27 sierpnia 2024 roku na Rynku Górnym odbyły się uroczystości upamiętniające 82. rocznicę pogromu ludności żydowskiej z Wieliczki. Pod tablicą pamiątkową znajdującą się na ścianie kamienicy należącej do wielickiej rodziny Schnurów zostały złożone wieńce i kwiaty....
Urszula Żyznowska: Wiersze
*** (jeśli)
jeśli wpisując się
w ciąg życiowych wydarzeń
dobrze jest używać
wykrzykników przekreśleń rozdarć
natręctw nawiasów wymazywań
dla jasności przekazu
szybkiego rozumienia
złapania oddechu
można wierzyć
porządkują cię
umiesz upaść bezboleśnie
szarpać przebaczenie po nic
wymacać guz którego trudno nie mieć
zdefiniować kogoś bardziej
niż by przypuszczał
i nie zachłysnąć się bliskim milczeniem
nie potknąć się o spojrzenie dobrotliwe
nie dać się zwieść szczerej chęci
ani przeczuciom starego człowieka
jeśli
nie będę używać
ni twarda ni łatwa
czy okażę się niezdatna
do zapisu od lewej do prawej
oprawiania w schematy
i czytania do poduszki
albo do przeredagowania
w wersję doskonałą
do czyjegoś planu
[2011]
***
na moich oczach
zmalały domy, drzewa
rozpierzchły się przestrzenie
zniknęły zakamarki
co je dawno znam
ktoś rozpoznał że to ja
zaczął rosnąć chleb spod ręki
dojrzewa zboże
nawet kiedy gospodarza brak
dzieci mogą słodko spać
mruczy kołysanka
kogoś kto cię dobrze zna
zasuszyło i wymiotło ludzi
rozpędził się czas
dużo silniej
dmie przeciwny wiatr
na co przyjdzie znowu patrzeć
lubiąc chodzić wpław
[kwiecień 2010]
zaproszenie
dalej wędrujmy górą
z widokiem na przyszłe, przeszłe
i te pod nogami strony
zdejmiemy buty życzeń
aby zdążyć krok w krok
za zderzonymi ze sobą
twego z moim
co po linie będą ku sobie iść
by znaleźć równowagę rozkoszy
szlaków nie będziemy gładzić
dywanami w chwalące wzory
po nierównym i twardym żywiej iść
czy do śmiechu nam będzie
bliżej, czy do łez
powiemy sobie co tak a co nie
zajrzymy za kołnierze, otrzepiemy
kurz i śmieć
a po drodze na ziemi
będziemy się kłaść
drżeć ocierając się o swoje
niepewności, pasje i czar
zaglądać w kieszenie ciał
jak dzieci do szafek z cukierkami
kołysać się w fotelach swoich ud
piersiami błyszczeć w słońcu
i nasłuchiwać echa czy odpowie:
chcemy żyć
[2009]
***
lubię kiedy wracasz
z i n n e j krainy
w której nie może być mnie
gdzie prosząc o znak
mego w tobie przyjaciela
nie czuję na sobie znanego oddechu
lubię dotykać
nasze nagie tematy
opatrywać rany
wdrapywać się po najsłodszą czereśnię
na sam wierzch
chodzić bosym uporem
po piekących złośliwościach
nie bać się
polubiłam czekanie
w słonych strugach deszczu
by ujrzeć słońce
zza błędnych chmur
i tylko
niczym dziecko
co widzi potwora
w czarnym oku pluszowego psa
boję się natknąć
z niecierpliwej tęsknoty
na głuchą studnię
w której najczulszy szept
pozostaje bez echa
także sprzeciw:
n i e z g a d z a m s i ę
[2009]
jabłoń
na jabłoni
ze skórą nieco zmęczoną
z oswojonym łonem
przywiędniętą radością
podciętych gałęzi
i gniazdkiem robaczywych myśli
na tulącej owoc w sobie
siadł przelotem
wielobarwny ptak
niespotykany w jej stronach
dziwny letnią porą
spoczął mimochodem
z lekko rozchylonym dziobem
nie wiedzieć kiedy
poruszona
spłonęła czerwienią liści
porwał je wiatr
stanęła naga
jabłkami odziana
dostawszy soków do głowy
puściła gałązkę zieloną
z kwiatem różowym
ptak
zdziwiony
poleciał dalej
owoc niedojrzały
usechł
usłał dywan zgniły
pod jabłonią
ocknęła się
nieco
spróchniała
za jedną chwilę
to wszystko się stało
może
odrośnie
przed zimą
[2008]
początek
woń samiczego feromonu
rozstraja zmysły
sączy mulącą słodkość
z łaszących się piersi
napiętych pośladków
wessałaby do cna
jego samczość
napięty jak cięciwa
drżąca w garści
swego wojownika
uwalnia strzałę za strzałą
zdobywa uległe ciało
wewnątrz którego nowe życie
chętnie by zamieszkało
[2007]
olśnienia
powabne spojrzenia
unoszące na pajęczej nitce
życie przeładowane codziennością
spojrzenia – ściągające obdarowanych
do źródła swej wylewności
gdzie kończy się coś lub zaczyna
kurczysz się
nie lubisz otwartości
bledniesz
mam same czyste myśli
za mało masz rąk
do ogarnięcia żarliwości
toniesz w cichości
spojrzenie zamiera
nerwowo zasuwasz powieki
zabrakło olśnienia
[1996]
wytchnienie
wyszła z siebie
w stronę wytchnienia
otuliła się ciepłym słowem
z ust swoich
zabrała w termosie serce
schudło po ostatniej diecie
doszła
do łąki wiatru nieba
z nimi się kochała tuliła
z ich ręki jadła piła
szkoda i nie
że bez niego
nie zauważył
że wyszła
[1998]
***
ty mężczyzno
chcesz pojąć kobietę
jej dusza nieuchwytna
jaśniejąca potężna kometa
którą pięknie oglądać z daleka
nieudaczniku
wieczny chłopczyku
herosie z porcelany
ona szybuje ponad twą wielkością
uzbrojona w substancje lżejsze
lepkość cielesności
finezja sprytu
mgiełka czułości
czar nienasycenia
to obszary tobie nieznane
kochanie
sięgasz po nie
co nieco dostajesz
lecz to zaledwie ochłapy
chytrze rozdane
[1998]
choćby tylko
połóż na mnie swoje oko
łudzę się
że twoja rzęsa
zna niebiańskie pieszczoty
w moich fantazjach
wirują słone namiętności
znad twego ciała
zasól mnie sobą
nienażytego
łaknący zaciekawień
potrzebuję ciebie
bądź mi muzą
ulepioną z mojej gliny
choćby tylko na chwilę
choćby tylko na niby
[2006]
***
targasz fasady mego ciała
wprawiasz w ruch
bezpamiętny
przenikasz wnętrze
dławisz wzbierający się krzyk
atakujesz
falujesz
wstrząsasz
zapalasz
wysadzasz w powietrze
w twoim ogrodzie
spadają białe owoce
z rajskiego drzewa
[1993]