zyznowski.pl - wydawnictwo i księgarnia online

Clausewitz pisze w Vom Kriege:
Allen Kräften des Gemütes benimmt das Hinzutreten des lichten Gedankens oder gar das
Vorherrschen des Geistes einen großen Teil ihrer Gewalt. Darum wird die Kühnheit immer
seltener, je höher wir hinaufsteigen in den Graden; denn wenn auch die Einsicht und der
Verstand nicht mit diesen Graden wachsen sollten, so werden doch den Führern in ihren
verschiedenen Stationen die objektiven Größen, Verhältnisse und Rücksichten von außen her so viel und stark aufgedrungen, daß sie gerade nur um so mehr davon belastet sind, je weniger es die eigene Einsicht ist.

Tłumacz polskiego wydania O wojnie (Augustyn Cichowicz) spolszcza ten fragment tak:
Jasna myśl i w ogóle przewaga umysłu odbiera wszelkim siłom uczucia znaczną część ich mocy. Toteż odwaga jest tym rzadsza, im dotyczy wyższych szczebli. Jeśliby bowiem rozwaga i rozsądek nie wzrastały w miarę osiągania wyższych stanowisk, to same już obiektywne wielkości, stosunki i względy zewnętrzne napierałyby tak silnie i często na dowódców w najprzeróżniejszych sytuacjach, że ci uginaliby się pod ich ciężarem tym bardziej, im mniejsza byłaby ich własna rozwaga.

Ja z kolei przetłumaczyłbym powyższy ustęp w taki sposób:
Pojawienie się jasnej myśli lub w ogóle przewaga ducha odbierają brawurze dużą część jej gwałtowności. Dlatego brawura staje się tym rzadsza, im wyżej awansujemy w stopniach. Bo gdyby przejrzenie i rozum nie miały rosnąć wraz z tymi stopniami, to obiektywne wielkości, stosunki i względy tak wiele i mocno narzucałyby tym dowódcom w ich różnych położeniach, że byliby tym jeszcze bardziej obciążeni, im mniejsze ich przejrzenie.

Terminy polskie użyte przez polskiego tłumacza dzieła Clausewitza na określenie środków koniecznych do awansowania to „rozwaga” i „rozsądek”. Oba zaczynają się od członu roz-, który w języku polskim występuje w złożeniach wskazujących najczęściej na zmianę tego, czego dotyczą – z naciskiem na rozdział, który nie jest braniem na siebie (na swoją głowę, kark, plecy, ręce, nogi) – nie jest obciążeniem się. Pierwsze dwadzieścia przykładów czasowników zaczynających się od członu roz-Wielkiego Słownika Ortograficzno-Fleksyjnego to: rozagitowanie, rozamorowanie, rozanielanie, rozbabranie, rozbalowanie, rozbałaganienie, rozbałamucenie, rozbarwienie, rozbawienie, rozbebeszenie, rozbełtanie, rozbestwianie, rozbicie, rozbiegnięcie, rozbielenie, rozbieranie, rozbijanie, rozbisurmanienie, rozbłękitnienie, rozbłyskanie. Mimo pozytywnego wydźwięku wyrazy „rozwaga” (od rozważenia) i „rozsądek” (od rozsądzania) wskazują dzięki swym pierwszym członom na zmianę, z naciskiem na rozdział. „Rozważyć” to dosłownie ‘zważyć w celu rozdzielenia’, więc być może – ‘zważyć tylko tyle, ile konieczne do rozdzielenia tego, co rozważane’. Analogicznie, „rozsądzić” to ‘sądzić w celu rozdzielenia’, więc znów być może – ‘sądzić tylko tyle, ile konieczne do rozdzielenia tego, co rozsądzane’.

Na subtelną różnicę między znaczeniami czasowników zasadniczych (tu w rozumieniu: bez członu roz-) a tymi samymi czasownikami opatrzonymi tymże członem wskazuje praktyka sądów polskich (i zapewne nie tylko polskich). Polscy sędziowie mawiają, że „rozpoznają” sprawę, o której przychodzi im wyrokować. O tym, że znaczy to nie więcej, niż poznanie jej w stopniu wystarczającym do zawyrokowania, świadczy obowiązująca w sądownictwie polskim zasada kontradyktoryjności, która zwalnia sędziów z dochodzenia prawdy materialnej o przedmiocie sporu. Wystarczy, że po roz-poznaniu sprawy (roz-patrzeniu się w niej) roz-sądzą racje stron.

Wierzę, że Clausewitzowi nie wystarcza, iż dowódca rozpatrzy, rozsądzi, rozważy sprawę, z którą ma się zmierzyć, jeśli ma zasługiwać na swój stopień i być przywódcą na jego miarę. Autor O wojnie wymaga od dowódcy tego, co wśród polskich słów bardziej wyrażają te rozpoczynające się od członu (przyimka – przystawki) prze-. Dowódca ma sprawę (problem) przejrzeć, przeniknąć, przebyć, przetrzymać, prze-wziąć, przezwyciężyć, co zresztą – podobnie jak w przypadku aktów nazwanych słowami zaczynającymi się na roz- – także nie jest wzięciem jej na siebie jako stałego obciążenia. Świadomie dokonuję tu nadinterpretacji Clausewitza, to jest dopowiadam za niego to, co on mógł mieć na myśli, a jeśli nie miał, to powinien był mieć . Ten genialny teoretyk wojny posługuje się w przytoczonym wyżej fragmencie słowami EinsichtVerstand, którym bliskie są czasowniki Einsicht nehmen (przejrzeć) i verstehen (rozumieć). Ten ostatni pochodzi według Historisches Wörterbuch der Philosophie od wyrażenia prawnego „przetrwać” („przetrwać nie przewracając się” – durchstehen), „reprezentować sprawę przed zgromadzeniem ludowym” (vertreten einer Sache vor dem Thing). Konotacje te wskazywałyby, że zrozumieć rzecz, to przetrwać z nią – przez jej trudność, i odwrotnie – przetrwanie trudności rzeczy wiąże się ze zrozumieniem jej.

