zyznowski.pl - wydawnictwo i księgarnia online

Rys jego sylwetki jest łatwo dostępny, więc tu napiszę tylko coś od siebie. Spotykaliśmy się przez moje całe życie incydentalnie. Znaliśmy się powierzchownie i słabo, a mimo to jakoś zażyle, być może dzięki odprawianym niegdyś wspólnie gusłom wokół nicości, jednej i tej samej, o której Ryszard mówi w cytowanym niżej utworze. Znaliśmy się długo, bo na pewno od połowy lat 80., a może nawet jeszcze w latach 70., a więc dla mnie jednak od dawna. Znajomość tego typu oznaczała w naszym przypadku daleko posuniętą wzajemną serdeczność i rozmowy tak rzadkie i zdawkowe, że nie zaczynające się po długim niewidzeniu od punktu, w którym się skończyła ostatnia. Akurat to chyba nieco zmieniliśmy podczas Festynów Szkolnych w Sierczy, które Rysiu zwykł prowadzić, a ja na nie przychodzić i jego między innymi fotografować. Zaczynałem wówczas po prostu rozmowę od zwrócenia uwagi na jego powtarzającą się rolę w tym cyklicznym wydarzeniu.

Tylko jeden raz Rysiu, tak do niego zawsze mówiłem, zaznaczył się w moim życiu, i to od razu mocno, ale opowiastkę o tym epizodzie postanowiłem umieścić we wstępie do drugiego  wydania monografii Sierczy, która ma się ukazać w naszym wydawnictwie w tym roku.

Wydawał się być z tych tuszujących siebie: osobę i osobowość tuszą fizyczną, twarz wąsami oczy okularami, dłonie sygnetem, niepokój zapisaną kartką papieru, wrażliwość wesołością i humorem, poglądy delikatnością charakteru oraz pasją poetycką i społeczną, brak zdrowia aktywnością, umiarkowane dochody rozmachem osobistego dzieła. Miał głos zdatny do prowadzenia każdej uczuciowej audycji radiowej, co też robił przez wiele lat, na przykład w pociągu (kolejce) relacji Kraków-Wieliczka, kultowej dla wielu osób z pokolenia mojego i pobliskich.

Wziął odpowiedzialność za zaczernienie poezją wielu czystych stronic przez wiele osób, za co Bóg mu zapłać. Podejrzewam, że był mu bliski wywrotowy dla niektórych pogląd, że każda poezja każdej poezji równa, że miał podejście magazyniera poezji: sztuka jest sztuka. Był typem człowieka wwiercającego się długo i wytrwale w miejsce i sprawę, w które wrzucił go los, wwiercającego się tak uparcie, aż wióry z wiercenia, mające najczęściej większą objętość niż materiał wiercony, przysłaniały wiercącego. Z wiekiem taka postawa stawała mi się coraz bliższa i coraz bardziej cenię takich ludzi. Jeden człowiek, jedno życie, jedna sprawa, jedna śmierć.

Zacząłem uważniej czytać jego nieobficie wydaną drukiem poezję dopiero teraz, na trzeci rok po jego śmierci. A ta przyszła, o ile wiem, nagle w środku zwykłego dla niego dnia. Rozpoznaję go przez jego słowo pisane. Lubię w ten sposób poznawać ludzi, bo tak są lepsi, mądrzejsi, zwięźlejsi, piękniejsi, mniej banalni i – co ważne – mniej zmienni i trwalsi niż w rzeczywistości. W książce Piotra Kiszki, określającego siebie w notce biograficznej jako „rolnik z Mietniowa”, aczkolwiek piszącego tam błyskotliwy, miejscami metaforyczny wstęp, zatytułowanej Rodzik i przyjaciele, znajduje się między innymi wiersz Ryszarda Rodzika:

Targowisko

po targowisku życia

przechadzam się między kramami

spoglądam łapczywym wzrokiem

na całe sterty

większych i mniejszych sukcesów

których nigdy nie osiągnę

bo nie stać mnie

by zapłacić za któryś z nich

tak wygórowanej ceny

a jest to często

najwyższa cena

cena życia

są jednak tacy

którzy ją płacą

bez zmrużenia oka

a umierając z otwartymi oczyma

zabierają ze sobą w nicość

wizerunek swojej klęski

która miała być sukcesem

Rysiu, Duchu w Nicości, Wrażliwcu Sierczański, pozwól, że odpowiem na te słowa formą specjalną dla mnie, bo tak muszę, bywa tak, jak sam gdzieś powiedziałeś:

targowisko 2

targowisko życia

kramy martwe

sterty żywe

targowisko śmierci

kramy żywe

sterty martwe

jaka twoja cena

sukces to klęska

klęska to sukces

cena życia

najpopularniejsza i najwyższa

cena nieuznania

popularna i niższa

słowa twoje

śmierć nicość wizerunek

nicość niezabranie

wizerunku klęski sukcesu

 

Coraz częściej piszę do duchów zmarłych z nadzieją, że odpowiedzą mi chętniej niż żywi, kiedy żywi będą umarłymi, a umarli żywymi. Popełniam błąd wszystkich piszących – grafomanów, jeśli sztuka to sztuka. Co prawda uznaję rację niepiszących, podpartą najwyższymi autorytetami religijnymi i filozoficznymi, podziwiam ją, choćby za nietykalność po śmierci, chcę jednak inaczej.

Na koniec coś smakowitego od Ryszarda Rodzika:

Samokrytyka

Muszę Wam to dowieść

– muszę przyznać się –

choć jestem rencistą

dobrze sobie jem

na śniadanie bułkę

na obiad ziemniaki

na kolację dżem

i kiedy wieczorem

z pustym brzuchem leżę

… sumienie mnie gryzie

więc przepraszam szczerze:

przepraszam, że żyję

przepraszam, że piję

przepraszam, że jem

[W książce Piotra Kiszki można czytać ten utwór także z druku rękopisu, gdzie w drugim wersie autor ujął w nawias przed słowami „– muszę przyznać się –” słowa: „i wywnętrzyć się”, które ciekawie korespondują z następującymi potem wersami.]

Wiesław Żyznowski

Koszyk0
Brak produktów w koszyku!
0