27 sierpnia 2024 roku na Rynku Górnym odbyły się uroczystości upamiętniające 82. rocznicę pogromu ludności żydowskiej z Wieliczki. Pod tablicą pamiątkową znajdującą się na ścianie kamienicy należącej do wielickiej rodziny Schnurów zostały złożone wieńce i kwiaty....
O tym, że oddziela mnie wyraźna różnica pokoleniowa od ludzi młodych, świadczy między innymi wrażenie, jakie odnoszę, słysząc ich niektóre określenia. Czasem coś usłyszę i aż przysiadam. I może nawet nie dlatego, że tak mi się te powiedzonka podobają, chociaż to też, tylko dlatego, że po prostu rozwijają mnie pojęciowo, czyli – mówiąc w uproszczeniu i z lekkim zadęciem – uświadamiają mi istnienie odcieni świata, nad którymi się wcześniej nie zastanawiałem. Ostatnio, podczas pewnej wewnętrznej imprezy firmowej, w reakcji na żart Ukraińca, zresztą zupełnie sympatyczny, niemniej mogący zabrzmieć dwuznacznie dla Polaków będących tam w większości, zapanowała sekunda ciszy, aż jedna dziewczyna wypaliła: „Zrobiło się grubo!”. Toż to istny cymes językowy. Jest to moim zdaniem tak śmieszne powiedzonko, że aż mi się nie chce silić z wyjaśnieniami, dlaczego. Wspomnę tylko, że usłyszawszy to, po prostu od razu ujrzałem w wyobraźni, jak delikatne z natury nici psychiczne między ludźmi grubną tak, że zamiast się delikatnie snuć, urywają się. To się nazywa przyleganie słowa do rzeczy. Nie mówiąc już o zmyślności językowej powiedzonka, albowiem „grubo” nie musi znaczyć „grubiańsko”, choć może. To pierwsze słówko niesie duży ładunek życzliwości, drugie nie. Grubo może się zrobić tylko jakby samo z siebie, bez szczególnego wskazywania na winnego, natomiast grubiański jest zawsze ktoś konkretny. „Zrobiło się grubiańsko”? – to brzmi już gorzej. Czyli jak się już robi jakoś tak, to robi się grubo. Oczywiście to nie jest tak, że kiedyś nie umiano tego nazwać, mówiło się i nadal mówi: „zrobiło się nieprzyjemnie” lub „zapanowała konsternacja”. Niemniej powiedzonko, o którym mowa, oprócz tego, że jest pocieszne, chyba jednak wprowadza pewną dystynkcję językową. „Grubo” niekoniecznie zawiera się w „nieprzyjemnie”, a już na pewno „nieprzyjemnie” nie zawiera się w „grubo”, a konsternacja mówi bardziej o reakcji ludzi niż o atmosferze, jaka się między nimi wytworzyła.
Wspomniana dziewczyna uszczęśliwiła mnie później – kiedy zacząłem ją o to nagabywać – jeszcze jednym powiedzonkiem młodzieżowym z gatunku „zrobiło się”, ale o tym będzie chyba kiedy indziej.
Wiesław Żyznowski
Są to tak rozweselające rzeczy, że chyba zacznę poszukiwać takich powiedzonek, nie wiem tylko jeszcze, jak. Ciekawe jest ich ocieranie się o pewne mniej banalne prawdy, a jeszcze ciekawsze jest, jak one powstawały: przez zamysł, czy przez utarcie się języka. Przecież piesi powinni mieć zero zaufania do prowadzących samochody (nawet na najszerszych pasach), stąd zawsze są choćby minimalnie winni, jak się im coś stanie. Czyli można powiedzieć, że w jakimś sensie sami się uszkadzają. Grubiański też nikt nie jest sam w sobie, tylko w oczach innych. Dlatego grubo się robi pomiędzy ludźmi.
To dość ciekawa rzecz z tymi powiedzonkami – nawet nie tylko z tym „zrobiło się”, ale w ogóle ze stroną zwrotną. Wydaje mi się to dość charakterystyczne ze względu na dystans, jaki wytwarza się pomiędzy wypowiadającym, a sytuacją, której dotyczy. Dziewczyna, która pewnie mogłaby być koleżanką tej, z wpisu Wiesława, prowadząc samochód ze mną na miejscu pasażera, stwierdziła: „Zapomniałam okularów, więc niewiele widzę. Muszę uważać, żeby jakiś pieszy się nie uszkodził”. Też zabawne, w głównej mierze przez dystans, który wytwarza sie pomiędzy tekstem, a tym, który go wypowiada.