Powyższe rozumowanie prowadzi do konkluzji, że nieporadzenie sobie przywódcy z trudnością to wzięcie jej na siebie w sposób przewracający go. To zdarzyło się Polsce w 1939 roku. Poradzić sobie z trudnością to albo zrobić z nią co najmniej to, co opisują niektóre słowa zaczynające się na roz-, albo jeszcze lepiej – na prze-. W przypadku Becka, marszałka Rydza oraz rządzonej przez nich Polski poradzeniem sobie z Niemcami i Sowietami w sposób na roz- byłaby jakaś forma rozdzielenia wspólnoty tychże państw podczas agresji na Polskę – więc chyba tylko czasowy sojusz z Niemcami przeciw Sowietom, jak sugeruje Zychowicz. Odpowiednie rozegranie tego, to znaczy niezbyt gorliwe wypełnianie sojuszu z Niemcami przeciw Rosjanom i odwrócenie go w odpowiednim momencie, być może pozwoliłoby Polsce prze-grać, ale zarazem prze-trwać i prze-żyć wojnę w stanie lepszym, niż to miało miejsce.

Cytuję fragment wywiadu ze Szczepanem Twardochem [GW, 23-24 marca 2013]:
Dowódca wojska nie jest od unoszenia się honorem, tylko od myślenia o tym, co zrobić, żeby wygrać albo przynajmniej przegrać jak najmniej. A poza tym trzeba być idiotą, żeby myśleć w kategoriach honoru o polityce międzynarodowej. Tu trzeba kalkulować, liczyć zyski i straty. I jak ten rachunek wygląda? Józef Beck i marszałek Rydz przegrali Polskę w imię fantazmatów będących w rzeczywistości nieuprawnioną ekstrapolacją cnót osobistych na wartości polityczne. Potraktowali kraj jak własny folwark, który można przegrać w pokera dla elegancji odważnego blefu. Trudno sobie wyobrazić większą klęskę: Polska straciła drugi i czwarty ośrodek polskiej kultury, czyli Lwów i Wilno, nie mówiąc o stratach gospodarczych, ludzkich i półwiecznej prawie moralnie rozkładającej zależności od Związku Radzieckiego. Nie jestem w stanie zrozumieć kultu kampanii wrześniowej w Polsce. Myślenie o tym wzbudza we mnie wściekłość.

Od Clausewitza możemy się uczyć strategii, dzięki której Niemcy zwyciężali nas przed rozpoczęciem walki zarówno podczas wojny militarnej w przeszłości, jak i robią to nadal w dzisiejszej wojnie ekonomicznej za pomocą środków ekonomicznych. Za to od jednego z najlepszych uczniów Clausewitza, Ericha von Mansteina, możemy się uczyć taktyki – to jest postępowania związanego z bitwami w czasie wojny. Ten uczestnik niemieckiej kampanii we wrześniu 1939 roku, jeden z najwybitniejszych dowódców III Rzeszy i autor książki Stracone zwycięstwa. Wspomnienia 1939-1944 opisuje wrześniowe błędy militarne Polaków:

Jest chyba trudno zorientować się w zamiarze polskiego planu operacyjnego, gdyby nie żywione pragnienie „osłonięcia wszystkiego”, czy być może bardziej właściwsze określenie, nie oddawania niczego dobrowolnie. Życzenie, któremu ulega słabszy, prowadzi z reguły do klęski. […] To ukazuje jedynie, jak trudno jest oczywiście dostosować rzeczywistość militarną do przeszkód natury psychologicznej i politycznej. […] Może tak być, że polski plan operacyjny poza życzeniem „nieoddawania nic za darmo”, w ogóle nie posiadał żadnej jasnej myśli, lecz przedstawiał sobą kompromis między koniecznością przejścia do obrony w obliczu przewyższającego przeciwnika a wcześniejszymi ambicjami ofensywnymi” [tamże, s. 22-23, pisownia oryginalna].

Mannstein opisuje ówczesne działania Polaków słowami takimi jak: nieświadomość, marzycielstwo, romantyczność, życzeniowość, brak rozsądku, iluzja, przecenianie własnych sił i tak dalej.

My, Polacy, nie musimy być głupsi, gorsi i biedniejsi od Niemców. Wszelako nam łatwiej się nauczyć ich realności i oduczyć ekstrapolować na nią naszą romantyczność, niż im nabyć tej ostatniej. Tak jak łatwiej zmienić swój rozum niż duszę. A rozumność i romantyczność dobrze się uzupełniają.

Wiesław Żyznowski

Koszyk0
Brak produktów w koszyku!
0