zyznowski.pl – Wieliczanie – fotografie – 1-min
Jeśli przewracamy stronicę z fotografią sprzed ponad stu lat przedstawiającą obcych ludzi niezaintrygowani ich losem, widocznie nie wpatrywaliśmy się wystarczająco długo w ich spojrzenia. […] Pierwsza z lewej mała wówczas Marysia, została lekarzem. Przez długi czas pracowała jako jedyny pediatra „na obszarze między Dobczycami, Gdowem, Niepołomicami i Bieżanowem. Bez przesady można powiedzieć, że wszystkie dzieci urodzone w latach 1940–1960 na tym terenie przeszły przez jej ręce”. Siedząca obok Anna „była prawdziwą majstrową, prowadziła duży dom, była tercjarką”. Stojąca obok Jadwiga, córka Anny z pierwszego małżeństwa, miała małą maturę i całe życie była „żoną przy mężu”. Rozdział: W pozach
zyznowski.pl – Wieliczanie – fotografie – 4 1-min
W pracowni fizyczno-chemicznej Męskiej Szkoły Powszechnej Józef Jagielski prowadzi lekcję pokazową dla dziewcząt. Jest druga dekada XX wieku – lata dwudzieste uznawane przez niektórych za urokliwe i niepowtarzalne. Także najlepsze lata życia pana Józefa już się zaczęły. O nowej wojnie za kilkanaście lat myśleli wtedy tylko najprzenikliwsi katastrofiści. Przyszły burmistrz Wieliczki Jagielski wygląda na tej fotografii na uosobienie nauczycielskiej odpowiedzialności. Nie dowiemy się z niej jednak, co wtedy myślał o teraźniejszości i czego oczekiwał od przyszłości. Tego fotografia nie zdoła przekazać, dopóki będzie fotografią. To stanowi o jej słabości. Rozdział: W szkole
zyznowski.pl – Wieliczanie – fotografie – 6 1-min
Rynek Górny patrzy na historię. Krótki postój wojska. Wiele wskazuje na to, że fotografię wykonano 6 września 1939 roku w czasie odwrotu Armii Kraków. Zwierzęta stoją posłusznie, przygotowane do walki z żelaznym przeciwnikiem. Prawdopodobnie należą do 10. Pułku Strzelców Konnych – „pierwszej całkowicie zmotoryzowanej polskiej jednostki taktycznej”
– wchodzącego w skład 10. Brygady Kawalerii. Pułkiem dowodził podpułkownik dyplomowany Janusz Bokszczanin. Rozdział: W opresji.
www.zyznowski.pl – Wieliczanie – fotografie – 18-min
Doczesność, za nią wieczność. Ścisk karoserii, za nią spokój domostw. Wielicki dworzec
autobusowy na tle zespołu kościelno-klasztornego oo. franciszkanów reformatów. Józef Dańda miał już prawo kadrować, jak chciał, ponieważ w każdym ujęciu umiał zobaczyć
to, co chciał. Być może, przechodząc tamtędy podczas spaceru z aparatem fotograficznym,
przyłożył go do oka, nastawił. Może pomyślał wtedy o ludziach, którzy po latach będą oglądać to zdjęcie. Rozdział: W mieście
zyznowski.pl – Wieliczanie – fotografie – x_013-min
Gdy zaglądamy w obraz, to znaczy, gdy jakby przenikamy przez niego do jego środka, do rzeczywistości, która się tam wtedy działa, wraca przeszłość – co prawda nie we wszystkich wymiarach. Wraca na przykład nie tylko samo wspomnienie, ale i poniekąd świeże wrażenie tego, że nikt z chętnych na lody Bambino, kogo było stać na kawowe za trzy złote, nie kupował śmietankowych, owocowych lub kakaowych za dwa sześćdziesiąt. Ale gdy spojrzymy wyłącznie na obraz , budki wyglądają na takie, które z pewnością dawno stamtąd usunięto. Faktycznie, od 1985 roku stoi tam dom towarowy „Kinga”.
