zyznowski.pl - wydawnictwo i księgarnia online

Wydawało mi się, że przedmowa Miłosza do jego własnego wyboru Poezji Anny Świrczyńskiej, skądinąd feministki, wystarczy, by wiedzieć, co poeta miał do powiedzenia o poetce. Aż wreszcie wziąłem w dłuższą podróż służbową do Azji Jakiegoż to gościa mieliśmy na osłodę tutejszej, powiedzmy, nieco innej niż nasza duchowości. Nadmienię, że tytuł ten Miłosz poświęcił w całości omówieniu twórczości i życia Świrczyńskiej, czym wyznacza jej rolę i rangę w poezji polskiej i czego wyszło na 105 stronach. Jak się łatwo domyślić, stwierdzę, że warto po to sięgnąć, nawet jeśli ktoś zna wspomnianą wyżej przedmowę. Zresztą jeśli jego eseje, napisane często dużo wcześniej niż Jakiegoż to… – powstałego w latach chyba 1990. – uznaje się za szczyty polskiej formy eseistycznej, to doprawdy nie wiem, co czołobitnego odnośnie do stylu powiedzieć o opracowaniu o Świrczyńskiej. Ono potwierdza, że Miłosz był jak sekwoja: rósł do końca. Cały ten wstęp napisałem tylko po to, by zacytować jedno zdanie z książeczki:
„Broniła malarza (Świrczyńska – WŻ), bo kochała go jako ojca, ja (Miłosz – WŻ) natomiast jej bronię, bo jestem w niej (niemal) zakochany”.
Jeszcze się nie naczytałem Miłosza, bo to wyznanie jednak mnie zaskoczyło. Chyba dość rzadko był skłonny coś takiego przyznać, ten znany-nieznany od środka człowiek. Gdyby to nie brzmiało trywialnie, chciałoby się od siebie dodać: skoro Miłosz niemal się zakochał (nazywa się to bodaj: platonicznie) w poetce-feministce, może czegoś takiego trzeba spróbować samemu. Jeśli chodzi o mnie, nie będę daleko szukał, Świrczyńska jest w sam raz. Bierze mnie na przytaczanie, pisze Miłosz o jednym z wierszy Świrczyńskiej:
„«Piorę koszulę» jest jednym z wielkich wierszy pożegnalnych literatury światowej. W hierarchii poetów jeden wiersz tej jakości powinien wystarczyć do zapewnienia nieprzemijającej sławy, niezależnie od tego, czy i na ile reszta dorobku poety mu dorównuje. […] Oczywiście, że jej tutaj wierzymy, bo nikt nie piorący koszuli ojca nie wpadłby na taki pomysł”.
Cytuję utwór w całości.

Piorę koszulę

Ostatni raz piorę koszulę
mojego ojca, który umarł.
Koszulę czuć potem, pamiętam
ten pot od dziecka,
tyle lat
prałam mu koszule i kalesony,
suszyłam
przy piecyku żelaznym w pracowni,
kładł je
bez prasowania.

Ze wszystkich ciał na świecie,
zwierzęcych, ludzkich,
tylko jedno wydzielało ten pot.
Wdycham go
po raz ostatni. Piorąc tę koszulę
niszczę go
na zawsze.
Teraz
pozostaną po nim już tylko obrazy,
które czuć farbą.

20 wierszy, 67 wyrazów, 353 znaki (bez spacji). Nic tylko sparafrazować Lema: „Po przeczytaniu powyższego, gdybym był poetą, złamałbym pióro”.

Wiesław Żyznowski, Hat Yai, 27 stycznia 2009.

Koszyk0
Brak produktów w koszyku!
0