrywając przed mężczyznami głowę i rozpuszczając włosy, aby nimi obetrzeć Jezusowe stopy. Według relacji synoptyków jej czyn krytykowali wszyscy uczniowie, według Jana – tylko Judasz.”
Motyw inspirujący też artystów:
http://historia_kobiet.w.interia.pl/teksty/m-i-m.htm
Czy postąpiłaby podobnie stosując warunek obalający? Czy zwróciłaby Jego uwagę?
„Jestem, ktory Jestem”, a nie ktory bylem, ktory jestem i ktory bede.
Rzeczywiste i prawdziwe jest tylko to co nie podlega zadnej zmianie.
Wszystko inne jest tylko iluzja powstajaca w odniesieniu do prawdy i do rzeczywistosci. Kazda iluzja jest tworzona i racjonalnie tlumaczona za pomoca ulomnych i ograniczonych zmyslow czlowieka. Aby pojac (zrozumiec) rzeczywistosc czlowiek musi wyzwolic ze swoich wlasnych zmyslow. To co jest doskonale jest pozazmyslowe. Zmysly z natury nie sa doskonale (w dodatku zmienne) wiec nie maja mozliwosci oceny rzeczy doskonalych.
” Nie wyjdę za niego, póki nie zakocham się w innym, bardziej niż w nim. Bo gdyby miał mnie zdradzać, zakochiwać się w innych, nie chciał mieć ze mną dzieci, miał nie podawać mi śniadania w niedzielę, krzyczeć na mnie, stać się alkoholikiem, okazać się w moich oczach nie jedynym wymarzonym do zamęścia, jawić się jako nie najatrakcyjniejszy i niekoniecznie mnie kochający, a nawet nie jako moja jedyna miłość, to co?”
JA mogę a nawet powinnam zakochać się w innym, ale gdyby on… to co? A nic!
I tak nic i tak nic, no to po co to?
“Najpiekniejsze sa te rzeczy, ktore pozostaja niezglebiona tajemnica. Sa one bowiem zrodlem rozwoju wszelkiego rodzaju nauk i prawdziwej sztuki” A.E..
Tajemnice bowiem mozemy obeserwowac po powierzchownosci, jednak nie jestesmy w stanie penetrowac jej srodka aby ja zrozumiec. Kazda prawda, ktora jest tylko iluzoryczna i relatywna, lub jeszcze nieobalona, jednak calkowicie obnazona przestaje byc piekna czy inspirujaca. Dopoki wydawalo nam sie ze z cala pewnoscia Ziemia jest plaska, nikt nie zaglebial sie w tajemnice wody, ktora moze przylegac do Ziemi w taki (a nie inny) sposob jak przylega. Gdyby to przyleganie zaprojektowal ktos z pokroju czlowieka to by nie przylegala tak jak przylega. Mysle o tym nawet czesto: jak dobrze, ze czlowiek jej nie projektowal.