zyznowski.pl – Wieliczanie – fotografie
Inaczej patrzymy na dawno zmarłych, inaczej na ich niezanikłe tło, znane nam i dostępne do dziś. To dom markszajderów – jak zwano mierniczych górniczych. Wybudowano go z drewna przed 1783 rokiem. Przebudowano w 1898 na siedzibę dyrektora salin. U Erazma Barącza gościł w 1919 roku po wizycie w Kopalni Komendant Józef Piłsudski, czego ślad pozostał na zdjęciu znajdującym się na stronie 241. W latach 1953–1974 w tym budynku przyszło na świat 5975 początkujących wieliczan. Później była tu Przychodnia Uzdrowiskowa Sanatorium Alergologicznego „Kinga”. Wysoki dach łamany polski, charakterystyczny dla późnego baroku, zachował się do dziś.
zyznowski.pl – Wieliczanie – fotografie
Człowiek, patrząc na fotografię rodzinnej miejscowości, pochodzącą z czasu na długo przed jego urodzeniem, może sobie pomyśleć: dziadek często tamtędy chodził za młodu, może akurat w tamtym momencie, niewidoczny, idzie dokądś między domami. Tyle czasu musi jeszcze upłynąć, zanim zacznę mieć całe życie przed sobą, i czas ten chyba nic dla mnie nie znaczy, mimo że tyle znaczy czas,
który upłynie po mnie. Czy ja już tam wtedy jestem w jakiś sposób – dzięki dziadkowi? Jeśli nie, albo jeśli tak, co znaczy dla mnie to miejsce? Czy wszystko jest dla mnie jednym?
Wieliczanie, fotografie
Jak widać, miejsca w centrum miast zyskują i tracą na ważności. Ulica Moniuszki dawniej była bardziej uczęszczana. Za każdym razem, gdy miał przejechać pociąg, zamykano kolejowe bramki na klucz. Pomiędzy nimi a szkołą dzieci mogły się zimą poślizgać na śniegu, potem mogły się rozejść do domów. Te z wiosek szły, kiedy chciały, bo nikt ich nie pilnował. Te z miasta rodzice mogli zabrać, przechodząc tamtędy.
Ale nie wszyscy pozwalali swoim pociechom trwonić czas w ten sposób. Rozkrok i rozłożone podczas ześlizgu ręce świadczyły o średnim zaawansowaniu zjeżdżającego i o tym, że młody człowiek miał jeszcze dużą szansę zająć się czymś ambitniejszym. Sylwetka prawdziwych dzieci ulicy natomiast z czasem stawała się coraz bardziej narciarska, a buty stawały się jak narty – z ich krawędziami do skręcania i gładzią wyślizganych spodów.
zyznowski.pl – Wieliczanie
Bogate wielickie wnętrza mieszczańskie nie stanowiły, tak jak w Krakowie, otwartych salonów, bowiem wielickie życie towarzyskie i kulturalne w warunkach domowych nie było aż tak intensywne. Wieliczanie częściej gromadzili się na balach lub okazjonalnych imprezach, m.in. w salach nadszybia w nieistniejącym już szybie «Paderewski».
zyznowski.pl – Wieliczanie – fotografie – x_img282-min
Zdjęcie pochodzi z czasów, gdy nikt nie dbał o wygląd Wieliczki. Niepiękno miejsca sfotografował w latach czterdziestych XX wieku Tomasz Żywiec. Oswoimy się z nim bardziej, poznając krótką historię budynku przy ulicy Batorego 1. Zebrał ją od sąsiadów Władysław Grubecki. Nikt nie wie, kim byli pierwsi właściciele, zapewne byli to Żydzi. Przed wojną na dole sprzedawano mięso i wędliny, u góry była mała ubojnia i przetwórnia, jakich w czasach domowego przemysłu masarsko-wędliniarskiego
prowadzono wiele. Następnie, jeszcze przed wojną, założono tam szkołę podstawową, najpewniej dwuklasową. Podczas okupacji był to punkt zbiorczy – nie oprę się wewnętrznie sprzecznemu określeniu – „przymusowych ochotników” do pracy; mieszkali tam. Następnie budynek przejęła gmina i przekazała kopalni na hotel dla robotników. Kopalni w pewnym momencie nie było na to stać i poszczególne mieszkania sprzedała pracownikom na przystępnych warunkach. Obecnie mieszkają tam inne osoby. A budynek ostatnio wypiękniał po europejsku, tak samo jak coraz więcej miejsc w centrum Wieliczki.