27 sierpnia 2024 roku na Rynku Górnym odbyły się uroczystości upamiętniające 82. rocznicę pogromu ludności żydowskiej z Wieliczki. Pod tablicą pamiątkową znajdującą się na ścianie kamienicy należącej do wielickiej rodziny Schnurów zostały złożone wieńce i kwiaty....
Przeczytałem w artykule autorstwa Stephena Hawkinga, drukowanym w GW: „Gdyby wehikuły przenoszące człowieka w przeszłość miały kiedykolwiek powstać w przyszłości, mielibyśmy teraz rzesze turystów odwiedzających nas z przyszłości, a tak nie jest. Z tego można wnosić, że wehikuły przenoszące człowieka w przeszłość nigdy nie powstaną”. (Parafrazuję z pamięci; dodajmy, że nadzieja na wehikuły przenoszące człowieka w przyszłość nie jest pozbawiona sensu, wystarczy poradzić sobie z zaparkowaniem nieopodal czarnej dziury w kosmosie.) Żałuję, że pewnie nie doczekam wehikułów przenoszących żywego człowieka w czasie – w końcu ciekawość tego, co będzie, nie tylko mnie trzyma w pionie.
Intryguje mnie konstrukcja myślowa zawarta w wyżej cytowanym zdaniu: „Z faktu, że coś się nie zdarzyło i nie zdarza, wnioskuję to a to”.
Z faktu, że od setek osób, z którymi zadawałem się przez lata z różnych powodów nie otrzymuję kartek na święta – ani im ich nie wysyłam, wnoszę, że owe kontakty nie wywołały u żadnej ze stron jakiejś trwałej skłonności kartkowej. (Gdyby istniały wehikuły przyszłościowe i ktoś ze znajomych postanowił się przenieść w przyszłość, wysyłanie do niego kartek pobudzałoby mnie bardziej.)
Z faktu, że wszyscy moi znajomi wiedzą, że pod względem religijnym wychowywano mnie odłamowo, a rzadko ktoś mnie o to pyta, wnoszę, że ten temat – do ewentualnego poruszenia ze mną – jest nudny lub stanowi tabu; nudne tabu.
Z faktu, że tak wielu znajomych nigdy się nie zająknęło o tym, co o mnie myślą, wnoszę, że woleli mi tego nie mówić.
Z faktu, że nikt spośród tych, których kiedyś znałem, a później zmarli, nie pożegnał się ze mną jawnie przed śmiercią, wnoszę, że w moje relacje z nimi nie było to wpisane.
Z faktu, że nie otrzymałem dotąd wielu propozycji, które chciałbym otrzymać choć raz, wnoszę, że co najmniej za mało się starałem w tych względach.
Ponoć Hawking ostatnio woli popularyzować naukę, choć mógłby więcej. Dla mnie to się dobrze złożyło, bo pomógł mi w bardziej świadomym używaniu schematu myślowego – nazwę go tutaj – „wynikania z niezdarzenia się”. I w oddzieleniu go od innego, wydaje się, popularniejszego schematu, wyrażającego się w zdaniu: „Z faktu, że coś mogło się nie zdarzyć, a się zdarzyło, wnioskuję to a to”.
Wiesław Żyznowski
Otrzymywanie jest najczęściej zakończone „aktywnym” wzięciem lub „aktywnym” odmówieniem wzięcia ofiarowanych (przyznanych) rzeczy, darów, stąd pojawia się użyte przeze mnie słowo „branie” ze wskazaniem nie na bycie aktywnym do brania w ogóle, ale na podejmowaną w danym momencie decyzję o tym, że przyjmuję dar – biorę.
Jak dla mnie, przyjęcie daru w każdym wypadku wykazuje mniejszą czy większą ale aktywność brania, bo przecież w danym momencie nie odmówiliśmy wzięcia.
Ten poziom dyskusji o dawaniu/braniu wymagałby chyba rozróżnienia na dawanie/otrzymywanie. Słowo „branie” wskazuje na pewną aktywność mającego wziąć, zaś słowo „otrzymać” stosuje się w sytuacjach, kiedy ktoś niekoniecznie jest aktywny po to, by dostać. Czym różni się nieaktywnie (nawet niechętnie) dający od aktywnie biorącego? Czym różni się aktywnie dający od nieaktywnie otrzymującego? Może takie kategoryzowanie nie ma sensu bez namysłu nad ich intencjami.
Widzę taką zależność:
Ten, kto lubi dawać, kto to czuje – ten potrafi też docenić branie. Dawania nie ma bez brania, daje się po to żeby ktoś wziął, jeśli jest to szczere, niewymuszone i nienachalne dawanie.
Biorąc docenia się czyjś dar. Właśnie szczególnie nie gardzi się darem „biednej wdowy” – „ją” też można obdarować.
Oczekiwanie na wdowi grosz, prezenty czy darowizny jest zabarwione bardzo negatywnie. Hojnosc to wlasnie rezygnacja z „przyslowiowych wdowich groszy” i zarabianie w realnym swiecie, realnych pieniedzy wsrod realnych ludzi. To zdobywanie wlasnych srodkow do wspanialego wlasnego zycia i zmaganie sie z roznymi problemami materii. Zmaganie to niesie w sobie wiele radosci, wiedzy i samospelnienia. Uczy szacunku dla wartosci i jest wyrazem hojnosci dla siebie i hojnosci dla innych. Natomiast aby cos trafnie ocenic trzeba najpierw samemu stac sie znawca.
Za to co tworzymy, rzeczywiście będą nas oceniać za „dzieło” i za jego wartość dla oceniających, a nie na podstawie tego, co my mniemamy o sobie.
W hojności więcej znaczy to, ile z tego co mamy ofiarujemy innym, niż to ile posiadamy (przysłowiowy wdowi grosz).
Najpierw trzeba byc hojnym, az do rozrzutnosci dla siebie. Hojnym w zdobywaniu wiekszej wiedzy (nie myslic z informacja), hojnym w ksztaltowaniu intelektu, hojnym w transformacji swojej wlasnej mysli, hojnym w pracy i realnym dzialaniu przynoszacym materialne korzysci sobie (i nie tylko). Hojnym w rozwijaniu posiadanych wrodzonych umiejetnosci i talentow czy madrosci ludzkich zgromadzonych przez pokolenia. Hojnym w zdobywaniu dla siebie radosci, wolnosci, milosci, nadzieji i wiary.
Hojnie moze rozdzielic tylko to co sie posiada. Uprzednio wiec trzeba posiasc to co sie pragnie dzielic. Aby posiadac duzo trzeba wyzbyc sie malosci. Malosci swojej mysli i malosci swojego charakteru. Nie mozna bowiem napelnic naczynia, ktore jest juz pelne po brzegi. Najpierw nalezy stworzyc pustke dla rzeczy lepszych.
Nie ma znaczenia co posiadamy na spotkanie z przyszloscia. Waznym jest to co potrafimy stworzyc dla przyszlosci teraz w tym miejscu jak tez potem tam w przyszlosci. Nalezy jednak przypuszczac, ze Ci ktorzy niewiele stworzyli w przeszlosci, niewiele lub nawet mniej stworza w przyszlosci.
Science says that “for every action there is an equal and opposite reaction; for every cause there is an effect”. But in the physical world there is always an interval of time between an action and its result.
„Time is the distance between cause and effect.
Time is the space between mistake and its consequence.
Time is the gap between good deed and dividend”.
The chain of cause and effect could be ten minutes, ten days, ten months, or even lifetime. Because the memory of our positive and negative actions fades over time when their delay effects appear, we see them as simply random events. But everything in the material/physical world remains in constant motion. Even when we have an illusion of an immobility. And the main principle of the motion is “cause-and-effect”.
Long ago, (3400 years ago) Kabbalists declared that time travel is possible. Today quantum physics are catching up to Kabbalah acknowledging that time travel is achievable.
What does connect Hawking, Galileo, and Marilyn Monroe? It is their genius, talent, an extraordinary natural and innate intelligence and heroic struggle with the issue of gravity and illusion.
Tak. To mogłoby być niezwykle zajmujące. I mogłoby też przynieść dobry skutek, rozumiany jako lepsze, pełniejsze i bogatsze życie.
A gdyby tak „nieustannie jak najlepiej przygotowywać się” niezależnie od tego co ma czy miałoby się zdarzyć; robić to z wewnętrznej potrzeby, z wdzięczności, z ciekawości, z miłości, z hojności.
@Ula
Dotąd w pionie trzymało mnie nieustanne usiłowanie przygotowania się jak najlepiej na to co ma się zdarzyć, a często też próbowanie przybliżenia tego lub opóźnienia. Teraz nie poganiam czasu, bo nie czuję się gotowy na to co ma przyjść. Choć nadal często jestem niecierpliwy, kiedy mam poczucie, że to co przyjdzie może być dla mnie (i nie tylko) pomyślne. Stoję w pół drogi między obawą a nadzieją.
Odnośnie do wpisu głównego
„w końcu ciekawość tego, co będzie, nie tylko mnie trzyma w pionie”
Jeśli chodzi o mnie, owszem ciekawi mnie to, co będzie; ale w pionie trzyma mnie wydobywanie i rozszerzanie tego co jest na spotkanie z tym co będzie.
Nie pobudziłoby mnie do wysyłania kartek to, że ktoś ze znajomych przeniósł się w przyszłość, chyba że pobudziłby mnie sam ten znajomy.
Ten tekst wiele tłumaczy, choć bardziej chyba na płaszczyźnie życiowych wyborów (Heleny) i ich uzasadniania niż religijności.
Danie świadectwa to rzecz z pewnością ważna i warta wysiłku – może się kiedyś o nią pokuszę, choć nie wiem, czy byłoby to świadectwo przeżycia rzadkiego.
O sprawach interesujących chętniej się czyta i pewnie lżej pisze…
@ Wieslaw
Sens jest ten sam. Pomimo, ze mysl Hawking-a musiala zostac przefiltrowana przez syntezator mowy VoiceText zbudowany orginalnie przez bylego meza jego bylej drugiej zony oraz potem sparafrazowana przez Nature i w koncu przez GW. Mysl ta musiala przebyc bardzo dluga i uciazliwa droge, ale o dziwo zachowala sie bez znieksztalcenia.
@ Krakuska
Wypowiedż Hawkinga sparafrazowałem, ale nie przypuszczam, że zepsułem sens. O ile pamiątam, był to przedruk z Nature lub czegoś podobnego.
Panie Staszku,
Odnośnie do odłamowego wychowania, chciałbym Pana odesłać do zamieszczonego na podstronie „teksty drukowane” niniejszej www tekstu zatytułowanego „Heleny nie tak, jak się chce”.
Każdy z nas mógłby napisać dzieje swojej religijności. Niektórzy powinni to zrobić ze względu na moralny obowiązek złożenia świadectwa z przeżyć rzadszych. I chyba niezależnie od tego, czy to interesujące, czy nie.
Ciekawe, co to znaczy „że pod względem religijnym wychowywano mnie odłamowo”? Temat religii (wiary), wychowania w niej, a następnie jej pogłębienia lub odrzucenia jest dla mniue niezwykle interesujący i nie uznałbym go za tabu. Stosunek do religii wydaje mi się tym, co nadal Polaków znacząco odróżnia nie tylko od mieszkańców Zachodu, ale też choćby od naszych sąsiadów Czechów.
Zdarzało mi się obserwować znaczenie tej kwestii dla życia w Wielkiej Brytanii (zwanej niekiedy mylnie Anglią). Mieszkańcy rdzenni i ci, którzy chcą się z nimi asymilować i przyjmować ich (multi)kulturę odchodzą od religijności i traktują ją jako coś w najlepszym razie niepotrzebnego, uciążliwego albo i wstydliwego. Jednocześnie niezwykle starają się żyć na codzień tak, aby nie urazić odczuć religijnych mieszkańców napływowych (szczególnie muzułmanów). Ci z kolei swoją religijność traktują niezwykle poważnie…
Czy nie za daleko odszedłem od myśli przewodniej Pańskiego wpisu Panie Wiesławie? Przyznać muszę, że religia nurtuje mnie obecnie znacznie bardziej niż filozofia…
Jak wyraznie wynika z artykulu zamieszczonego w GW Stephen-owi Hawking-owi, bardzo scislemu i logicznemu umyslowi, wymykaja sie tez niekiedy nielogiczne wypowiedzi. Skoro nie czytalam tej wypowiedzi Hawking-a w zadnej innej gazecie, wnioskuje, ze te nielogiczne zdarza sie drukowac tylko GW.
W odniesieniu do artykulu zamieszczonego w GW. Wspaniale, ze Stephen chcialby sie spotkac w fizycznych podrozach w czasie z Marilyn Monroe lub Galileuszem. Wybor jest dobry, nawet dosc marzycielski, tylko za bardzo rozprzestrzeniony w czasie. Wymaga co najmniej dwoch podrozy. O ile podroz na spotkanie z Marilyn ma pewien glebszy sens (mimo, ze on jest od niej duzo mlodszy) to podroz na spotkanie z Galileuszem jest calkowicie bezcelowa, nawet niebezpieczna. Fizycznie w czasie lub w przestrzeni mozemy poruszac sie tylko w ramach naszego zycia. Innymi slowy dopoki zyjemy to mozemy sie dowolnie przemieszczac. Podrozujac w czasie mozemy wrocic tylko do chwili naszych narodzin. Dalsze cofanie sie w czasie prowadzic bedzie zawsze do wlasnego nieistnienia. Cofnac sie w tyl mozna nie wiecej niz dlugosc wlasnego zycia. Bylaby to podroz intrygujaca, chociaz bardzo krotka. Pnadto podroz w przeszlosc wymaga zuzycia takiej samej ilosci energii,lub nawet wiekszej, co podroz w przyszlosc. Z tych dwoch waznych powodow doswiadczamy brak turystow powracajacych z przyszlosci. Zdecydowanie korzystniejsza jest podroz w odlegla przyszlosc bo ta nie tylko moze wydluzyc nasze zycie (co najmniej 30 krotnie) a dodatkowo wzbogacic o olbrzymia wiedze i nieznane doswiadczenia. Nie zmienia to jednak faktu, ze czarna dziura i fizyczne nieistnienie czekaja nas z obu stron podrozy w czasie. Pytanie jednak pozostaje: czy potrafimy z niej wyjsc?
Wg. najnowszych obliczen dokonanych przez zespol naukowcow Perimeter Institute for Theoretical Physics w Waterloo, Ontario, Kanada – dzialajacego obecnie pod kierownictwem Hawking-a , odpowiedz na to pytanie brzmi: “tak”. Obecnie Hawking zrzekl sie twierdzenia, że materia, ktora raz wleci do czarnej dziury, juz z niej nie wroci. To jest duzy postep myslenia w pozytywnym kierunku. Teraz pozostaje tylko odkrycie sposobu.